W Wenecji pojawiła się nadzieja na to, że tzw. wysoka woda przestanie wdzierać się do bazyliki świętego Marka. W świątyni liczącej prawie tysiąc lat woda zalewa posadzkę co najmniej dwieście razy w roku.

Realizacja projektu, który sprawi, że do bazyliki na placu świętego Marka będzie można wejść suchą nogą, ma kosztować około miliona euro. Jak się zauważa, to niewielka suma w porównaniu z innymi pomysłami zatamowania wody na jej progu, zwłaszcza wobec 6 miliardów euro, ile ma kosztować system stawianych obecnie w Wenecji wielkich ruchomych zapór MOSE.

Ale i one, jak się okazuje, nie zatrzymają wody na progu bazyliki. Po 2018 roku, od kiedy te bariery mają regulować poziom i napływ wody, najdelikatniejsza część historycznej budowli, czyli marmurowa wielobarwna posadzka w przedsionku, będzie dalej zalewana nawet w przypadku mniejszego przypływu czy ulewnego deszczu. To dlatego, że ten fragment architektoniczny jest najniżej położony na całym placu.

W rezultacie woda w przedsionku stoi tam przez ponad 900 godzin w roku i trzeba chodzić po stojących zawsze w pogotowiu podestach – przypominają eksperci. Zauważają, że nowe zapory nie będą działać w przypadku niższego poziomu tzw. acqua alta.

Nigdy dotąd nie udało się stworzyć skutecznego programu ochrony wejścia do zabytkowej bazyliki. Obecnie nadzieję daje projekt kierownika technicznego bazyliki i jej zarządcy. Zaproponowali oni instalację zaworów, które uniemożliwiłyby napływ wody do środka ze studzienek znajdujących się na zewnątrz i zatrzymałyby powstające wtedy kanały wodne.

To prosty projekt możliwy do realizacji w ciągu dwóch lat - zapewniają jego autorzy. Ujawnili, że w ostatnich tygodniach eksperymentalnie sprawdzali skuteczność tej metody i uzyskali pierwsze pozytywne efekty. (PAP)