Wojny nie należy gloryfikować; wojna jest koszmarem i nieszczęściem, tragedią i dramatem - powiedziała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz podczas niedzielnych uroczystości przed Pomnikiem Powstania Warszawskiego, w przededniu 72. rocznicy wybuchu zrywu.

"Być zwyciężonym i nie ulec, to zwycięstwo - napisano w ostatnim numerze Biuletynu Informacyjnego Armii Krajowej. +Z przelanej krwi, zespołowego trudu i znoju, z męki naszych ciał i dusz powstanie nowa Polska. Wolna, silna i wielka+ - takie było marzenie powstańców" - mówiła prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz podczas uroczystości pod Pomnikiem Powstania Warszawskiego na stołecznym Placu Krasińskich. "Zanim jednak ono się spełniło, Warszawa wypełniła się morzem krwi i została prawie kompletnie zniszczona" - dodała.

Podkreśliła, że jest jej niezmiernie przykro, że w uroczystości, ze względów zdrowotnych, nie mógł wziąć udziału generał Zbigniew Ścibor-Rylski. "1 sierpnia 1944 r. o godzinie 17 wybiła godzina bohaterstwa, nadziei, wiary w zwycięstwo (...) To były 63 dni łączniczek, sanitariuszek, powstańców, harcerzy, poczty polowej, kanałowych przewodników, a nade wszystko też cierpienia ludności cywilnej i osamotnienia w walce i zagłady miasta" - przypomniała.

"Sensem obchodzenia kolejnych rocznic wybuchu powstania warszawskiego jest wspomnienie pomordowanych, podziękowanie i oddanie czci żyjącym i uświadomienie młodym pokoleniom jak straszna jest wojna. Wojny nie należy gloryfikować - wojna jest koszmarem i nieszczęściem, tragedią i dramatem. Chociaż powstanie warszawskie jest odległym historycznym wydarzeniem, pozostaje ono nadal i zawsze będzie jednym z istotnych elementów tożsamości Warszawy. Ponieważ wyrasta z jej historii, z poległych i tych, którzy zginęli w tym powstaniu - to było prawie 200 tysięcy osób" - zaznaczyła Gronkiewicz-Waltz.

Jak zauważyła, co roku odżywa dyskusja o słuszności powstańczego zrywu. "Dla nas jednak nie są ważne historyczne oceny; dla nas są ważne osobiste motywacje powstańców. O powodach przystąpienia do powstania warszawskiego Władysław Bartoszewski mówił tak: ktoś to przecież powinien zrobić. Ktoś powinien reagować, ktoś powinien przeciwstawić się, ktoś powinien protestować. Ja sobie też zadawałem takie pytania i znajdowałem taką odpowiedź - jeśli ktoś, to dlaczego nie ja?" - mówiła.

Jak powiedziała, powstanie jest również przestrogą, przypomnieniem, że wolność nie jest dana raz na zawsze. "Oby nigdy już Warszawa nie była miejscem próby takiej, jaką przeżyliście wy, powstańcy. Pamiętajmy, że historii nie da się napisać na nowo. Próbowano wiele razy was dzielić, bez powodzenia. Od 1945 roku byliście przedmiotem podziału. Nie poddaliście się nigdy temu (...) Nie długością walki mierzy się patriotyzm, lecz tym, ile było w was miłości do Warszawy, jej obrony i odbudowy" - podkreśliła prezydent stolicy.