Grupa amerykańskich prokuratorów uda się w najbliższych dniach do Turcji, aby zapoznać się z zarzutami wobec mieszkającego w USA islamskiego kaznodziei Fethullaha Gulena oskarżanego przez Ankarę o zorganizowanie nieudanego puczu – podała agencja Bloomberg.

75-letni Gulen, dawny sojusznik, a obecnie wróg prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana, od 1999 roku przebywa na dobrowolnym uchodźstwie w USA. Rząd w Ankarze zwrócił się do władz w Waszyngtonie o jego ekstradycję.

Zaapelował o nią w czwartek po raz kolejny turecki prezydent. "USA jako strategiczny partner Turcji powinny ułatwić postępowanie w sprawie ekstradycji Gulena, a nie utrudniać" – powiedział.

Kaznodzieja zaprzecza, by miał jakikolwiek udział w przygotowaniu puczu. Od lat, a zwłaszcza od czasu ujawnienia w 2013 r. skandalu korupcyjnego sięgającego aż po szczyty władzy w Turcji , w tym – prezydenta Erdogana, Gulen jest oskarżany o to, że próbuje zdalnie zorganizować "państwo równoległe".

Prokuratura Turcji wystąpiła we wtorek o podwójne dożywocie oraz 1900 lat pozbawienia wolności dla mieszkającego w Pensylwanii Gulena. W liczącym ponad 2,5 tys. stron akcie oskarżenia, wystawionym przez prokuraturę regionu Usak na zachodzie kraju, kaznodziei zarzuca się "próbę siłowego obalenia porządku konstytucyjnego" w Turcji oraz "utworzenie zbrojnej grupy terrorystycznej i kierowanie nią".

W akcie oskarżenia zaznaczono, że sieć Gulena, zwana przez Ankarę FETO (organizacją terrorystyczną Fethullah), zinfiltrowała liczne instytucje państwowe i przeniknęła do służb wywiadowczych. Ugrupowanie miało mieć swoich ludzi w fundacjach, prywatnych szkołach, firmach ubezpieczeniowych i mediach i według oskarżenia planowało przejąć kontrolę nad życiem publicznym w państwie.

FETO oskarżane jest o zgromadzenie funduszy od biznesmenów pod przykrywką "prezentów" i przekazanie pieniędzy do Stanów Zjednoczonych za pośrednictwem banków w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, RPA, Tunezji, Maroku Jordanii i Niemiec - podała agencja Anatolia.

Od nieudanej próby wojskowego zamachu w Turcji prowadzone są na wielką skalę czystki wymierzone w osoby podejrzewane o przynależność do ruchu Gulena. Mają one na celu, jak argumentują władze, wyeliminowanie sympatyków Gulena z administracji publicznej, armii, sądownictwa, szkolnictwa wyższego czy gospodarki.

Turecki premier Binali Yildirim mówił w tym tygodniu, że 80 tys. osób zawieszono w pełnionych obowiązkach, ponad 40 tys. przesłuchano, a 20 tys. osób usłyszało zarzuty.

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan powiedział w czwartek, że winę za ostatnie zamachy, w których zginęło co najmniej sześć osób, ponoszą zwolennicy islamskiego kaznodziei Fethullaha Gulena; o ataki oskarżani są również bojownicy Partii Pracujących Kurdystanu.

Erdogan powiedział w wystąpieniu telewizyjnym, że to "organizacja terrorystyczna Gulena" stoi za ostatnimi zamachami zorganizowanymi przez Partię Pracujących Kurdystanu (PKK), gdyż "dzieli się (z PKK) informacjami i danymi wywiadu". Podkreślił, że nie "ma w istocie różnicy" między PKK a "terrorystyczną organizacją gulenistów".

Gulen, który jest islamskim teologiem i kaznodzieją, a także człowiekiem głęboko religijnym, ma najprawdopodobniej niewiele wspólnego ze świecką i lewicową partią kurdyjską domagającą się większej autonomii dla Kurdów w Turcji – skomentowała te zarzuty agencja Reutera.