Rezultat brytyjskiego referendum wynika z ogólnej niezdolności polityków do rozwiązywania kwestii istotnych dla wyborców, która prowadzi do powstawania radykalnych ruchów protestu - ostrzegł w piątek w rozmowie z mediami, m.in. PAP, były premier W. Brytanii Tony Blair.

Polityk, który stał na czele brytyjskiego rządu w latach 1997-2007, udzielił przedstawicielom europejskich mediów - w tym PAP, "El Pais", "Le Monde" i "Der Spiegel" - ponadgodzinnego wywiadu, w którym mówił m.in. o konsekwencjach Brexitu dla europejskiej polityki, a także o przyszłości Wielkiej Brytanii.

"To smutny, bardzo smutny dzień dla Wielkiej Brytanii i dla Europy" - powiedział Blair, podkreślając delikatność sytuacji i potrzebę odpowiedzialnego zachowania polityków i inwestorów w pierwszych tygodniach po czwartkowym referendum. "Wkraczamy w okres niespotykanej nieprzewidywalności i wysokiej niepewności" – podkreślił.

"W minionych tygodniach mówiłem często, że ruchy oburzonych, zbuntowanych, są w stanie wstrząsnąć partiami politycznymi, ale teraz okazało się, że są w stanie przejąć także całe państwo" - powiedział były brytyjski premier.

Blair ostrzegł, że decyzja o wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej ma też bezpośrednie konsekwencje dla pozostałych 27 państw członkowskich Wspólnoty. "Powiedzmy to sobie jasno: bardzo podobne ruchy protestu istnieją w wielu innych państwach Unii Europejskiej. (...) Gdyby dziś zorganizować takie referendum w innych krajach Europy, w wielu z nich wynik byłby bardzo niepewny. To nie tylko brytyjski problem" - podkreślił.

Blair, który kilka lat temu wycofał się z czynnego uprawiania polityki, zwrócił uwagę, że przedstawiciele politycznego centrum powinni znaleźć nowy sposób opowiadania o Unii Europejskiej i przeprowadzić daleko idącą reformę Wspólnoty.

"Musimy pokazać, że jesteśmy w stanie zaoferować wyborcom przywództwo, które odpowiada na kluczowe dla ich przyszłości kwestie, jednocześnie odpychając zagrożenie być może popularnych, ale w większości fałszywych propozycji zgłaszanych po stronie radykalnej prawicy i lewicy" - podkreślił były premier.

"W świecie dominacji Chin, Stanów Zjednoczonych, Indii, a także rosnącej siły Indonezji i Brazylii, uzasadnienie dla istnienia projektu europejskiego, który miałby za zadanie wzmacnianie wpływu państw Unii na świat, nigdy nie było bardziej jednoznaczne" - powiedział, dodając, że zmiany związane z globalizacją oraz niestabilność strefy euro zachwiały w ostatnich latach zaufaniem wyborców.

Były premier zwrócił uwagę, że w toku kampanii referendalnej zwolennikom Brexitu udało się zdominować debatę publiczną za pomocą kilku sloganów, które skutecznie współgrały z frustracją i brakiem zaufania wyborców do polityków.

"Linia podziału nie przebiegała przecież, jak przedstawiali to zwolennicy wyjścia z Unii Europejskiej, między dwiema grupami - ludzie kontra elity. Fakt, że tyle osób, z różnych opcji politycznych, opowiedziało się po tej samej stronie, nie wynikał z tego, że jesteśmy elitami, ale z tego, że naprawdę uważamy, iż pozostanie w Unii Europejskiej byłoby właściwą decyzją" - podkreślał Blair.

Polityk jednocześnie skrytykował decyzję premiera Davida Camerona o poddaniu członkostwa w Unii Europejskiej pod głosowanie w referendum, podkreślając, że wyborcy "mogli nie doceniać konsekwencji wyboru, przed którym stanęli". "Parlamentarna demokracja polega na wybieraniu rządu, żeby tego typu decyzje podejmował za wyborców" - zaznaczył.

Pytany przez PAP o dominujące w kampanii referendalnej negatywne nastawienie wobec imigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym z Polski, Blair przyznał, że jednym z ważniejszych zadań rządu Davida Camerona - przed powołaniem nowego gabinetu na jesieni i rozpoczęciem pełnych negocjacji w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej - będzie "wysłanie silnego sygnału do imigranckich społeczności z Europy Wschodniej, że są tutaj mile widziane i szanowane".

Komentując partyjny kontekst czwartkowego referendum, Blair ocenił, że jego zdaniem wielu wyborców Partii Pracy zagłosowało za wyjściem z UE w ramach „bezproduktywnego głosu protestu” wobec obecnego rządu Partii Konserwatywnej.

"Musimy się obudzić i odbyć prawdziwą debatę o tym, dokąd zmierzamy. Nie zmobilizowaliśmy wystarczająco wielu naszych wyborców ani nie wytłumaczyliśmy, że to nie jest najlepszy moment na głosy protestu. Jeśli ktoś jest przeciwnikiem rządu, może po prostu wybrać lepszy moment, przy okazji następnych wyborów parlamentarnych" – podkreślił, krytykując także lidera Partii Pracy Jeremy’ego Corbyna za "lekko oziębłą postawę wobec członkostwa kraju w Unii Europejskiej".

W piątkowym wywiadzie Blair ostrzegł też, że wynik referendum może przyczynić się do rozpadu Wielkiej Brytanii. Jak podkreślił, znaczna większość obywateli Szkocji opowiedziała się za dalszym członkostwem w UE i wyjście Zjednoczonego Królestwa ze Wspólnoty wbrew ich opinii "będzie stanowić poważny argument (za niepodległością Szkocji - PAP), którego wcześniej nie było".

Blair dodał także, że "wyjątkowej ostrożności" będzie wymagało znalezienie adekwatnych rozwiązań pomiędzy Irlandią a Irlandią Północną, między którymi po Brexicie będzie przebiegać granica zewnętrzna UE.

Z opublikowanych w piątek rano rezultatów czwartkowego referendum wynika, że 51,9 proc. Brytyjczyków opowiedziało się za wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej przy 48,1 proc. poparcia dla pozostania we wspólnocie.

Z Londynu Jakub Krupa (PAP)