Sadownicy w tym sezonie mogą mieć kłopoty ze sprzedażą jabłek. Duże zbiory, które mogą wynieść ponad 4 mln ton, oznaczają niskie ceny skupu. Dużej grupie producentów tych owoców grożą bankructwa - uważa prof. Eberhard Makosz, prezes Towarzystwa Rozwoju Sadów Karłowych.

Prof. Makosz zwraca uwagę, że w ciągu ostatnich 15 lat zbiory jabłek się podwoiły. W naszym kraju w ostatnich 5 latach założono 20 tys. hektarów towarowych sadów jabłoniowych. Zdaniem profesora, na tak ogromny wzrost produkcji wpłynęła m.in. dobra koniunktura w produkcji jabłek w ostatnich latach, a przede wszystkim wysoki, łatwy i opłacalny eksport do krajów Wschodniej Europy.

Załamanie koniunktury przyszło wraz z wprowadzeniem w połowie 2014 r. embarga na import owoców przez Rosję. Na krajowym rynku pozostały duże ilości jabłek, a ceny skupu spadły.

Według Makosza, w sezonie 2015/16 opłacalna była tylko produkcja jabłek deserowych odmian Gala, Golden Delicious i RedJonaprince. Ich produkcja stanowi zaledwie 20 proc. ogólnej produkcji jabłek. Nieopłacalna była produkcja jabłek deserowych pozostałych odmian i jabłek przemysłowych wszystkich odmian.

Po pierwszym roku niskich cen skupu, wielu producentów ma poważne problemy finansowe. W tym roku jesienią ceny skupu jabłek są niższe niż w roku ubiegłym o tej samej porze: za jabłka deserowe - o 0,30 zł/kg (obecnie cena skupu wynosi 40-80 gr/kg), a przemysłowe o - 0,20 zł/kg (cena skupu - 27-28 gr/kg). Jest mało prawdopodobne, aby były istotnie wyższe niż w zeszłym roku - zaznacza prezes TRSK.

Jego zdaniem, "zapowiada się drugi trudny sezon dla producentów jabłek. Dużej grupie grożą nawet bankructwa i wycofanie się z towarowej produkcji jabłek".

Trudna sytuacja może się utrzymać w następnych latach, zbiory mogą wzrosnąć do 4,5 mln ton, bez gwarancji istotnego wzrostu cen skupu, a zatem opłacalnej produkcji wszystkich jabłek. Głównym odbiorcą polskich jabłek jest Europa, a rynek ten jest nasycony jabłkami wysokiej jakości. Natomiast w krajach Wschodniej Europy zakładane są sady jabłoniowe, z czasem produkcja tam wzrośnie, a import jabłek zmaleje, w tym także z Polski.

W ocenie Makosza, w dwóch najbliższych sezonach (2015/16 i 2016/2017) eksport może wynieść ok. 1 mln ton, krajowe spożycie - ok. 700-800 tys. ton, a reszta (ok. 2,5 mln ton) musi być przetworzone przez przemysł. Jest prawdopodobne, że produkcja jabłek gorszej jakości będzie w całości nieopłacalna.

"Głównymi przyczynami niskich cen skupowanych jabłek są wysoka podaż i niskie ceny soku zagęszczonego, a nie zmowy cenowe przetwórców" - podkreśla Makosz.

Profesor zaznacza, że mimo rosyjskiego embarga, eksport jabłek może wynieść co najmniej 1,0 mln ton, a w przyszłości około 1,3 mln t, nawet 1,5 mln ton. Tak wysoki eksport będzie możliwy przy zniesieniu embarga, znacznym wzroście eksportu do nowych i dalekich krajów, ale przede wszystkim przy dużej poprawie jakości jabłek i podaży odmian poszukiwanych na światowym rynku.

Jednak - jego zdaniem - obecnie i w przyszłości podstawowym rynkiem dla polskich jabłek będzie Europa. "Eksport jest możliwy dzięki niskim cenom jabłek, najniższym na światowym rynku" - uważa szef TRSK.

Profesor jest zdania, że trzeba podjąć działania, aby co najmniej złagodzić trudną sytuację w zagospodarowaniu jabłek. Chodzi o zmniejszenie zbiorów o ok. 1,0 mln ton (o 25 proc.), tj. poziomu 3-3,5 mln ton. Ponadto producenci jabłek powinni być lepiej zorganizowani. Szansę na opłacalną produkcję jabłek będą miały gospodarstwa osiągające plony powyżej 50 ton z hektara, z udziałem jabłek wysokiej jakości na poziomie 70 proc. i wartościowymi odmianami.

W opinii Makosza rząd, chcąc pomóc sadownikom, powinien m.in. wydzielić z budżetu środki na likwidację sadów, zmniejszenie produkcji jabłek oraz na wycofanie ich z naszego rynku. Powinien także pomóc w zdobywaniu nowych rynków zbytu, włącznie z promocją naszych jabłek; wspierać podmioty eksportujące jabłka, zwłaszcza grupy i organizacje producentów. (PAP)