Klup parlamentarny Kukiz'15 chce powołania w Sejmie stałej komisji ochrony praw obywatelskich w UE; miałaby ona monitorować sytuacje, w których dochodzi do odebrania dzieci polskim rodzicom przez instytucje innych państw - poinformował we wtorek poseł Tomasz Rzymkowski.

"Państwo polskie, odkąd weszliśmy do UE, jest bezsilne wobec instytucji innych państw - członków Unii Europejskiej w walce o polskie dzieci" - mówił Rzymkowski na konferencji prasowej. Krytykował zachowanie polskich urzędników, którzy - jego zdaniem - nie potrafią skutecznie obronić praw polskich rodziców do dzieci zabieranych im przez instytucje innych państw.

"Polscy rodzice tracą dzieci z uwagi na bardzo szybko rozwijający się system komercjalizacyjnej opieki w wielu krajach zachodnich UE" - mówił Roman Poturalski ze Stowarzyszenia Wolne Społeczeństwo. Wyjaśniał, że system ten wadliwie kształtuje motywacje osób zajmujących się opieką.

"Zabieranie dzieci, rozdzielanie dzieci od rodzin jest wynagradzane znacznie szczodrzej niż zapewnianie rodzinie pomocy i opieki. Polskie rodziny są tym szczególnie dotknięte, bo w wielu wypadkach nie są w stanie bronić swoich dzieci, nie mają środków finansowych, pomocy prawnej, nie znają języka i przed wszystkim nie są zintegrowane ze społeczeństwem i nie mogą uzyskać poparcia od osób, które byłyby zdolne do kształtowania prawidłowego działania sądu" - powiedział.

Zdaniem Poturalskiego, sądy państw europejskich w wielu wypadkach działają bardzo brutalnie wobec polskich rodziców i kierują się uprzedzeniami.

Podczas konferencji podawano przykłady sytuacji, w których polskie dzieci zostały odebrane - mimo protestów polskiego rodzica oraz decyzji polskich sądów - i zostały przekazane rodzicowi, obywatelowi innego kraju. Małgorzata Dźwikowska ze Stowarzyszenia Wolne Społeczeństwo mówiła o przypadkach zagranicznych adopcji polskich dzieci. Według podanych przez nią danych takich przypadków rocznie jest w Polsce ok. 300, choć zgodnie z prawem do zagranicznych adopcji może dochodzić tylko w wyjątkowych sytuacjach, np. poważnej choroby dziecka.

Przedstawiła sprawę 7-letniego Michała z Opola Lubelskiego, który został wywieziony z Polski przez parę Belgów, mimo że od kilku lat znajdował się w dobrze funkcjonującej rodzinie zastępczej i cały czas utrzymywał więzi z rodziną biologiczną, rodzeństwem. Mimo to ośrodek adopcyjny zgodził się i pospiesznie przeprowadził procedurę adopcyjną. Dźwikowska sugerowała, że ośrodek sprzedał dziecko, mimo że sąd polski wydał zakaz opuszczania granic Polski przez chłopca. Belgowie go uprowadzili - dziecko pozostaje poza Polską.

"Podejrzewaliśmy, że jest zagrożenie takim porwaniem. Informowaliśmy wszystkie możliwe organa państwa - policję, prokuraturę, ośrodek adopcyjny i nikt nie zareagował, nie zrobił nic, by zabezpieczyć tego chłopca. Podejrzane jest to, jak szybko się to odbyło i z jakich pobudek, ponieważ tutaj chłopiec miał opiekę, miał więzi rodzinne. Jeden z ośrodków zalecił rodzinie zastępczej wygaszanie więzi rodzinnych tego dziecka w celu wywiezienia go za granicę. To jest karygodne. To się dzieje w państwie polskim" - powiedziała.

Obecny na konferencji poseł PiS Tadeusz Dziuba mówił, że cechą charakterystyczną wszystkich spraw, w których dochodzi do odebrania dzieci jest to, że polscy urzędnicy nie czują się obrońcami praw polskich obywateli. Według niego jest to szczególnie widoczne, gdy w tej samej sprawie - konkretnego dziecka - występują urzędnicy polscy i urzędnicy drugiego, unijnego państwa. "Tamci urzędnicy czują się obrońcami interesów obywateli swoich państw (...). Jednym z głównych problemów, z którymi musi uporać się nasz rząd, jest kwestia zmiany nastawienia urzędników" - powiedział. (PAP)