Pielęgniarki z Centrum Zdrowia Dziecka nie walczą tylko o uposażenie, ale także o godne warunki pracy - podkreślali w Sejmie przedstawiciele klubu Nowoczesna. Zarzucali rządowi bierność w rozwiązywaniu problemów w całym systemie ochrony zdrowia.

W środę w Sejmie rząd przedstawił informację na temat sytuacji w CZD, gdzie od ponad dwóch tygodni trwa strajk pielęgniarek.

"Nie pamiętam, aby jakikolwiek rząd wcześniej cechował się takim partactwem i takim chowaniem głowy w piasek i pogardą dla ludzi, którzy tak naprawdę walczą o swoją godność" - podkreśliła Joanna Scheuring-Wielgus.

Marek Ruciński powiedział zaś, że jako lekarza, martwi go wypowiedź ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, który - w ocenie posła Nowoczesnej - nie tylko mówi o konflikcie, który istnieje w CZD, ale próbuje skonfliktować kolejne grupy zawodowe w obrębie ochrony zdrowia.

"Jak można mówić o pielęgniarkach, które od grudnia 2014 roku wykorzystały wszelkie możliwe sposoby protestu i dopiero za waszych rządów uciekały się do najgorszej - bo z tym się zgadzam - formy protestu: wyjścia ze szpitala" - mówił przedstawiciel Nowoczesnej.

"Konfliktowanie lekarzy z pielęgniarkami, polegające na tym, że lekarze zostali, a pielęgniarki odeszły, jest bardzo nie fair, bo mimo wszystko te grupy zawodowe doskonale współpracują" - dodał Ruciński.

Joanna Schmidt stwierdziła z kolei, że rząd "łatwą ręką" rozdaje 500 złotych, dając bogatym rodzinom, które nawet nie zauważą, że otrzymały takie pieniądze, a nie chce dać 400 złotych brutto pielęgniarkom. "Całoroczna podwyżka dla pielęgniarek, to jest mniej więcej tyle, ile wydacie na makietę zbadania Tupolewa, aby zaspokoić waszą obsesję na punkcie Smoleńska" - dodała posłanka Nowoczesnej.

"W tym konflikcie - mówiła Schmidt - nie chodzi tylko o podwyżki, to jest błędne koło, związane z niskimi wynagrodzeniami, których efektem są ogromne emigracje. Wasze działania, bierność rządu, to zagrożenie, dla naszego zdrowia. Apelujemy o szybkie działania" - dodała Schmidt.