"Duch Święty obudził mnie w środku nocy i powiedział: to jest mój syn. Wtedy już wiedziałem, że on uratuje Amerykę. Dopiero potem on postanowił kandydować" - mówi Nathan Paikai, kaznodzieja chrześcijańskiego Kościoła ewangelikalnego na Hawajach.

Pastor Paikai, czarnoskóry brodacz w liturgicznych szatach, mówi o Donaldzie Trumpie, który dwie godziny później zostanie oficjalnie nominowany na kandydata Republikanów na konwencji Republikanów w Cleveland.

Hala Quicken Loans Arena powoli wypełnia się delegatami. Każdy stan chce się odróżnić – tych z Teksasu można poznać z daleka po kowbojskich kapeluszach z szerokim rondem, delegaci z Michigan ubrani są w jednakowe pomarańczowe koszulki, jak drużyna futbolowa, z numerami „16” na plecach (skrót od „2016”, czyli roku wyborów). Delegaci z Alaski przyjechali w kolorowych strojach rdzennej ludności indiańskiej.

Dlaczego czarnoskóry duchowny z Hawajów – stanu Baracka Obamy, z reguły głosującego na Demokratów – popiera Trumpa, kandydata białej większości, oskarżanego o granie w kampanii na antyimigranckich i rasowych nutach?

„Bóg mi tak kazał. Donald Trump kocha Amerykę ponad wszystko. On jest biznesmanem, a takich nam teraz potrzeba – nie zawodowych polityków” - mówi Paikai.

Czy Hillary Clinton nie kocha Ameryki? „Ależ skąd! Ona pozwoliła na śmierć czterech dyplomatów w Benghazi. Okłamała FBI w sprawie maili. Jako prezydent będzie nas okłamywać!” A Barack Obama – dodaje pastor – wcale nie urodził się na Hawajach. Metryka urodzenia przedstawiona telewidzom przez Biały Dom była sfałszowana.

Pastor odczyta potem w imieniu delegacji z Hawajów, ile głosów padło tam na Trumpa i innych kandydatów, a więc jest ważną postacią w swoim stanie.

Ale niekoniecznie typowym delegatem na konwencji. Derek Kreifels, prezes konserwatywnego think tanku State Financial Officers w Mission w stanie Kansas, uzasadnia swoje poparcie dla Trumpa w bardziej racjonalny sposób.

Nowojorski miliarder nie był jego faworytem – w prawyborach głosował najpierw na Marka Rubio, a kiedy ten się wycofał z wyścigu, na Teda Cruza. Ale obaj senatorowie przegrali, więc Kreifels poparł zwycięskiego miliardera z Nowego Jorku. Jest w końcu lojalnym Republikaninem.

„Pan Trump będzie wspaniałym prezydentem i dobierze sobie zespół odpowiednich współpracowników. Przyciąga do naszej partii robotników i związkowców. Jego przesłanie trafia do wszystkich Amerykanów; zwłaszcza to, co mówi o bezpieczeństwie kraju. Bo trzeba nazywać rzeczy po imieniu, na przykład nie bać się powiedzieć: +radykalny islam+, czego unika Obama” - mówi.

Kreifels uważa, że konwencja „przebiega znakomicie” i partia jednoczy się wokół Trumpa. Ale jego ataki na układy o wolnym handlu kłócą się przecież z zasadami konserwatyzmu?

Delegat z Kansas chwilę zastanawia się z odpowiedzią.

„Ostatnie osiem lat były tak ciężkie dla nas wszystkich... Mamy prezydenta, który nie rozumie gospodarki. Znam wielu Amerykanów, właścicieli drobnych firm, które nie mogą się rozwijać, bo dławią je rządowe regulacje wprowadzone za kadencji Obamy. Demokraci nie rozumieją, że firmy nie zatrudniają pracowników, jeśli zmusza się ich do płacenia minimalnej płacy. Więc to, co oferuje Trump, jest dziesięć razy lepsze niż to, co jest” - mówi.

Kreifels nie przejmuje się wypowiedziami Trumpa o NATO i komplementami dla Władimira Putina.

„Trump otoczy się odpowiednimi doradcami i będziemy kontynuować nasze sojusze” - mówi.

