Spośród trzech projektów ustaw dotyczących kredytów walutowych, które w czwartek rozpatrzy Sejm, prezydencka propozycja jest najbardziej rozsądna - ocenili politycy Nowoczesnej. Zadeklarowali, że opowiedzą się za dalszymi pracami nad tym projektem.

Na czwartkowe popołudnie zaplanowano w Sejmie pierwsze czytanie trzech projektów ustaw dotyczących kredytów walutowych zgłoszonych przez prezydenta oraz kluby PO i Kukiz'15. Poseł Nowoczesnej Paweł Misiło ocenił na czwartkowej konferencji prasowej, że zaproponowane przez kluby PO i Kukiz'15 "są niedobre". "Oczywiście Nowoczesna poprzeć ich nie może" - zapowiedział.

Według niego, projekt Kukiz'15 "wymyka się logice, ekonomii i prawidłom prawa". "On wywróciłby system prawny Polski do góry nogami. Zakłada bowiem m.in. całkowity zakaz kredytowania w walucie obcej, co przy obecnych przepisach unijnych i polskich, wydaje się zupełnie niemożliwe" - stwierdził polityk Nowoczesnej.

"Projekt PO uzależnia z kolei restrukturyzację kredytów m.in. od liczby posiadanych dzieci, a także wielkości mieszkań, co wydaje nam się już samo w sobie niezgodne z art. 32 konstytucji, mówiących o równym traktowaniu wszystkich obywateli" - powiedział Misiło.

Odnosząc się natomiast do prezydenckiej propozycji poseł nowoczesnej stwierdził, że "również nie należy ona do najlepszych". "W obecnej sytuacji gospodarki Polski jest jednak najbardziej rozsądna i to ten projekt Nowoczesna będzie popierać i kierować do dalszych prac w komisji. Będziemy starali się sprawić, aby zapisy ustawy były jeszcze bardziej korzystne dla kredytobiorców" - poinformował.

Misiło zwrócił uwagę, że projekt prezydenta zakłada m.in. limit kwotowy wynoszący 350 tys. zł, co - jak mówił - w ocenie Nowoczesnej też jest niezgodne z 32. art. konstytucji. "Nie widzimy żadnych powodów, aby taki limit wprowadzać i będziemy na komisji zgłaszać poprawki, aby ten limit zlikwidować" - zapowiedział.

Poseł Nowoczesnej stwierdził też, że bankowcy "dali się uwieść grzechowi chciwości". "Jestem przekonany, że wielu kredytobiorców nabrało się na wasz osób myślenia o tym jakie powinny być banki. Nadużyliście ich zaufania, a to wielu prawych i uczciwych ludzi" - powiedział pod adresem bankowców.

Złożony w sierpniu br. prezydencki projekt dot. kredytów walutowych, to tzw. ustawa spreadowa, która przewiduje, że banki będą musiały zwrócić swoim klientom różnicę między dopuszczalnym spreadem a tym, który w rzeczywistości pobrały. Kancelaria Prezydenta szacowała w sierpniu, że koszty tej operacji dla banków wyniosą 3,6-4 mld zł.

Projekt ma obejmować umowy kredytu zawarte od 1 lipca 2000 roku do wejścia w życie "ustawy antyspreadowej" (26 sierpnia 2011 r.). Dotyczyć ma konsumentów, a także te osoby prowadzące działalność gospodarczą, które nie dokonywały odpisów podatkowych w związku z kredytami.

Prezydencka propozycja zakłada wprowadzenie limitu kwotowego w wysokości 350 tys. zł, który jest wysokością kapitału kredytu, w stosunku, do której konsument jest uprawniony do żądania pomniejszenia kapitału lub zwrotu nadpłaty. Klient będzie mógł w terminie 6 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy wnioskować o zwrot spreadów. Uprawnionym do złożenia wniosku będą również klienci, których umowa kredytowa już wygasła.

Według autorów tego projektu, w dalszej kolejności powinno dojść do przewalutowania kredytów, a wymuszać je będzie między innymi zwiększanie wymogów kapitałowych dla tych kredytów. Kancelaria Prezydenta podkreślała, że zgłaszając projekt zakładający zwrot spreadów frankowiczom prezydent uznał, że konstytucyjna zasada ochrony słusznych interesów konsumentów jest nadrzędna wobec zasady, że prawo nie działa wstecz.

NBP w swojej opinii do projektu ustawy szacował, że koszty wdrożenia ustawy mogą być nawet ponad dwa razy wyższe niż zakładane 3,6-4 mld zł. Z kolei Komisja Nadzoru Finansowego szacuje, że łączne koszty dla banków, wynikające z wprowadzenia w życie projektu wyniosłyby 9,3 mld zł.

Projekt Kukiz'15 zakłada, że kredyty w złotówkach i kredyty denominowane w obcych walutach zostaną zrównane, co ma oznaczać potraktowanie kredytów frankowych tak, jakby były kredytami w złotówkach. To zrównanie ma się odbyć bez żadnych kosztów ze strony państwa, co będzie oznaczać, że koszty przewalutowania mają ponieść w całości banki. Projekt wprowadza też na przyszłość zakaz udzielania kredytów denominowanych lub indeksowanych do waluty innej niż waluta polska.

Z kolei propozycja PO, że kredytobiorca mógłby ubiegać się w swoim banku o przewalutowanie posiadanego kredytu hipotecznego w walucie obcej, czyli m.in. w szwajcarskim franku. Przewalutowanie miałoby następować po kursie z dnia sporządzenia umowy restrukturyzacyjnej i polegać na wyliczeniu różnicy między wartością kredytu po przewalutowaniu, a kwotą zadłużenia, jaką posiadałby w tym momencie kredytobiorca, gdyby w przeszłości zawarł z bankiem umowę o kredyt w polskich złotych. Bank miał umarzać część tej kwoty. Jeżeli natomiast różnica byłaby wartością ujemną, to nie podlegałaby umorzeniu, ale stanowiła zobowiązanie kredytobiorcy w całości.

Z programu mogłyby korzystać osoby, których relacja wartości kredytu do wartości zabezpieczenia jest wyższa niż 80 proc. Kolejnym warunkiem miało być kryterium powierzchni nieruchomości - w przypadku mieszkania jego powierzchnia nie może przekraczać 100 mkw., a w przypadku domu 150 mkw. Kryterium powierzchni nie dotyczyłoby rodzin z trójką i więcej dzieci. Aby skorzystać z ustawy, kredytobiorca nie może posiadać innego mieszkania ani innego domu, chyba że ma inny lokal mieszkalny lub jego część nabyte w drodze spadku już po zaciągnięciu restrukturyzowanego kredytu.