Ankara pozyska najlepiej wykształconych i potrzebnych gospodarce imigrantów. Zasypie luki na rynku pracy i zyska przychylność partnerów z Unii. Niezależnie od tego, jakimi intencjami kieruje się prezydent Recep Tayyip Erdogan, mówiąc o możliwości nadania obywatelstwa uchodźcom z Syrii, i Turcja, i on osobiście na tym skorzystają.
– Mamy zamiar pomóc naszym syryjskim przyjaciołom, oferując im, jeśli tego będą chcieli, możliwość uzyskania tureckiego obywatelstwa. Uważamy was za naszych braci i siostry. Nie jesteście daleko od swojej ojczyzny, a jedynie od waszych domów i ziemi, bo Turcja również jest waszą ojczyzną – mówił kilka dni temu Erdogan podczas spotkania z uchodźcami z Syrii w mieście Kilis w południowo-wschodniej części kraju. Szacuje się, że w Turcji przebywa około 2,7 mln Syryjczyków, którzy uciekli przed trwającą już szósty rok wojną domową, zdecydowanie więcej niż w jakimkolwiek innym kraju. Według tureckiego prawa nie są oni uchodźcami, lecz mają specjalny status, który od niedawna pozwala im np. na podejmowanie pracy.
Propozycja Erdogana odbiła się szerokim echem w Turcji i raczej nie została przyjęta z powszechnym entuzjazmem. Krótko potem w mediach społecznościowych pojawił się hashtag #niechcesyryjczykowwmoimkraju, zaś politycy opozycji i analitycy zaczęli się zastanawiać, jakie są prawdziwe intencje prezydenta, podejrzewając, że tak wytrawny gracz, jakim jest Erdogan, nie może się kierować tylko i wyłącznie względami humanitarnymi. On sam zresztą wyjaśnił, że kraj na tym skorzysta. – Wśród syryjskich uchodźców są osoby o wysokich kwalifikacjach. Kraje zachodnie otworzyły drzwi dla tych ludzi i dopóki my nie wskażemy im drogi do obywatelstwa, nie mają innego wyboru, niż jechać na Zachód. Chcielibyśmy korzystać z ich wiedzy – powiedział Erdogan.
W miniony weekend tureckie władze przedstawiły pierwsze szczegóły propozycji. Obywatelstwo nie będzie przyznane automatycznie wszystkim Syryjczykom, lecz około 300 tys. osób, a głównymi kryteriami będą doświadczenie zawodowe, znajomość języka i czysta przeszłość, jeśli chodzi o związki z terroryzmem czy zwykłą przestępczość. Preferowanymi grupami będą osoby z wyższym wykształceniem po takich kierunkach, jak informatyka czy medycyna, których w Turcji brakuje, osoby z zawodami technicznymi z doświadczeniem w pracy, a także przedsiębiorcy i inwestorzy, którzy już prowadzą biznes w Turcji lub są gotowi do rozpoczęcia takiej działalności. To jeszcze nie zamyka listy, bo o obywatelstwo będą się mogli ubiegać również członkowie ich rodzin, zatem ostateczna liczba może być większa. W przypadku osób z tych preferowanych grup nie będzie miał zastosowania wymóg co najmniej pięcioletniego legalnego pobytu w Turcji. Wszyscy kandydaci zostaną sprawdzeni przez tureckie służby bezpieczeństwa, a prawo do głosowania uzyskają po roku od otrzymania obywatelstwa.
Turcja mimo dość wysokiego bezrobocia – na koniec marca, skąd pochodzą ostatnie dane, wynosiło ono 10,1 proc. – odczuwa deficyt osób o wysokich kwalifikacjach, zatem w tym kontekście pomysł Erdogana ma sens. Na dodatek też nie jest ona wolna od problemów demograficznych. – Turcja od dawna akcentuje fakt, że ma młodą populację, jednak to demograficzne okno możliwości powoli się zamyka i kraj niedługo dołączy do grupy starzejących się społeczeństw – mówi agencji AFP Aykan Erdemir z waszyngtońskiego think tanku Foundation for Defense of Democracies. Wreszcie naturalizacja i integracja uchodźców oznacza zmniejszenie wydatków na pomoc dla nich, a zarazem wzrost wpływów z podatków. Od początku konfliktu w Syrii Ankara wydała na pomoc dla przebywających na jej terenie uchodźców z tego kraju ponad 11,5 mld dol., w większości z własnych środków.