Dodaje, że obserwując to, co dzieje się w Europie, nie ma wątpliwości, że jego kandydat ma rację, gdy zapowiada budowę „muru” na granicy z Meksykiem

„Ameryka widzi, że Europa nie radzi sobie z imigrantami. Unia Europejska miała połączyć wszystkie kraje, a tymczasem tracą one swoją tożsamość i suwerenność. My chcemy pozostać Ameryką. Jesteśmy wielkim krajem” - mówi.

Byli republikańscy prezydenci i byli kandydaci do Białego Domu: ojciec i syn Bushowie, John McCain, Mitt Romney nie popierają Trumpa i zbojkotowali konwencję?

„Spokojnie. Oni w końcu zagłosują na niego. Bo przecież nie na Hillary” - mówi delegat z Kansas.

Sprawa imigrantów leży wszystkim delegatom na sercu. Lou Murray, agent ubezpieczeniowy z Quincy w stanie Massachusetts, napisał nawet o tym artykuły, wydrukowane w „Boston Globe” i lokalnych gazetach. Jest entuzjastą Geerta Wildersa, znanego antyimigranckiego polityka holenderskiego, którego notowania w sondażach wskazują, że także w jego kraju nacjonalistyczna prawica może dojść do władzy.

„Jak mamy sprawdzić wszystkich ludzi przybywających do USA, kiedy nawet CIA i FBI mówią, że agenci Państwa Islamskiego są we wszystkich stanach? Mamy prawdziwy problem. Mamy czekać na nowe Orlando?” - pyta Murray.

„Donald Trump jest czystym populistą i nacjonalistą, na którego czekaliśmy od czasu Teddy'ego Roosevelta (prezydenta w latach 1901-09). Nie jest przeciw imigracji, tylko przeciw nielegalnej imigracji. Możemy zabezpieczyć nasze granice. To istota suwerenności narodu. Nie jesteś zatroskany suwerennością Polski?” - pyta delegat z Massachusets.

„Co złego w tym, że się chce chronić własny kraj? Wierzę, że Donald Trump wygra tę kampanię, bo populizm, nacjonalizm i suwerenność to tematy dnia i Brexit tego dowiódł. To jest rok outsiderów. Demokraci popełnili okropny błąd, nie nominując Berniego Sandersa” - mówi Murray.

Na koniec rzuca: „Poparcie Amerykanów polskiego pochodzenia w USA (Polish Americans) to tajna broń Trumpa. Mam dwóch polskich sąsiadów, młodych imigrantów z Polski, i oni kochają Donalda Trumpa”.

Dean Berden, farmer i biznesman ze Snover w stanie Michigan, też kocha nominata Republikanów – popierał go od początku. Chociaż charakter jego pracy sugerowałby, że powinien popierać raczej Demokratów. Jego firma DB Solar LCC sprzedaje i instaluje panele słoneczne na dachach, a więc działa na froncie walki o alternatywne źródła energii, co jest konikiem amerykańskiej lewicy.

Ale Berden walczy z rządem. „Gdyby rząd z nami współpracował, nie byłoby problemu. Ale żeby instalować moje panele, muszę zdobyć dwadzieścia pozwoleń od urzędasów” - mówi.

Delegat z Michigan mieszka w domu „off grid”, czyli takim, który produkuje własną energię elektryczną.

Ma jeszcze inne powody, żeby nie lubić obecnej administracji w Waszyngtonie. „Nie czujemy się bezpieczni we własnym domu. Mój zięć pracuje w straży granicznej. Oni uważają, że w Ameryce przebywa 50 albo nawet 60 milionów nielegalnych imigrantów” - mówi.

Oficjalne szacunki to 10-12 milionów. „Rząd nie powie ci prawdy. To kłamcy. Jak Hillary. Ona powinna pójść do więzienia za Benghazi i maile” - mówi Berden. „Musimy położyć kres poprawności politycznej. Boimy się cokolwiek powiedzieć” - dodaje.

Przerywamy rozmowę, bo rozlegają się ogłuszające dźwięki rocka i na mównicę wchodzi Reince Priebus. Przewodniczący Narodowego Komitetu Republikańskiego otwiera obrady. Delegaci śpiewają „Gwiaździsty Sztandar” z rękami na sercu.