Skandal, jaki wybuchł w USA wokół zarzutów, że rosyjscy hakerzy wykradli e-maile Partii Demokratycznej, nie jest w interesie Rosji; obie strony kampanii prezydenckiej wykorzystują temat Rosji do swoich celów -powiedział w środę prezydent Rosji Władimir Putin.

Władze USA formalnie oskarżyły w piątek Rosję o ataki hakerskie na amerykańskie systemy wyborcze i organizacje polityczne, wskazując, że doszło do nich w kontekście kampanii przed listopadowymi wyborami do Białego Domu. We wtorek amerykańskie władze zapowiedziały, że rozważają różne rodzaje odpowiedzi.

"Rozpoczęli tę histerię, mówiąc, że to (hakowanie) jest w interesie Rosji. Ale to nie ma nic wspólnego z interesami Rosji" - powiedział Putin na forum biznesowym w Moskwie.

"Histeria została rozpętana, by odwrócić uwagę Amerykanów od treści tego, co hakerzy ujawnili. Z jakiegoś powodu nikt o tym nie mówi. Mówią o tym, kto to zrobił. Czy to naprawdę takie ważne?" - pytał retorycznie.

Dodał, że przed wyborami 8 listopada amerykańscy politycy po obu stronach, czyli i Demokraci i Republikanie, nadużywają antyrosyjskiej retoryki.

"Z dekadę temu nie wspominaliby wcale o Rosji, bo nawet nie było warto o niej mówić, takie trzeciorzędne regionalne zupełnie nieinteresujące mocarstwo. Teraz problemem numer jeden w kampanii wyborczej stała się Rosja. Tylko o tym mówią. To, oczywiście, jest bardzo przyjemne, ale tylko częściowo, bo wszyscy uczestnicy nadużywają antyrosyjskiej retoryki i zatruwają nasze dwustronne relacje" - mówił rosyjski prezydent.

W podobnym tonie wypowiadał się w środę szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow w wywiadzie dla stacji CNN, którego fragmenty udostępniono.

"Wszyscy w USA mówią teraz, że Rosja kontroluje debatę prezydencką. To oczywiście schlebiające nam (...) ale całkowicie bezpodstawne" - powiedział minister. "Mówienie, że Rosja miesza się w wewnętrzne sprawy USA, jest śmieszne" - podkreślił Ławrow.

Władze USA podejrzewają rosyjskich hakerów o przeprowadzenie ujawnionego w lipcu ataku na Komitet ds. kampanii wyborczych Demokratów (DCCC). Wcześniej ujawniono ataki na Krajowy Komitet Partii Demokratycznej (DNC), a także sztab odpowiadający za kampanię demokratycznej kandydatki do Białego Domu Hillary Clinton. W sierpniu podano, że FBI ma dowody, że zagraniczni hakerzy dostali się do baz danych dwóch stanowych systemów wyborczych w USA: w Arizonie i Illinois. (PAP)