Centroprawicowy premier Bułgarii Bojko Borysow przestrzegł w piątek przed groźbą fali migracji z Turcji. Według niego porozumienie UE-Turcja praktycznie nie jest przestrzegane. Codziennie w Bułgarii zatrzymuje się po 150-200 migrantów - dodał.

W wywiadzie dla komercyjnej telewizji Nowa Borysow oświadczył: „Gdybym był wróżką, powiedziałbym, że prognozy dla świata są bardzo złe. Nie widzę nic w najbliższej przyszłości, co mogłoby uspokoić świat”.

Sytuację na bułgarsko-tureckiej granicy po próbie zamachu stanu w Turcji sprzed tygodnia Borysow scharakteryzował jako dramatyczną. „Z tamtej strony jest ruch. Codziennie na terytorium Bułgarii zatrzymujemy po 150-200 migrantów” - oświadczył. Całe siły są skoncentrowane na granicy z Turcją, granica z Grecją, z wyjątkiem kilku punktów, w ogóle nie jest kontrolowana - mówił.

Jak dodał, na granicy z Turcją znajdują się szef policji granicznej, kierownictwo MSW i wysocy rangą dowódcy wojskowi. "Umacniamy kontrolę. Niestety, porozumienie (Turcji) z UE praktycznie nie jest przestrzegane. Najważniejszym problemem była turecka ustawa antyterrorystyczna, którą należało zmienić. Teraz, w warunkach stanu wyjątkowego, nawet ona wydaje się łagodna. Przygotowujemy się do dużych problemów z falą migrancką” – podkreślił Borysow.

„Europa jest zaniepokojona tym, co się dzieje; UE, (szefowa dyplomacji) Federica Mogherini, (komisarz ds. polityki sąsiedztwa) Johannes Hahn mówili, że to (co dzieje się w Turcji) jest niedopuszczalne, turecka strona odpowiada, że to nie ich sprawa. Nie widzimy nic, co mogłoby nas nastroić optymistycznie” – mówił.

Według Borysowa Bułgaria jako zewnętrzna granica UE znajduje się w szczególnie delikatnej sytuacji nie tylko z uwagi na Turcję, lecz i napięcia w regionie Morza Czarnego.

„Stosunki między mocarstwami stają się nie do zniesienia. Każdy mały regionalny konflikt, każdy mały incydent może spowodować wybuch. Rosyjskie samoloty ponownie zaczęły zbliżać się do naszej granicy powietrznej. Czynią to regularnie. Przylatują z Morza Czarnego blisko do nas i zawracają. Lecz zgodnie z planem NATO my podrywamy w powietrze dwa myśliwce. Coraz bardziej niepokojąca jest sytuacja na naszym Morzu Czarnym” – powiedział premier i wyraził obawę, że „jak w sztuce teatralnej, gdy na ścianie wisi strzelba, w ostatnim akcie ona wystrzeli”.

Borysow powtórzył swoją wielokrotnie wyrażaną w ostatnich tygodniach tezę, że chciałby widzieć Morze Czarne jako szlak transportowy, region wydobycia gazu i rozwoju turystyki.

W rozmowie poinformował także, że napięcie w ostatnich dniach zmusiło go do przeanalizowania możliwego kandydata jego partii GERB (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii) w wyborach prezydenckich, które powinny odbyć się w październiku. Zdaniem Borysowa potrzebna będzie silna postać, łącząca naród, zdolna do podejmowania zrównoważonych decyzji. Nazwiska jednak nie podał, odmówił również odpowiedzi, czy sam zamierza kandydować.

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)