Odkąd Rosja 18 marca 2014 r. anektowała Krym, nie miała powodów do radości, jeśli chodzi o stan swojej gospodarki, a zwłaszcza o realny poziom produktu krajowego brutto. Od tej pory kraj ten niemal bez przerwy znajdował się w recesji i nie ma wątpliwości, że jeszcze długo będzie walczyć z kryzysem. Trudno liczyć, że tuż za rogiem czai się jakieś wyjście z tej sytuacji. Z drugiej strony spadek gospodarczy był słabszy, niż wielu się spodziewało, wliczając w to niżej podpisanego. Nie możemy wszak mówić o gospodarczej zapaści.
Aby zrozumieć, co się w ostatnich latach działo z rosyjską gospodarką, warto wprowadzić rozróżnienie między szokiem podażowym i popytowym. Najważniejszym szokiem popytowym, który po 2014 r. uderzył w Rosję, był gwałtowny spadek cen ropy naftowej, który obserwowaliśmy od połowy 2014 r. I chociaż aneksja Krymu i rekordowo wysokie ceny ropy zbiegły się w czasie, sądzę, że jedno z drugim nie miało wiele wspólnego. Nie zmienia to faktu, że spadek cen surowca stanowił najpoważniejszy negatywny szok popytowy dla rosyjskiej gospodarki.
Uważam, że malejące ceny ropy miały znacznie większy negatywny skutek dla rosyjskiej gospodarki niż szok podażowy w postaci zwiększenia politycznej niepewności i zachodnich sankcji nałożonych na Rosję. Reżim Władimira Putina zrobił bardzo niewiele, by uspokoić inwestorów. Nie ma wątpliwości, że w ich (słusznej) percepcji sytuacja w Rosji jest bardzo zła. Ale pomimo że reżim nie zwiększa zaufania biznesu do rosyjskiej gospodarki, zapaści nie było. W rzeczywistości Rosja nie odnotowywała w ostatnich latach znacznie gorszych wyników niż inne gospodarki bazujące na eksporcie ropy naftowej.
Jest jeden oczywisty powód, dlaczego tak się stało. Moskwa utrzymywała płynny kurs rubla, a rosyjski bank centralny ogólnie rzecz biorąc, pozwolił miejscowej walucie osłabnąć tak, by uwzględniło to zarówno spadek cen ropy naftowej, jak i wzrost niepewności polityczno-ekonomicznej. Choć początkowo, pod koniec 2014 r., Bank Rosji próbował powstrzymać wyprzedaż rubla, agresywnie podnosząc stopy procentowe i interweniując na rynku walutowym, ostatecznie najwyraźniej doszedł do wniosku, że istnieje duże ryzyko zapaści sektora finansowego, jeśli rubel nie osłabnie. W efekcie od początku 2015 r. pozwolono walucie, by jej kurs był w mniejszym lub większym stopniu ustalany przez siły rynkowe, co pozwoliło bankowi centralnym na znaczące obniżenie stóp procentowych.
Rosyjska gospodarka wprawdzie nie ma się przesadnie dobrze, zaś reżim Putina niewiele robi, by tę sytuację naprawić, jednak to przede wszystkim dzięki swobodnemu kursowi rubla tamtejsza gospodarka nie zaznała katastrofy pomimo licznych szoków, które musiała przeżyć. Chociaż znaczne osłabienie rubla nie wywołało entuzjazmu wśród rosyjskich konsumentów, to właśnie jego deprecjacja uratowała Rosję przed zapaścią.