Węgierski premier Victor Orban opowiedział się w sobotę za utworzeniem europejskiej armii. Pomysł ten co jakiś czas pojawia w dyskusjach w UE. Przeciwna idei unijnego wojska była Wielka Brytania, ale w perspektywie Brexitu temat znów powraca.

Dla Orbana to właśnie planowane wystąpienie Wielkiej Brytanii z Unii jest argumentem przemawiającym na rzecz powstania europejskiej armii. Na spotkaniu z uczestnikami uniwersytetu letniego w Baile Tusnad w Rumunii premier Węgier tłumaczył, że NATO jest ważną organizacją, która przyczynia się do bezpieczeństwa Węgier i której parasol ochronny jest dla Europy Środkowej sprawą kluczową. Jednakże wraz z Brexitem UE siła wojskowa kontynentu znacznie zmaleje.

Dlatego należy stworzyć europejską armię, która będzie rzeczywistą wspólną siłą wojskową, będzie miała wspólne pułki, wspólny język na szczeblu dowodzenia i wspólne struktury - ocenił Orban.

W marcu 2015 roku z podobną koncepcją wystąpił szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Propozycja ta padła w czasie zaostrzających się napięć i kryzysów w sąsiedztwie UE. W wywiadzie dla niemieckiej gazety "Welt am Sonntag" Juncker ocenił, że mając własną armię, Unia Europejska mogłaby wiarygodnie reagować na zagrożenia dla pokoju w krajach należących do UE lub z nią sąsiadujących. Jak zaznaczył, byłby to wyraźny sygnał pod adresem Rosji, że "traktujemy poważnie zamiar obrony europejskich wartości". Kilka tygodni później szef KE powtórzył swą propozycję, dodając przy tym, że "stado kur jest formacją bojową w porównaniu z polityką zagraniczną i bezpieczeństwa UE".

Propozycję Junckera poparł wówczas rząd Niemiec. Polscy politycy wypowiadali się na ten temat ostrożniej, wskazując na kluczową rolę NATO w zapewnieniu bezpieczeństwa Europy.

Przed tworzeniem struktur konkurencyjnych bądź powielających NATO zawsze przestrzegała Wielka Brytania, która do Wspólnoty przystąpiła w 1973 r.

Zdaniem komentatorów nawet jednak wystąpienie Wielkiej Brytanii z Unii nie sprawi, że pomysł utworzenia europejskiej armii doczeka się realizacji w niedalekiej przyszłości, m.in. ze względu na problemy budżetowe oraz niechęć państw członkowskich do dzielenia się suwerennością w tej dziedzinie.

Gdy Unia będzie mieć już za sobą turbulencje związane z Brexitem, może posunąć do przodu swoją wspólną politykę bezpieczeństwa i obrony, nie tworząc przy tym alternatywy dla NATO. Obie organizacje postanowiły zresztą wzmocnić swoje strategiczne partnerstwo: na ostatnim szczycie NATO w Warszawie ogłosiły wspólną deklarację w tej sprawie, zapewniając, że chcą się wzajemnie uzupełniać, a nie ze sobą konkurować.

Potwierdza to też przyjęta w czerwcu "Strategia Globalna UE", przygotowana przez szefową unijnej dyplomacji Federicę Mogherini. "Jako Europejczycy musimy wziąć na siebie większą odpowiedzialność za nasze bezpieczeństwo. Musimy być gotowi i zdolni do odstraszania odpowiedzi na zagrożenia z zewnątrz i ochrony naszych obywateli przed takimi zagrożeniami. Podczas gdy NATO istnieje, by bronić swoich członków - którzy w większości są krajami europejskimi - przed atakiem z zewnątrz, Europejczycy muszą być lepiej wyposażeni, wyszkoleni i zorganizowani, by w znaczącym stopniu uczestniczyć w takich wspólnych wysiłkach, jak również by działać autonomicznie, gdy zajdzie taka potrzeba" - podkreślono w dokumencie.

Zdaniem ekspertów możliwe jest, że nie wszystkie, a grupa państw wewnątrz UE zdecyduje się na ściślejszą współpracę wojskową, tworząc zalążek europejskich sił zbrojnych.

Jak dotąd, najbliższą powodzenia próbę utworzenia europejskiej armii podjęto na początku lat 50. XX wieku, kiedy to projekt przedstawił premier Francji Rene Pleven. Chodziło nie o sojusz, lecz sformowanie wspólnej armii, do której kontyngenty wystawiałyby europejskie państwa, zachowując prawo do utrzymania własnych sił zbrojnych. Europejska Wspólnota Obronna (EWO), którą zaproponował, miała przeciwstawić się rosnącej potędze ZSRR, a także być rozwiązaniem problemu remilitaryzacji RFN po II wojnie światowej. Choć w 1952 roku Francja, Włochy, RFN i kraje Beneluksu podpisały traktat w sprawie utworzenia EWO, to nigdy nie został on ratyfikowany. Do upadku projektu przyczyniły się m.in. śmierć Józefa Stalina i podpisanie rozejmu na Półwyspie Koreańskim w 1953 r.

Jednostką angażującą się m.in. w projekty w ramach Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony UE jest Eurokorpus. Powołany w 1992 r., początkowo jako jednostka francusko-niemiecka, jest obecnie wielonarodowym związkiem taktycznym, otwartym dla państw UE i NATO. Jego państwa ramowe to, oprócz krajów założycielskich, także Belgia, Hiszpania i Luksemburg, a wkrótce także Polska.

Efektywniejszemu wykorzystaniu przez państwa UE nakładów na obronność ma służyć koncepcja Pooling and Sharing, przedstawiona przed kilku laty przez Europejską Agencję Obrony (EDA). Zakłada ona wspólne wykorzystanie m.in. takich zdolności jak tankowanie w powietrzu czy patrolowanie obszarów morskich. Podobną inicjatywę - Smart Defence - koncentrującą się na wspólnych zakupach sprzętu wykorzystywanego przez wielu sojuszników sfomułowano w ramach NATO.

O idei wspólnej europejskiej armii wspomniał na ostatnim spotkaniu premierów państw Grupy Wyszehradzkiej w Warszawie szef czeskiego rządu Bohuslav Sobotka, mówiąc o potrzebie zdolności UE do ochrony zewnętrznych granic, przeciwstawienia się migracji, zapobiegania terroryzmowi oraz lepszej współpracy w zakresie obrony.