Choroby skóry i dróg oddechowych, infekcje, alergie, bóle brzucha i głowy - to najczęstsze przypadki, z którymi spotykają się lekarze w mobilnej klinice, która odwiedza dzikie obozowiska syryjskich uchodźców w regionie Akkar na północy Libanu.

Klinika powstała dzięki wsparciu Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej - pozarządowej organizacji humanitarnej działającej w Libanie od 2012 roku. Ambulans dociera raz w tygodniu do obozowisk namiotowych, w których pilnej opieki zdrowotnej potrzebują setki uchodźców. Pracuje nad ranem i po południu, ponieważ między godziną 11 a 13 jest czas modlitwy.

Jak mówi PAP doktor Ahmad Khaled, uchodźcy, wśród których jest wiele dzieci, cierpią na choroby skóry i dróg oddechowych, infekcje, alergie, bóle brzucha i głowy. "Zapewniamy im podstawowe lekarstwa, takie jak antybiotyki czy środki przeciwbólowe. Wielu tych ludzi wymaga hospitalizacji" - powiedział lekarz.

W jednym z namiotów w obozowisku nieopodal miejscowości Bire mieszka 6-letni chłopiec. Ma poparzoną głowę, szyję i ramiona. Uskarża się na bóle głowy. "Przed wojną mieszkaliśmy w Homes. Na nasz dom spadła bomba. Syn został poparzony" - powiedziała matka małego uchodźcy.

Wśród oczekujących na badanie jest także wielodzietna rodzina Jasmine i Hassima. Ich syn ma złamaną rękę i wymaga fizjoterapii, co kosztuje kilkadziesiąt dolarów miesięcznie. Chłopiec, tak jak wiele innych syryjskich dzieci, nie chodzi do szkoły, a rodzice nie mają pracy.

Od 2014 roku PCPM prowadzi ośrodek zdrowia dla uchodźców syryjskich w miejscowości Bire, niosący pomoc medyczną dla kilku tys. uchodźców z całego regionu Akkar. Placówka oferuje opiekę lekarza internisty, pediatry, ginekologa i psychologa.

Polska organizacja prowadzi również szkolenia strażackie, mające chronić przed pożarami uchodźców koczujących na obrzeżach libańskich miast. Namioty, w których mieszkają są zbudowane z folii, kartonów i szmat. Wątłe konstrukcje są dodatkowo zabezpieczane starymi oponami samochodowymi, które łatwo zdobyć, ponieważ w okolicy jest wiele małych warsztatów samochodowych.

Z północnego Libanu Grzegorz Dyjak (PAP)