Proces dwóch 17-letnich Anglików, oskarżonych o kradzież w Muzeum Auschwitz rzeczy pozostałych po Żydach, których Niemcy zgładzili podczas wojny w komorach gazowych, rozpoczął się w piątek przed Sądem Okręgowym w Krakowie. Żaden z nich nie przyznaje się do winy.

Anglicy zostali zatrzymani w czerwcu ub.r. przez straż Muzeum, gdy na terenie byłego obozu Auschwitz II-Birkenau wygrzebywali z ziemi przedmioty i chowali je do kieszeni. Zbierali je w rejonie, w którym w czasach funkcjonowania obozu znajdowały się magazyny z mieniem zagrabionym Żydom. W chwili zatrzymania mieli przy sobie m.in. części maszynki do golenia i kawałki szkła zbrojonego ze świetlików w baraku.

Oskarżeni wyjaśniali w piątek, że jedynie podnieśli z ziemi przedmioty, które chcieli obejrzeć i spytać o nie przewodnika. Zanim zdołali to zrobić, zatrzymał ich pracownik straży.

Za kradzież dóbr o szczególnym znaczeniu dla kultury, a za takie uznali przedmioty prokurator i Muzeum Auschwitz, grozi kara do 10 lat więzienia.

Sąd wyznaczył kolejną rozprawę na 7 października.

Latem ub.r., po zatrzymaniu, Anglicy początkowo przyznali się do winy i chcieli dobrowolnie poddać się karze. Usłyszeli zarzuty i wrócili do kraju. Po wynajęciu obrońców zmienili jednak zdanie tłumacząc, że nie mieli świadomości, iż były to przedmioty o szczególnym znaczeniu dla kultury.

Sprawa trafiła do krakowskiego Sądu Okręgowego. Obrońcy domagali się jej umorzenia z uwagi na brak znamion czynu zabronionego. Powoływali się na opinię historyka, z której wynikało, że znalezione przez oskarżonych przedmioty nie stanowiły dobra o szczególnym znaczeniu dla kultury, a jedynie "destrukty i rzecz masową, która nie była chroniona". Obrońcy twierdzili, że mężczyźni podnieśli je z ziemi chcąc o nie spytać przewodnika. Prokuratura i Muzeum żądały odrzucenia wniosku adwokatów.

W marcu br. sąd zadecydował, że znalezione przez Anglików przedmioty nie stanowią dobra o szczególnym charakterze dla kultury, a ich brak nie wpływa na status muzeum, które takim miejscem w całości jest; przedmioty nie zostały zabezpieczone, lecz niszczały pozostawione na ziemi. Nie były też zewidencjonowane jako zabytki. Sąd uznał też, że Anglicy nie zostali prawidłowo poinformowani o zasadach obowiązujących w Muzeum. Kwestię zarzutu kradzieży, stanowiącej w tym przypadku wykroczenie, przekazano do rozpatrzenia sądowi rejonowemu w Oświęcimiu.

Przeciwko takiemu stanowisku wystąpiły wszystkie strony. Obrońcy uważali, że sprawa powinna zostać umorzona. Z kolei Muzeum Auschwitz podkreśliło, że cały teren Miejsca Pamięci wraz z wszystkimi elementami wyposażenia i instalacji byłego obozu, które znajdują się na jego terenie, jest dobrem o szczególnym znaczeniu dla kultury. Jak podkreślono: „były obóz nie stanowi samodzielnego bytu, odrębnego od znajdujących się w nim elementów, lecz stanowi ich sumę”.

Muzeum przypomniało, że brak indywidualnego wpisania przedmiotów do rejestru zabytków oraz fakt, że nie zostały one zabezpieczone przez służby muzealne, nie był w przeszłości przeszkodą, by w analogicznych sprawach ten sam krakowski sąd uznawał podobne elementy za szczególnie ważne dla kultury. Sprawy kończyły się wyrokami więzienia w zawieszeniu.

Muzeum nie zgodziło się też z twierdzeniem, iż oskarżeni nie zdawali sobie sprawy ze szczególnego charakteru przedmiotów. Tablice umieszczone przy wejściu i na trasie zwiedzania, w tym w rejonie dawnych magazynów mienia ofiar, informują, także w języku angielskim, iż teren Muzeum jest chroniony i zabrania się przemieszczania i wynoszenia z niego jakichkolwiek rzeczy.

W czerwcu krakowski Sąd Apelacyjny uwzględnił stanowiska prokuratury i Muzeum. Postanowił, że sprawą kradzieży zajmie się sąd okręgowy. Ma on ocenić zarówno intencje sprawców, jak i kwestie, czy ukradzione przedmioty są dobrem o szczególnym znaczeniu dla kultury.

Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.

Pod koniec wojny Niemcy, którzy zacierali ślady swych zbrodni, podpalili magazyny, w których gromadzili rzeczy po zgładzonych. Współcześnie co pewien czas na powierzchni pojawiają się fragmenty mienia, które dziesiątki lat spoczywały pod ziemią. Muzealnicy zbierają je, ale nie prowadzą tam badań archeologicznych, gdyż były obóz traktowany jest jako cmentarz. (PAP)