Polska będzie mówić o konieczności reform UE; aby uniknąć rozpadu Unia powinna być na nie przygotowana - powiedział dziennikarzom wiceszef SZ Konrad Szymański po rozpoczęciu unijnego szczytu. Dodał, że reformy „na jakimś etapie” muszą się skończyć zmianami traktowymi.

Szymański na spotkaniu z polskimi dziennikarzami w Brukseli przedstawił polskie stanowisko na szczyt UE, który rozpoczął się we wtorek w Brukseli. Jego głównym tematem mają być konsekwencje referendum na temat wyjścia Wielkiej Brytanii z "28”.

"Bardzo istotnym aspektem, najdalej idącym aspektem dyskusji, które toczą się dzisiaj, będzie podniesiona bardzo wyraźnie przez państwa Europy Środkowej, w szczególności przez Polskę, konieczność reformy Unii Europejskiej. Jesteśmy przekonani, że aby uniknąć dekompozycji, UE jako całość powinna być przygotowana do procesu reformy, który zapewne na jakimś etapie musi się skończyć zmianami traktowymi" – powiedział wiceszef MSZ.

„Przyjechaliśmy na szczyt z gotowością do tego, aby rozpocząć płynny proces secesji Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Płynny, to znaczy taki, który nie będzie wywoływał skutków, kosztów ubocznych. Dlatego namawiamy przywódców europejskich do tego, aby mieli wystarczająco dużo cierpliwości, żeby w Londynie możliwie szybko, ale nie w sposób raptowny, odtworzyło się przywództwo polityczne, które będzie w stanie przedstawić realistyczny plan odnowy relacji ekonomicznych i politycznych między UE a Wielką Brytanią w momencie, kiedy jej członkostwo ustanie” – dodał.

Szymański zaznaczył, że nadrzędnym celem jest obecnie stworzenie nowych, jak się wyraził, „możliwie intensywnych i bliskich” relacji między UE a Wielką Brytanią.

Szymański zastrzegł, że Polska nie jest w stanie zgodzić się na każdą propozycję, którą otrzyma z Londynu.

„Niektóre głosy, które padły w Londynie, wydaje się, że są oderwane od rzeczywistości unijnej. Wszyscy w Londynie powinni zdawać sobie sprawę, że relacje ekonomiczne i polityczne po członkostwie muszą być oparte o zasadę proporcjonalności. Im większy udział we wspólnym rynku, tym większe obligacje wobec niego, tak natury regulacyjnej, jak i budżetowej” – powiedział. (PAP)