Grupa ukraińskich intelektualistów i polityków, w tym były prezydent Leonid Krawczuk, zwróciła się do parlamentu w Kijowie z apelem o ustanowienie dni pamięci – jak to określono - ofiar polskich zbrodni przeciwko Ukraińcom.

Ma to być odpowiedź na lipcową uchwałę Sejmu w sprawie Wołynia. Głosi ona, że ofiary zbrodni popełnionych w latach 40. przez ukraińskich nacjonalistów nie zostały należycie upamiętnione, a masowe mordy nie zostały nazwane, zgodnie z prawdą historyczną, ludobójstwem. Wyrażono w niej zarazem szacunek wobec Ukraińców, którzy ratowali Polaków.

„Ta uchwała narusza wszystkie wcześniejsze dwustronne ustalenia i oceny konfliktu polsko-ukraińskiego w latach 1943-45” – oświadczył we wtorek na konferencji prasowej w Kijowie jeden z sygnatariuszy apelu, były dyplomata Wołodymyr Wasyłenko.

Uznano w nim, że uchwała Sejmu „zniekształca prawdę historyczną”, „manipuluje faktami” i zawiera „politycznie nieodpowiedzialne i niepoprawne z prawnego punktu widzenia oskarżenia wobec ukraińskiego ruchu narodowowyzwoleńczego o dokonanie zbrodni ludobójstwa na obywatelach II Rzeczpospolitej”.

Autorzy ukraińskiej petycji chcą, by Rada Najwyższa (parlament) Ukrainy w odpowiedzi na decyzję Sejmu „uznała za zbrodnicze działania strony polskiej na ukraińskich terytoriach etnicznych przed, w czasie i po drugiej wojnie światowej”.

W petycji zaproponowano, by parlament ogłosił trzy daty upamiętniające ofiary konfliktu ukraińsko-polskiego: 23 września jako „Dzień (pamięci) polskich represji wobec autochtonicznej ludności ukraińskiej Galicji”, 25 grudnia jako „Dzień pamięci ludobójczego wyniszczenia przez polskie podziemie autochtonicznie ukraińskiej ludności na odwiecznie ukraińskich ziemiach” oraz 25 kwietnia jako „Dzień pamięci Ukraińców, którzy padli ofiarą przymusowej deportacji, dokonanej przez państwo polskie”.

Wyjaśniono, że pierwsza data odnosi się do podjętej 23 września 1930 r. decyzji polskich władz o – jak czytamy - „szerokich antyukraińskich działaniach represyjnych”. Druga data ma upamiętniać 25 grudnia 1942 r., kiedy „polskie formacje zbrojne rozpoczęły masowe zabijanie Ukraińców”, a trzecia – 28 kwietnia – odnosi się do 1947 r., gdy rozpoczęła się akcja przesiedlania Ukraińców, znana jako Akcja Wisła.

Autorzy petycji pozytywnie ocenili przy tym wspólną deklarację podpisaną 24 sierpnia w Kijowie przez prezydentów Polski i Ukrainy, Andrzeja Dudę i Petra Poroszenkę. Szefowie państw odnotowali w niej m.in. "obecność tragicznych stron w historii polsko-ukraińskich stosunków" oraz podkreślili wagę "konstruktywnego polsko-ukraińskiego dialogu, opartego na prawdzie historycznej oraz wysiłkach polskich i ukraińskich polityków, historyków, intelektualistów i hierarchów kościelnych, aktywnie uczestniczących w procesie pojednania i porozumienia w kwestiach historycznych".

Inicjatorzy opublikowanego we wtorek apelu zwrócili się do „zdrowych sił polskiego życia politycznego i społeczeństwa o przeciwdziałanie obecnej w Polsce, przepełnionej fobią antyukraińską i rewanżyzmem histerii", zachęcając do wspólnej pracy nad wznowieniem dialogu ukraińsko-polskiego i prosząc o powstrzymanie się "od jednostronnych działań, które szkodzą budowaniu przyjaznych stosunków między Ukrainą i Polską”.

„Polityka porozumienia zagwarantuje naturalny sojusz Ukrainy i Polski w walce z odwiecznym wspólnym wrogiem – Rosją. Wzmocnienie strategicznego partnerstwa Ukrainy i Polski w tych trudnych czasach wzmocni bezpieczeństwo naszych krajów i całej Europy” – głosi apel.

Autorzy petycji mają nadzieję, że deputowani zajmą się nią w trakcie rozpoczynającej się we wrześniu jesiennej sesji parlamentu. Prócz Krawczuka pod dokumentem podpisało się ponad 80 osób: m.in. były ambasador Ukrainy w Polsce Dmytro Pawłyczko, dwaj byli ministrowie spraw zagranicznych, Borys Tarasiuk i Wołodymyr Ohryzko, dysydenci Iwan Dziuba i Mychajło Horyń, a także literaci, historycy i byli członkowie ukraińskiego parlamentu.

Komentując apel grupy ukraińskich intelektualistów i polityków, szef sejmowej komisji łączności z Polakami za granicą Michał Dworczyk (PiS) powiedział we wtorek PAP, że wielu ukraińskich polityków walczy nie o prawdę, lecz o zyski polityczne; postrzegają relacje z Polską jako konfrontację.

Dworczyk nawiązał do wywiadu, którego udzielił deputowany do parlamentu Ukrainy Jurij Szuchewycz, który - jak zaznaczył Dworczyk - "pokazuje prawdziwą twarz nacjonalizmu ukraińskiego, polityków, którzy są ukraińskimi nacjonalistami i są niechętnie nastawieni do Polski".

Szuchewycz w wywiadzie zamieszczonym w ostatnim "Magazynie Świątecznym" "Gazety Wyborczej" stwierdził m.in.: "Nie można być prawdziwym ukraińskim patriotą, odrzucając Banderę. OUN był jedynym prawdziwie niepodległościowym niezależnym nurtem politycznym, dla którego wolność Ukrainy była wartością najwyższą, i jest to rzecz niepodlegająca dyskusji".

Powiedział też: "Towarzysze mojego ojca z UPA często mi opowiadali, że gdy oni walczyli z Sowietami albo Niemcami, to AK tylko czekała, żeby zadać im cios od tyłu".

Jak zaznaczył Dworczyk, wielu polityków na Ukrainie widzi relacje z Polską jako "rodzaj konfrontacji". "Walka jest nie o prawdę, a o zyski polityczne" - dodał.

"Ten apel jest kontynuacją takich działań. Pan prezydent Krawczuk, który do niedawna podpisywał różnego rodzaju apele o pojednanie, pokazuje również swoją prawdziwą twarz, udowadniając, że poprzednie działania były rodzajem obłudy i gry politycznej obliczonej na partykularne polityczne interesy"- powiedział Dworczyk.

Na początku sierpnia w Radzie Najwyższej zarejestrowano już projekt rezolucji upamiętniającej "ofiary ludobójstwa dokonanego przez państwo polskie na Ukraińcach w latach 1919-1951". Jej autorem jest niezrzeszony deputowany Ołeh Musij.

Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)