Pod nadzorem prokuratury stołeczna policja prowadzi dochodzenie w sprawie ataku na profesora UW w tramwaju. Za naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia trwający nie dłużej niż 7 dni, grozi grzywna, ograniczenie wolności albo do 2 lat więzienia.

Jak powiedział we wtorek PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej Michał Dziekański, dochodzenie policji nadzoruje Prokuratura Rejonowa Warszawa-Wola. "Mamy pewnego rodzaju ustalenia; koncentrują się one na tym, kto dopuścił się tego czynu" - dodał.

Podstawą dochodzenia jest art. 157 par. 2 Kodeksu karnego mówiący o naruszeniu czynności narządu ciała lub rozstroju zdrowia trwającym nie dłużej niż 7 dni. Czyn zakwalifikowano jako występek chuligański. Kodeks karny stanowi, że skazując za taki występek, sąd wymierza karę w wysokości nie niższej od dolnej granicy ustawowego zagrożenia, zwiększonego o połowę.

Jak podawały media, powołując się m.in. na poszkodowanego profesora Jerzego Kochanowskiego z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, do ataku doszło w ubiegły czwartek, gdy profesor rozmawiał po niemiecku z kolegą z Uniwersytetu w Jenie. Naukowiec został ranny w głowę, sprawę sam zgłosił policji. Według mediów na atak nie zareagował motorniczy ani też praktycznie nikt z pasażerów.

Jak mówiła wcześniej oficer prasowy wolskiej policji podkom. Marta Sulowska, poszukiwani są ewentualni świadkowie zdarzenia. Ze wstępnych informacji policji wynika, że sprawca był jeden. Przesłuchano m.in. motorniczego tramwaju.

ZTM Warszawa podał, że Tramwaje Warszawskie wyjaśniają sprawę pobicia profesora. Poinformowano, że TW zamierzają wprowadzić pełen monitoring w tych pojazdach, które go jeszcze nie posiadają (40 proc. taboru). Władze spółki wyraziły też ubolewanie z powodu reakcji motorniczego, który nie wykazał należytego zrozumienia wobec poszkodowanego.