Parlament Europejski przyjął we wtorek rezolucję, która proponuje systematyczną kontrolę przestrzegania zasad państwa prawa przez kraje unijne. Sytuacja w Polsce i na Węgrzech pokazuje, że potrzebujemy takiej kontroli - przekonywali zwolennicy rezolucji.

Autorką rezolucji była liberalna eurodeputowana Sophie In 't Veld z Holandii. Jej raport uzyskał poparcie większości frakcji w PE; za jego przyjęciem głosowało 505 eurodeputowanych. Przeciw było 171, wśród nich eurodeputowani frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należy PiS, oraz większość eurosceptyków. 39 wstrzymało się od głosu.

"Demokracja, prawa podstawowe i praworządność są kluczowe dla działania Unii Europejskiej (...) Gdy jakiś kraj chce przystąpić do UE, musi spełnić najwyższe standardy w tej dziedzinie. Jednak nie mamy wystarczających narzędzi, by gwarantować przestrzegania tych standardów w krajach, które już są członkami Unii. Coraz bardziej zdajemy sobie sprawę, że takie narzędzia są potrzebne" - powiedziała Sophie In' t Veld podczas debaty PE przed głosowaniem.

Przypomniała, że Komisja Europejska prowadzi procedurę ochrony praworządności wobec Polski w związku ze sporem wokół Trybunału Konstytucyjnego. "Przypadek Polski pokazuje jednak słabości tej procedury" - oceniła europosłanka. Jej zdaniem procedura nie poprawiła sytuacji w Polsce, a "zalecenia KE nie są wdrażane". Dlatego - dodała In' t Veld - potrzebny jest stały, obiektywny i oparty na dowodach system kontroli przestrzegania zasad demokracji, praw podstawowych i rządów prawa w UE.

W rezolucji PE proponuje, by unijne instytucje zawarły Europejski Pakt na rzecz Demokracji, Rządów Prawa i Praw Podstawowych, który ustanawiałby stały, niezależny mechanizm kontroli przestrzegania wartości i zasad UE zarówno przez państwa członkowskie, jak i same instytucje. Byłby to podobny system do tego, który służy kontroli dyscypliny budżetowej w krajach UE i wdrażania rekomendacji gospodarczych.

Raz na rok zespół niezależnych ekspertów (powołanych przez parlamenty państw UE i europarlament) miałby przygotowywać raport o stanie praworządności w państwach unijnych, wskazujący na zagrożenia i przypadki łamania zasad demokracji, a także proponujący zalecenia, jak rozwiązać problemy. Ocena byłaby dokonywana na podstawie szeregu kryteriów, takich jak poszanowanie zasady trójpodziału władzy, niezawisłości sądów, bezstronności instytucji państwa, wolności i pluralizmu mediów, wolności słowa czy braku korupcji.

Eksperci mieliby do dyspozycji już istniejące narzędzia, takie jak publikowana przez Komisję Europejską co roku tabela wyników dotycząca jakości wymiaru sprawiedliwości w krajach UE, raporty Europejskiej Agencji Praw Podstawowych, sprawozdania dotyczące walki z korupcją czy wolności mediów.

Raport miałyby być przedmiotem debaty w europarlamencie, parlamentach narodowych oraz Radzie UE (posiedzeniach ministrów państw członkowskich).

Niestosowanie się do zaleceń skutkowałoby wszczęciem procedury o naruszanie prawa UE albo aktywowaniem artykułu 7 traktatu UE, który pozwala w ostateczności i za jednomyślną zgodą państw UE nałożyć sankcje na kraj łamiący zasady demokracji, wraz z odebraniem prawa głosu w Radzie UE.

Według autorki raportu wdrożenie takiego mechanizmu nie wymagałoby zmian w traktatach unijnych. Komisja Europejska będzie musiała ustosunkować się do propozycji europarlamentu. We wtorek podczas debaty europarlamentu wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans powiedział, że ma pewne wątpliwości co do propozycji PE, w tym co do mandatu, na podstawie którego działaliby niezależni eksperci. "Z praktycznego i politycznego punktu widzenia może być bardzo trudno uzgodnić takie międzyinstytucjonalne porozumienie. Długa debata na ten temat to ostatnia rzecz, której teraz potrzebujemy. Mamy mechanizmy, które pozwalają reagować na problemy dotyczące praworządności. Należy unikać powielania istniejących narzędzi" - powiedział Timmermans.

Europosłanka PO Barbara Kudrycka oceniła w trakcie debaty, że propozycja PE to "wołanie o skuteczność działania instytucji europejskich wobec najpoważniejszych naruszeń (rządów prawa) przez państwa członkowskie". "Jest to wołanie o spełnienie nadziei tych Europejczyków, którzy tracą szanse na ochronę ich praw w kraju i oczekują ochrony od instytucji europejskich" - powiedziała.

"Dzisiaj już wiemy, że jeśli np. organizacja sądownictwa, zgodnie z zasadą subsydiarności, należy do wyłącznej kompetencji państwa członkowskiego, to można je tak przeorganizować, że ograniczy się niezawisłość sędziowską, praktycznie zlikwiduje trójpodział władzy, ograniczy wolne media czy bezstronność służby cywilnej" - dodała europosłanka PO.

Przeciwko rezolucji wypowiedział się Kazimierz Michał Ujazdowski (PiS). "Europa potrzebuje autentycznego, dobrowolnego dialogu w tej sprawie, opartego na zaufaniu, wymianie doświadczeń, skupionego wokół tego, co podstawowe, ale także wykorzystującego dobry dorobek prawny poszczególnych państw UE. Raport (PE) daje nam mechanizm arbitralny, nadzorczy, permanentny, z ryzykiem stronniczej interpretacji samej koncepcji rządów prawa" - powiedział. Jak dodał, w Traktacie Lizbońskim zapisany jest mechanizm reagowania na naruszanie zasad praworządności. "Sama Rada UE ma prawo oceniać naruszenia ze strony poszczególnych państw. I to jest mechanizm legalny i wiążący. Powinniśmy unikać działań bez podstawy prawnej" - ocenił Ujazdowski. Także Zdzisław Krasnodębski (PiS) ocenił, że proponowany w rezolucji mechanizm jest niezgodny z traktatami UE oraz zasadą pomocniczości. Zgodnie z tą zasadą UE nie powinna ingerować w sprawy, które mogą być lepiej uregulowane na szczeblu krajowym.

Anna Widzyk (PAP)