Druga rezolucja PE o sytuacji w Polsce powinna być ostatecznym ostrzeżeniem dla rządu PiS - ocenili w środę eurodeputowani PO. Zdaniem europosłów PiS rezolucja nie ma żadnej mocy sprawczej i jest inspirowana przez polską opozycję.

"To już druga rezolucja PE, która nazywa po imieniu wszystkie nadużycia władzy w Polsce. Tego się nie da ukryć, to jest widoczne dla demokratycznego świata. Sądzę, że ta rezolucja powinna być ostatecznym ostrzeżeniem dla rządów PiS" - powiedział szef klubu Platformy Obywatelskiej w europarlamencie Janusz Lewandowski na konferencji prasowej po głosowaniu PE nad rezolucją o Polsce.

Podkreślił, że rezolucję poparło 510 europosłów z różnych partii politycznych, reprezentujących 80 procent mieszkańców UE, a przeciw było 160 eurodeputowanych, w tym z partii eurosceptycznych. "Proporcja głosów jest uderzająca, a gorsze jest jeszcze towarzystwo, w jakim znalazło się PiS. W tym towarzystwie kryją się partie faszyzujące, zadeklarowani przyjaciele Putina i naprawdę Polska powinna wystrzegać się takich sojuszników. To jest groźne otoczenie, które tym razem było sojusznikiem Prawa i Sprawiedliwości" - powiedział Lewandowski.

Dodał, że rezolucja PE to "wyraz zaniepokojenia demokratycznego Zachodu tym, co się dzieje w Polsce". Lewandowski skrytykował sposób reagowania polskiego rządu na to zaniepokojenie, "pogardliwe" - jak powiedział - traktowanie Komisji Weneckiej Rady Europy, a także "obraźliwe" - jego zdaniem - wypowiedzi europosła PiS profesora Ryszarda Legutki wobec wiceszefa KE Fransa Timmermansa, jakie padły w trakcie wtorkowej debaty PE. "To wszystko bardzo źle wróży skuteczności działania rządu w obronie polskich interesów. Zachowanie w formie reakcji obrażonego bachora to jest (...) wypisywanie się z tej cywilizacji" - powiedział Lewandowski.

"Jestem przekonany, że Polska Kaczyńskiego nie uzyskałaby członkostwa w UE. To jest skręcenie na jakieś dzikie pola, z powrotem na wschód. I to jest groźne" - dodał.

Z kolei Ryszard Legutko (PiS) powiedział, że opozycja w Polsce do tej pory głosiła przekaz, że nie chce wyciągać spraw polskich na zewnątrz, ale rozwiązywać je w kraju. "Jednak wczoraj (we wtorek) wszystko stało się jasne, gdy rezolucji atakującej polski rząd i polskie instytucje bronił Janusz Lewandowski z PO" - powiedział. Lewandowski zabrał głos we wtorkowej debacie PE o Polsce w imieniu frakcji Europejskiej Partii Ludowej, do której należy Platforma.

"To, co się dzieje wokół Polski w Parlamencie Europejskim, to kontynuacja bardzo niedobrej polskiej tradycji, sięgającej przynajmniej wieku XVIII, a może jeszcze wcześniej, angażowania podmiotów zewnętrznych w konflikty, które są nieuchronną częścią życia politycznego w kraju. Jeśli opozycja ma problemy ze swoim przekazem, traci poparcie, zaufanie, nie ma pomysłu, to ucieka się do instytucji zewnętrznych" - dodał Legutko.

Powtórzył też, że prowadzona przez Komisję Europejską wobec Polski procedura ochrony praworządności nie ma podstaw w traktatach Unii. "Sprawa polska to pierwsza ważna sprawa, gdzie rozstrzygnie się to, czy będziemy działać w oparciu o te reguły i w ramach kompetencji, które przyznają traktaty, czy pewne instytucje będą metodami nieformalnymi, metodami faktów dokonanych zwiększać swoje kompetencje i zmieniać relacje, jakie zachodzą w obrębie UE" - dodał.

Odniósł się też do zarzutu Platformy, że PiS jest w towarzystwie partii faszyzujących i sympatyzujących z Władimirem Putinem. "To oczywiście głupi argument. Przez skojarzenie można spytać, dlaczego oni głosują z komunistami?" - powiedział Legutko, wskazując, że rezolucję poparła też frakcja Zjednoczonej Lewicy Europejskiej, do której należą partie skrajnie lewicowe.

Zdaniem Tomasza Poręby (PiS) rezolucja jest "kłamliwa" i pozbawiona argumentów strony rządzącej. "Została napisana z pozycji politycznej towarzyszy Platformy i Nowoczesnej, którym rząd PiS uwiera" - powiedział. Zarzucił PE stosowanie podwójnych standardów, bo nie reagował na niepokojące wydarzenia za czasów poprzedniego rządu. Karol Karski (PiS) powiedział zaś, że rezolucja jest "podjęta bez podstawy prawnej i nie ma żadnej mocy sprawczej".

W przyjętej w środę rezolucji europosłowie wyrażają zaniepokojenie paraliżem Trybunału Konstytucyjnego w Polsce i wzywają rząd, by w wyznaczonym przez Komisję Europejską trzymiesięcznym terminie zaangażował się wraz z wszystkimi partiami w Sejmie w poszukiwanie rozwiązania kryzysu, które będzie zgodne z opinią Komisji Weneckiej Rady Europy oraz zaleceniami Komisji Europejskiej. Rezolucja odnosi się też do innych spraw, które budzą zaniepokojenie jej autorów, w tym sytuacji mediów publicznych, ustawy o policji, prokuraturze, służbie cywilnej i planu wycinki Puszczy Białowieskiej.