Lewica jest współwinna tego, że mamy obecnie większość parlamentarną PiS - ocenił w sobotę były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Jako odpowiedzialnych za tę sytuację uznał też Donalda Tuska, Bronisława Komorowskiego, Leszka Millera i Janusza Palikota.

Kwaśniewski ocenił, że brak partii lewicowej w obecnym polskim parlamencie to efekt długiego procesu. "Doszliśmy do finału pewnego procesu, który obserwowaliśmy od lat, który polegał na nieodpowiedzialności liderów socjaldemokracji za budowanie projektu przyszłościowego" - zdiagnozował były prezydent podczas I Kongresu Progresywnych Organizacji Pozarządowych.

Według Kwaśniewskiego kryzys lewicy jest również pokłosiem kryzysu demokracji. "Wiemy, jak bardzo o to walczyliśmy i wiemy jak bardzo to było trudne w kontekście międzynarodowym" - dodał, odnosząc się do przypadającej w sobotę rocznicy częściowo wolnych wyborów z 4 czerwca 1989 r.

"Walczyliśmy o tę demokrację i dzisiaj po 27 latach trzeba powiedzieć, że ona jest również w kryzysie, że instytucje liberalnej demokracji, które znamy, partie polityczne, debata publiczna, media, są w defensywie" - podkreślił.

Wskazał również przyczyny, dla których, jego zdaniem, rośnie niezadowolenie społeczne, którego pokłosiem są liczne manifestacje.

"Dzisiaj, gdy chcemy zapytać, dlaczego w Polsce jest tak, jak jest, dlaczego za chwilę będzie organizowana demonstracja KOD-u i dlaczego ludzie mają taki wysoki poziom niezadowolenia, trzeba powiedzieć tak: przynajmniej trzech czy czterech ludzi bardzo się przyczyniło do tego. (...) To jest na pewno Donald Tusk, którego druga kadencja w (rządzie) PO była po prostu nieudana i sukcesja, którą zaproponował, również nie odpowiadała Polakom. To jest Bronisław Komorowski, który powinien wygrać wybory, ale ich nie wygrał i to jest duet Janusz Palikot - Leszek Miller, którzy powinni stworzyć koalicję lewicową odpowiednio wcześniej" - mówił Kwaśniewski.

Były prezydent, nawiązując do kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego, przypomniał prace nad konstytucją w latach 1993-1997, które były także udziałem środowisk lewicowych.

"Lewica musi powiedzieć, że w tych warunkach, w tych okolicznościach, w których się znajdujemy, w roku 2016, jest gotowa do uczestniczenia w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego, w integrowaniu społeczeństwa obywatelskiego przeciwko tym zjawiskom, tym procesom, które mają miejsce i które obserwujemy, tak jak omijanie konstytucji. Walka z Trybunałem Konstytucyjnym, za chwilę być może zmiany w ustawach dot. wyborów, my powinniśmy być zdecydowanie siłami, które bronią polskiej konstytucji, tym bardziej, że lewica polska uczestniczyła we współtworzeniu tej konstytucji w latach 1993-1997" - apelował Kwaśniewski.

Jego zdaniem lewica w Polsce powinna zmierzyć się z podstawowymi problemami: nierównościami ekonomicznymi, dokończeniem procesów emancypacyjnych, myśleniem w kategoriach wspólnoty globalnej i zrównoważonego rozwoju, zmianami klimatycznymi oraz zmianą struktury geopolitycznej i układu sił na świecie.

"W takim oto świecie żyjemy i w takim świecie lewica światowa, lewica europejska i polska powinny formułować swoje programy, swoje wizje i swoją ofertę dla wyborców" - dodał Kwaśniewski.

I Kongres Progresywnych Organizacji Pozarządowych został zorganizowany w ramach Forum Postępu m.in. przez Fundację Aleksandra Kwaśniewskiego "Amicus Europae". Wystąpił również wiceszef frakcji SPD w Bundestagu Axel Schäfer. Dyskusje w grupach roboczych i posiedzenie plenarne poprzedziła debata "Gospodarka i polityka społeczna - socjaldemokratyczna alternatywa dla neoliberalizmu".

Zdaniem uczestniczącego w debacie publicysty Rafała Wosia środowiska lewicowe, które tworzyły po 1989 roku koalicje rządzące, zawiodły oczekiwania swoich wyborców i nie realizowały lewicowych postulatów gospodarczych i społecznych.

"Mam wrażenie, że nie odrobiliście lekcji, nie wiecie, że zawiedliście" - stwierdził.

Woś, wśród największych błędów polskich lewicowych partii politycznych oraz prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego wymieniał m.in. promowanie "neoliberalizmu, egoizmu, indywidualizmu w polskiej gospodarce", wprowadzenie podatku liniowego, obniżanie CIT-u, przyczynienie się do wzrostu liczby tzw. umów śmieciowych, brak wypracowania progresywnej polityki europejskiej, brak krytycznego podejścia do globalizacji, "stworzenie najbardziej roszczeniowej grupy społecznej - przedsiębiorców", technokratyzację polityki, nadużywanie populizmu, czy podważenie zaufania do instytucji państwowych.

"Podważyliście zaufanie do państwa, zwłaszcza w czasie rządów Leszka Millera, wasze niepohamowanie w zawłaszczaniu państwa było niemniej daleko posunięte, niż to, co się dzieje teraz w czasie rządów PiS" - dodawał Woś, zaznaczając, że "jeśli chcemy odbudować lewicę w Polsce, to zawieśmy nieco wyżej poprzeczkę, bo została ona zawieszona bardzo, bardzo niziutko".

Wiceszef SLD, Krzysztof Gawkowski, w nawiązaniu do wypowiedzi Wosia stwierdził, że poprzeczka musi być zawieszona tam, "gdzie jest oczekiwanie społeczne".

"Nie da się stanąć w rozkroku i powiedzieć, że wszystko możemy zrobić" - ocenił.

"Dzisiaj w Polsce oczekiwania społecznego na pewno brakuje tam, gdzie nie brakowało tego oczekiwania społecznego w 1995, 2000 i 2001 roku, jak wygrywaliśmy wybory, bez względu na błędy, jakie popełniliśmy, ale wtedy lewica dawała poczucia bezpieczeństwa" - dodał.

Przedstawicielka stowarzyszenia "Inicjatywa Polska" i była liderka "Zjednoczonej Lewicy" Barbara Nowacka stwierdziła, że lewica o wszystkich wspomnianych przez Wosia problemach mówiła, jednak "oprócz mówienia nie działo się nic więcej".

"Znaliśmy zagrożenia, czy umieliśmy coś zrobić? Może mieliśmy za mało sił, a może zbytnio hamowało nas poczucie takiej odpowiedzialności, chęci dążenia do władzy, właśnie blokowanie siebie, a nie budowanie marzeń, nadziei i stawianie wysoko poprzeczek" - mówiła Nowacka.

Analizując warunki powrotu partii lewicowych do parlamentu, Nowacka zaznaczyła, że jednym z nich jest odzyskanie przez środowiska lewicowe wiarygodności.

"Wiarygodność zdobywa się, że tak powiem, na placu boju, taką wiarygodność zdobywa teraz siedzący tu Robert Biedroń, który pokazuje dzień w dzień, że ciężką pracą organiczną, że pracą z ludźmi, nie dla ludzi, ale z nimi, można wypracować bardzo wiele" - stwierdziła Nowacka.