Decyzja Brytyjczyków o wyjściu z Unii Europejskiej paradoksalnie wpłynęła pozytywnie na determinację krajów NATO, aby zademonstrować na szczycie jedność i solidarność - powiedziała w sobotę b. sekretarz stanu USA Madeleine Albright.

B. szefowa amerykańskiej dyplomacji oceniła na briefingu prasowym w Warszawie, że dobiegający końca szczyt NATO był "bardzo ważny i udany". "To coś, co podnosi nas na duchu w tym czasie niepewności, jaki przeżywamy" - dodała.

Albright zwróciła w tym kontekście uwagę w szczególności na decyzje Sojuszu wzmacniające jego potencjał odstraszania oraz działania na rzecz stabilizacji poza jego granicami. "Mam nadzieję, że liderzy krajów NATO pójdą dalej w tym kierunku" - zaznaczyła.

Amerykańska polityk akcentowała jednocześnie, że zależy jej na dialogu zarówno NATO, jak i Stanów Zjednoczonych z Rosją. "Musimy znaleźć sposób na to, żeby zmierzyć się z wymagającą sytuacją, z jaką mamy do czynienia w tych relacjach i znaleźć obszary, w których możemy ze sobą współpracować. Jednocześnie musimy jasno przekazać Rosjanom, czego bronimy: suwerenności państw i ich zdolności do podejmowania decyzji o swoim losie" - mówiła. Jak podkreśliła, "dobrym forum, żeby przedyskutować te kwestie", jest Rada NATO-Rosja.

Dziennikarze pytali Albright m.in. o wpływ wyników referendum w sprawie Brexitu na przyszłość NATO. Oceniła w odpowiedzi, że paradoksalnie brytyjskie referendum "umocniło NATO w jego decyzjach". "Pojawiło się poczucie, że potrzebujemy jedności, że rola USA i ich partnerstwa z Europą jest ważna, i że Anglia ma w tej współpracy swoją rolę" - przekonywała.

B. sekretarz stanu była też pytana o decyzje szczytu odnoszące się do Ukrainy. Odpowiedziała, że - według niej - można się spodziewać, że po szczycie zwiększy się wsparcie wojskowe, polityczne i gospodarcze dla Kijowa, zarówno ze strony Sojuszu i poszczególnych krajów, jak i UE. "Uważam jednak, że w przypadku Ukrainy mamy do czynienia z dwiema kwestiami. Ukraina potrzebuje wsparcia z zewnątrz, ale musi też pomóc sobie sama" - powiedziała. Albright podkreśliła, że ma na myśli m.in. kwestię reform oraz potrzebę współpracy ponad podziałami politycznymi. "Kompromis to nie jest brzydkie słowo; niektóre kwestie muszą być wypracowane przez polityczne ugrupowania wspólnie" - dodała.

Marceli Sommer (PAP)