Około 8 tys. osób uczestniczyło w niedzielę w Dreźnie w wiecu z okazji drugiej rocznicy powstania antyislamskiego ruchu społecznego Pegida. Pomimo kilku kontrdemonstracji obyło się bez incydentów. Rok temu na ulice miasta wyszło 20 tys. przeciwników islamu.

Uczestnicy demonstracji zebrali się zgodnie z tradycją na placu przed drezdeńską operą Semper-Oper. Protestujący skandowali "Merkel musi odejść" i "zdrajcy narodu", a także "prasa kłamie".

"Islam jest ruchem totalitarnym, który jest nie do pogodzenia z niemiecką konstytucją. To oznacza, że należy zamknąć wszystkie meczety" - powiedział jeden z mówców, szef prawicowo-populistycznej partii "Wolność" Michael Stuerzenberger.

Policja zmobilizowała duże siły, by zapobiec starciom między uczestnikami wiecu a uczestnikami kilku kontrdemonstracji zorganizowanych przez związki zawodowe i organizacje lewicowe.

Pegida to skrót niemieckiej nazwy Patriotyczni Europejczycy przeciwko Islamizacji Zachodu. W pierwszych organizowanych co poniedziałek pochodach przez Drezno na jesieni 2014 roku uczestniczyło po kilkaset osób. W okresie największej popularności - na początku 2015 roku - w wiecach brało udział co tydzień 25 tys. osób.

Obecnie w poniedziałkowych spotkaniach uczestniczy znacznie mniej osób - od kilkuset do kilku tysięcy. Podczas obchodów pierwszej rocznicy powstania ruchu na ulice stolicy Saksonii wyszło 20 tys. osób.

Głównym celem Pegidy jest zmiana zbyt liberalnej jej zdaniem polityki migracyjnej kanclerz Angeli Merkel oraz powstrzymanie wpływów islamu w Niemczech.

Pegida domaga się dymisji rządu Merkel, nie kryje też sympatii do prezydenta Rosji Władimira Putina i rosyjskiego systemu politycznego.

Minister spraw wewnętrznych Niemiec Thomas de Maiziere powiedział w wywiadzie dla niedzielnego "Bilda", że ma nadzieję, iż drugi rok Pegidy będzie równocześnie "jej rokiem ostatnim". (PAP)