Nie sposób jednak patrzeć na tę sprawę tylko przez pryzmat gospodarki, a pomijając aspekt polityczny. W Turcji podkreślane jest przede wszystkim to, że w ten sposób Erdogan tworzy dla siebie i swojej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) grupę oddanych wyborców, bo uzyskanie tureckiego paszportu nie tylko oznacza uregulowanie statusu prawnego uchodźców, lecz także np. uzyskanie prawa do bezpłatnej opieki zdrowotnej.
– Erdogan spodziewa się, że większość syryjskich uchodźców będzie głosować na niego. To może poprawić jego wyniki wyborcze, potencjalnie dając mu superwiększość potrzebną do zmiany konstytucji lub wygraną w referendum – wyjaśnia Erdemir.
Erdogan chciałby zmienić ustrój państwa na prezydencki, ale w zeszłorocznych wyborach AKP nie zdobyła wystarczającej liczby mandatów, by można było przeprowadzić przez parlament poprawkę do konstytucji. Wprawdzie 300 tys. wyborców zapewne nie zrobi różnicy, ale partie opozycyjne obawiają się, że to dopiero początek, a 2,7 mln nowych obywateli znacząco zmieni polityczny układ sił. Szczególnie że większość syryjskich uchodźców przebywa w południowo-wschodniej części kraju, czyli na terenach zamieszkanych przez Kurdów, głosujących przeważnie na Ludową Partię Demokratyczną (HDP). To jej niespodziewanie dobry wynik uniemożliwił AKP zdobycie większości konstytucyjnej. Jeśli w tych okręgach AKP będzie miała oddanych wyborców, będzie o to łatwiej.
Jeśli chodzi o kontekst międzynarodowy, to w krótkiej perspektywie Erdogan zyskuje na tym wizerunkowo. Turecki prezydent jest coraz bardziej krytykowany na Zachodzie z powodu stopniowego zagarniania władzy i tłumienia opozycji. W sytuacji, gdy państwa Unii Europejskiej są niechętne przyjmowaniu uchodźców i tylko myślą, w jaki sposób pozbyć się problemu, trudniej im będzie krytykować za cokolwiek Erdogana, który właśnie wyciąga rękę do uchodźców. Ale na tym nie koniec kalkulacji tureckiego prezydenta. Ankara od początku wojny domowej w Syrii stała na stanowisku, że Baszar al-Asad musi oddać władzę, ale od kiedy do konfliktu wmieszała się Rosja, scenariusz jego natychmiastowego ustąpienia się oddalił. Tureckie władze zaczynają się liczyć z możliwością, że po zakończeniu konfliktu Asad przynajmniej w okresie przejściowym pozostanie na stanowisku. Naturalizując Syryjczyków, siłą rzeczy osłabiają państwo Asada. Po trzecie syryjscy uchodźcy mogą stać się kartą przetargową w negocjacjach z Unią Europejską.
Wiosną Ankara i Bruksela zawarły porozumienie o odsyłaniu nielegalnych imigrantów do Turcji, która w zamian za to ma obiecane pomoc finansową w wysokości 3 mld euro, zniesienie wiz i przyspieszenie rozmów o członkostwie. Bruksela uzależnia jednak zniesienie wiz od zmiany tureckiej ustawy antyterrorystycznej, na co z kolei nie chce się zgodzić Erdogan, który zasugerował, że jeśli UE będzie naciskać, to Turcja znów zacznie przepuszczać migrantów do UE. Tymczasem po zniesieniu wiz wszyscy Syryjczycy z tureckim obywatelstwem będą mogli swobodnie podróżować po całej Unii, a w razie przyjęcia kiedyś do niej Turcji – także się wszędzie osiedlać. Wobec wzrostu nastrojów antyimigranckich w Europie taka perspektywa budzi zaniepokojenie wśród unijnych przywódców i zapewne będą oni skłonni do dalszych ustępstw wobec Erdogana.
Z drugiej strony doszukiwanie się w propozycji tureckiego prezydenta jakichś ukrytych motywów być może w ogóle jest przesadzone. Prawda jest taka, że większość syryjskich uchodźców nawet po zakończeniu wojny i tak pewnie zostałaby w Turcji. Zatem im szybciej ich sytuacja się unormuje, tym lepiej. Umożliwienie im uzyskania obywatelstwa – oprócz wspomnianych korzyści gospodarczych – oznacza uniknięcie sytuacji, w której będzie w kraju duża, pozbawiona praw mniejszość, co grozi wzrostem napięć społecznych. Może to też odwieść Syryjczyków od radykalizacji i skłonić do przestrzegania prawa.