Pierwsze przymiarki do relokacji wojsk i spotkanie państw członkowskich dotyczące walki z Państwem Islamskim – Sojusz wdraża to, o czym była mowa w Warszawie. Wciąż ustalane jest, które państwa wyślą żołnierzy do bojowych grup batalionowych na Litwę, Łotwę, do Estonii i Polski (na razie znane są tylko tzw. państwa ramowe, czyli Kanada, Niemcy, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania).
Wiadomo już jednak, że Kanadyjczycy wydelegują najpewniej ok. 450 żołnierzy i sześć samolotów bojowych, które miałyby stacjonować na Łotwie. Z kolei Brytyjczycy wyślą do Estonii ok. 500, a do Polski – ok. 150 żołnierzy. Jeśli zaś chodzi o udział Wojska Polskiego, to liczący ok. 200 osób kontyngent prawdopodobnie zostanie wysłany również do Rumunii, a kolejna grupa ma trafić na Łotwę. Na komunikat NATO dotyczący dokładnego składu poszczególnych grup bojowych przyjdzie nam zapewne poczekać do końca roku. Na wschodniej flance mają się one pojawić na początku 2017 r.
Reakcje Rosji na decyzje ogłoszone podczas szczytu w Warszawie były stosunkowo umiarkowane, co spowodowało, że w ostatnich tygodniach nieco mniej mówiło się o nowej zimnej wojnie. Już kilka dni po szczycie – w lepszej atmosferze niż poprzednie – odbyło się spotkanie rady NATO–Rosja. Jens Stoltenberg podkreślił, że choć nie we wszystkim się zgodzono, to przynajmniej przedstawiono swoje punkty widzenia.
Jednak choć na spotkaniu poruszono kwestie dotyczące zmniejszania ryzyka i napięcia nad Bałtykiem, gdzie rosyjskie samoloty często dopuszczają się prowokacji, to... nic w tej kwestii się nie zmieniło. Minister obrony Bułgarii Nikołaj Nenczew stwierdził właśnie, że rosyjskie samoloty regularnie naruszają przestrzeń powietrzną tego kraju. Tymczasem już od września polskie MiG-29 mają uczestniczyć w misji air policing nad Bałkanami – do spółki z innymi państwami NATO będą strzegły nieba nad Bułgarią i Rumunią.
Na szczycie w Warszawie zapowiadano również spotkanie globalnej koalicji do walki z samozwańczym Państwem Islamskim (Da’isz) na szczeblu ministrów obrony i spraw zagranicznych. Choć Sojusz oficjalnie nie bierze w niej udziału, to przystąpiły do niej wszystkie państwa członkowskie Sojuszu, a na ubiegłotygodniowym spotkaniu obecny był również Jens Stoltenberg. Sekretarz stanu USA John Kerry apelował do sojuszników m.in. o bardziej chętne dzielenie się danymi wywiadowczymi. Dyskutowano również o tym, jak przeciwstawić się propagandzie Da’isz w internecie.
– Powoli widać, że Państwo Islamskie traci militarnie i ma coraz większe problemy z pozyskiwaniem funduszy. Dlatego już teraz koalicja intensywnie dyskutuje o tym, jak wzmocnić szkolenie aparatu bezpieczeństwa w Iraku – mówi Wojciech Lorenz, analityk ds. bezpieczeństwa w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. Obecnie irackie siły przygotowują się do odbicia Mosulu, dużego miasta na północy kraju o znaczeniu strategicznym. – W naszym interesie narodowym leży zarówno wzmocnienie wschodniej flanki NATO, jak i ustabilizowanie sytuacji w południowym sąsiedztwie Sojuszu – mówił minister obrony Antoni Macierewicz.
Z polskiej perspektywy warto zwrócić uwagę na jeszcze dwie rzeczy. Podczas jednego z wygłoszonych w Stanach Zjednoczonych przemówień szef resortu odniósł się do kwestii finansowania Wojska Polskiego. – Obecnie przeznaczamy na obronę 2 proc. PKB, ale planujemy podnieść te wydatki do 3 proc. Sprawi to, że będziemy drudzy w kolejności po naszych amerykańskich przyjaciołach – zapowiadał polityk. To kolejna taka deklaracja – i choć wiadomo, że ma się to odbywać stopniowo – otwarte pozostaje pytanie, czy wzrost budżetu MON liczonego jako odsetek PKB rozpocznie się już w 2017 r. Patrząc na inne wydatki rządu, wydaje się to mało realne.
Drugą ciekawą kwestią jest najnowsza analiza Atlantic Council dotycząca tego, jak Polska i NATO mogłyby się przeciwstawić Rosji. Specjaliści stwierdzają oczywiście, że Warszawa powinna wzmocnić swoje możliwości obronne (m.in. w kwestii zasięgu radarów i naprowadzania pocisków na cel), ale – co najciekawsze – zwracają uwagę także na to, że powinniśmy złożyć deklaracje polityczne na kilku płaszczyznach. Jedna z deklaracji powinna stwierdzać, że w razie napaści na kraje bałtyckie czy Rumunię Polska – nie czekając na wspólną decyzję Sojuszu – przyjdzie tym krajom z pomocą. Poza tym dobrze by było, gdybyśmy jasno powiedzieli, że w przypadku ataku Rosji nie zawahamy się uderzyć głęboko na jej terytorium, m.in. za pomocą pocisków JASSM o zasięgu ok. 400 km. Zdaniem analityków Atlantic Council powinniśmy również publicznie ogłosić listę potencjalnych celów w obwodzie kaliningradzkim oraz zadeklarować, że w razie konfliktu wyślemy nasze siły specjalne, by zniszczyć niektóre z nich.
NATO rozstanie się z Turcją? Ekspert: Im szybciej to nastąpi, tym lepiej. Czytaj na Forsal.pl