Urzędujący od wtorku nowy polski ambasador Arkady Rzegocki odwiedził w środę Harlow na południowym wschodzie Anglii, gdzie w wyniku ataku motywowanego najprawdopodobniej nienawiścią na tle narodowościowym zmarł 40-letni Polak.

Rzegocki, który przyjechał do Harlow wraz z wiceministrem edukacji i lokalnych posłem konserwatywnym Robertem Haflonem, złożył kwiaty w miejscu, gdzie na dwóch Polaków - 40-letniego Arkadiusza J. i jego kolegę - napadła w sobotę grupa miejscowych nastolatków.

Na krótkiej konferencji prasowej zapewniali, że tragiczne wydarzenia sobotniej nocy powinny zmusić obie społeczności - polską i brytyjską - do refleksji nad tym, jak dyskutuje się o migracji i jej skutkach dla Wielkiej Brytanii.

"Ta bardzo przykra sytuacja powinna zostać przez nas przemyślana, Polaków i Brytyjczyków, żeby do tego typu sytuacji nie dochodziło w przyszłości. To, co tu się wydarzyło, porusza oba nasze narody i to daje nadzieję na naszą wspólną refleksję" - powiedział Rzegocki.

Jak zapewnił, rodzina ofiary będzie otrzymywała wsparcie konsularne "dziś, ale też za tydzień, za miesiąc". "Nie pozostawimy ich bez opieki" - oświadczył.

Z kolei Haflon ocenił, że jego zdaniem do tragedii mogły przyczynić się antagonizujące wypowiedzi części brytyjskich polityków, którzy wykorzystywali imigrantów do straszenia Brytyjczyków i siania niechęci między społecznościami.

Haflon, który wbrew swoim własnym wyborcom w Harlow opowiedział się w czerwcowym referendum za pozostaniem Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej, podkreślił, że "znacząca większość zwolenników Brexitu zagłosowała w ten sposób z powodu realnych obaw, ale niewielka grupa wykorzystuje podziały do swojej rasistowskiej agendy".

"Nie tylko my, politycy, ale wszyscy - liderzy lokalnej społeczności, księża, dziennikarze, biznesmeni - musimy się zastanowić nad tym, dlaczego pozwalamy im na takie pobudzanie nastrojów antyimigranckich" - powiedział, dodając, że będzie "stanowczo" bronił polskiej społeczności, która jego zdaniem miała znaczący, pozytywny wkład w rozwój miasta.

Do tragedii doszło w sobotni wieczór. Tuż przed północą dwóch Polaków jedzących pizzę na placu handlowym The Stow zostało zaatakowanych przez grupę ponad 20 nastolatków, chłopaków i dziewczyn. Przybyły na miejsce patrol policji znalazł obu mężczyzn - 40-letniego Arkadiusza J. i jego 43-letniego kolegę - nieprzytomnych, leżących na chodniku. Obaj zostali natychmiast zabrani do szpitala. Młodszy z nich zmarł w poniedziałek wieczorem w Addenbrooke Hospital w Cambridge w wyniku odniesionych ran głowy. Starszy został wypisany po krótkiej hospitalizacji i jest w szoku - samego wydarzenia nie pamięta, bo ocknął się dopiero w szpitalu.

Z Harlow Jakub Krupa (PAP)