Chiny budują nowy globalny ład, którego jesteśmy elementem - powiedział PAP szef think-tanku Centrum Studiów Polska-Azja Radosław Pyffel. Przyznał, że w tym procesie "nie jesteśmy dla Chin równoprawnym partnerem", ale - jak ocenił - "nikt nim nie jest, poza USA".

"Na trasie Nowego Jedwabnego Szlaku znajduje się kilkadziesiąt państw. Polska jest tylko jednym z nich, a z drugiej strony ma strategiczne położenie - między Rosją a Niemcami, leży na najkrótszej trasie z Chin do Europy, jest największym krajem Europy Środkowo-Wschodniej" - wskazał ekspert.

"Przełomu nie ma jak do tej pory, ponieważ obie te gospodarki są trochę niekompatybilne. Wymaga czasu, zanim polska gospodarka będzie miała ofertę dla Chin, bo to są gospodarki, które rozwijały się niezależnie. Polska ma ofertę dla Europy Zachodniej, a dla Chin - niekoniecznie" - powiedział Pyffel, komentując efekty wizyty w Polsce prezydenta Chin Xi Jinpinga, której towarzyszyło podpisanie szeregu umów między naszymi krajami. "Ta wizyta tego nie zmienia i żadna wizyta tego nie zmieni, bo to musi być proces, który potrwa kilka lat, a który będzie dokumentowany takimi wizytami" - dodał.

Jak ocenił "to, co się dzieje - pojawienie się Chin w zupełnie nowym regionie po raz pierwszy w historii - jest spektakularne, ale forma - proces dogadywania się między nami, jest żmudny i mało widowiskowy". "Z oceną skutków tego procesu będziemy jeszcze musieli poczekać. Umowy dziś (w poniedziałek-PAP) podpisane to powolne kroczki, które rozbudowują pomału chińską infrastrukturę, więc tu wielkiego przełomu na razie nie ma" - wskazał.

Ekspert zapytany, czy widzi szanse na poprawę bilansu handlowego między Polską a Chinami, odparł: "Trzeba próbować oczywiście, ale politycy niewiele mogą tutaj pomóc". Dodał, że pewną rolę może tu odegrać nowy model wspierania eksportu, który ma być niebawem ogłoszony.

"Obecnie nasze relacje z Chinami są najlepsze w historii, ostatnio bardzo przyspieszyły - jest duża dynamika tych relacji, dużo się rozmawia o infrastrukturze, o energetyce, ale pamiętajmy, że to przede wszystkim przedsiębiorcy muszą się tym zająć, muszą być produkty, które Chińczycy chcą kupować, te produkty muszą na tym rynku się znaleźć, a aby tak się stało, muszą mieć certyfikaty, ale także magazyny, pieniądze na reklamę, biura na miejscu - nikt tego za nich nie zrobi. Nie można liczyć na to, że rząd wszystko załatwi za biznes, ludzie sami muszą tam pojechać i zacząć sprzedawać" - opisywał.

Jak mówił Pyffel, "pewnym problemem dla naszej gospodarki jest to, że nasze firmy są małe i średnie, do tej pory były skoncentrowane na rynku Europy Zachodniej, a Chiny były dla nich odległym rynkiem".

Na pytanie, czy powinniśmy być ostrożni w dopuszczaniu Chin do inwestowania w różnych obszarach naszej gospodarki, potwierdził, zastrzegając, że "diabeł tkwi w szczegółach". "Trzeba przejść z poziomu ogółu do poziomu konkretnych projektów - które są dla nas korzystne, które nie, na które inwestycje się otwieramy, a na które nie" - zaznaczył.

Wskazał zarazem: "Nie może być tak, że w Polsce Chinami zajmuje się zawodowo czterech analityków". "To jest drugie mocarstwo świata i kraj, który buduje nowy globalny ład, a my jesteśmy tego elementem" - argumentował. (PAP)