B. premier Hiszpanii (2004-2011), socjalista Luis Rodriguez Zapatero udał się we wtorek do Caracas, aby podjąć próbę mediacji w ostrym, grożącym wybuchem przemocy kryzysie w stosunkach między prezydentem Wenezueli Nicolasem Maduro, a opozycją.

Podjął się tej misji na prośbę Unii Krajów Ameryki Południowej (UNASUR) wkrótce po tym, jak rząd Maduro ogłosił stan wyjątkowy i zapowiedział ćwiczenia wojskowe.

Według madryckiego dziennika "El Mundo", inicjatywa ta ma zarówno poparcie Maduro, jak i opozycji wenezuelskiej skupionej w ruchu MUD (Stół Jedności Demokratycznej).

Hiszpański polityk przybywa do Wenezueli pogrążonej w ciężkim kryzysie politycznym i gospodarczym. Niezadowolenie ludności narasta od wielu miesięcy na tle pogarszającej się z tygodnia na tydzień sytuacji gospodarczej. Przyczyną jest trzycyfrowa inflacja spowodowana spadkiem cen ropy naftowej i całkowitym brakiem elastyczności w polityce gospodarczej państwa.

Narastający kryzys uniemożliwia rządowi kontynuowanie zapoczątkowanych przez poprzedniego prezydenta Hugo Chaveza programów zaopatrywania najubożej ludności w tanią żywność i leki.

Konflikt między autorytarnym prezydentem a parlamentem, w którym większość ma od stycznia, od pierwszych od 17 lat wygranych wyborów opozycja, rozgrywa się wokół próby legalnego odwołania Maduro w drodze referendum przewidzianego w konstytucji.

Mimo, iż opozycja skupiona wokół ruchu Stół Jedności Demokratycznej zebrała ostatnio wystarczającą liczbę podpisów pod żądaniem przeprowadzenia referendum w sprawie odwołania następcy charyzmatycznego Chaveza ze stanowiska szefa państwa, Maduro próbuje to głosowanie jak najbardziej opóźnić. Straszy jednocześnie usunięciem z pracy urzędników administracji publicznej, którzy opowiadają się po stronie opozycji.

Tymczasem wśród zagranicznych obserwatorów w Caracas trwają spekulacje, jak zachowają się wenezuelskie siły zbrojne wobec słabnącej popularności Maduro, którego według rozmaitych sondaży popiera już tylko 30 proc. Wenezuelczyków.

Korespondent "El Mundo" pisał we wtorek z Caracas, że prezydent nie może już liczyć na poparcie całego korpusu oficerskiego Narodowych Rewolucyjnych Sił Zbrojnych (FANB).

Wiceprzewodniczący Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli (PSUV), drugi jeśli chodzi o zakres władzy człowiek w państwie Diosdado Cabello, uważany za "wojskowego przywódcę rewolucji boliwariańskiej", przyznał w tych dniach, że "niektórzy oficerowie wyrażają niezadowolenie".

Korespondent "El Mundo" wymienia jako człowieka, który przy poparciu części kadry oficerskiej mógłby zastąpić Maduro, generała Miguela Rodrigueza Torresa, eksministra spraw wewnętrznych i eksszefa wywiadu, który był jednym z najbliższych współpracowników i powierników zmarłego w 2013 r twórcy "rewolucji boliwariańskiej", Hugo Chaveza,

Gen. Rodriguez nie wypowiadał się na temat krytykowanego przez część wojskowych stanu wyjątkowego ogłoszonego przez prezydenta. (PAP)