Handlarz bronią, podejrzany o sprzedanie pistoletu sprawcy lipcowej strzelaniny w Monachium, wskazał policji miejsce ukrycia skrzynki z bronią automatyczną, półautomatyczną i amunicją - poinformował w środę rzecznik prokuratury we Frankfurcie nad Menem.

31-letni podejrzany nie posiadał pozwolenia na broń, którą miał przy sobie w chwili zatrzymania we wtorek - podali śledczy. Jak dodano, według wstępnych ustaleń po pierwszym przesłuchaniu pozostający na bezrobociu mężczyzna utrzymywał się z bezprawnej sprzedaży broni. Pistolet użyty w ataku, Glock 17, oraz pasująca do niego amunicja zostały kupione za 4350 euro - dodano.

Jeszcze w środę mężczyzna, mieszkaniec Marburga w Hesji, w środkowych Niemczech, stanie przed sędzią decydującym o wydaniu nakazu aresztowania. Na tym etapie dochodzenia prokuratura nie chciała spekulować o możliwym wymiarze kary.

Policja podejrzewała od początku, że sprawca masakry nabył pistolet Glock kalibru 9 mm za pośrednictwem internetowej ukrytej sieci darknet.

Rzecznik bawarskiego Landowego Urzędu Kryminalnego (LKA) zauważył w środę, że sprawca masakry miał okazję pozbawić życia kolejne osoby, ale "widocznie nie chciał już zabijać nikogo więcej".

Do domniemanego sprzedawcy broni użytej w ataku policja w Marburgu dotarła przy okazji śledztwa przeciwko dwóm innym osobom, które kupiły broń z tego samego źródła. Zatrzymania mężczyzny dokonano we wtorek podczas kontrolowanej transakcji.

18-letni Niemiec pochodzenia irańskiego, najprawdopodobniej chory psychicznie, zastrzelił 22 lipca w centrum handlowym w Monachium dziewięć osób, ranił 36, a następnie popełnił samobójstwo. Podczas śledztwa wyszło na jaw, że był sympatykiem Andersa Behringa Breivika - norweskiego skrajnie prawicowego terrorysty, który dokładnie pięć lat wcześniej dokonał zamachu w Norwegii, zabijając 77 osób w Oslo i na wyspie Utoya.(PAP)

akl/ ro/