Kierownictwo Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku nie zgadza się z decyzją sądu, który w grudniu ubiegłego roku nakazał zwolnienie Feliksa Meszki, przymusowo leczonego w tej placówce przez 11 lat. Chce ponownego rozpoznania tej sprawy.

O złożonym przez szpital zażaleniu poinformował w czwartek PAP pełnomocnik Meszki mec. Piotr Wojtaszak. Według niego, pismo rybnickiej placówki jest „kuriozalne i wewnętrznie sprzeczne”. Adwokat kwestionuje też samą możliwość składania przez szpital zażalenia w tej sprawie i uważa, że w ogóle nie powinno ono być rozpoznawane. Gliwicki sąd okręgowy zajmie się pismem 7 lipca.

Meszka trafił do szpitala psychiatrycznego po tym, jak postawiono mu zarzut kierowania w latach 1998-2003 gróźb karalnych pod adresem sąsiadów typu: "pokażę ci!"; "załatwię cię!". W 2004 r., po zasięgnięciu opinii biegłych, na wniosek prokuratora, sąd umorzył postępowanie karne i orzekł o umieszczeniu Meszki, tytułem tzw. środka zabezpieczającego, w zakładzie psychiatrycznym. Orzeczona w związku z tym detencja (czyli pobyt w zamkniętym zakładzie) trwała 11 lat.

Pacjent nie mógł odzyskać wolności mimo decyzji Sądu Najwyższego, który na skutek kasacji Rzecznika Praw Obywatelskich 10 listopada 2015 r. uchylił postanowienia sądów w sprawie przymusowego leczenia. 12 listopada wobec mężczyzny, zamiast zwolnienia, zastosowano procedurę przyjęcia do szpitala bez jego zgody, uzasadniając to zagrożeniem wynikającym z jego choroby - w trybie przepisów Ustawy o ochronie zdrowia psychicznego.

W grudniu 2016 r. rybnicki sąd uznał, że decyzja szpitala z 12 listopada była niezasadna. Nakazał natychmiastowe zwolnienie pacjenta, który domaga się teraz 12,3 mln zł zadośćuczynienia i odszkodowania za 11 lat spędzonych w zamkniętym zakładzie.

Rybnicki szpital nie zgadza się z grudniowym postanowieniem i uważa, że decyzja o przymusowym przyjęciu Meszki była zasadna. Sądowi, który go zwolnił w zażaleniu zarzuca m.in., że nie dokonał oceny zasadności przyjęcia Meszki do szpitala w trybie Ustawy o ochronie zdrowia psychicznego, nie wziął pod uwagę przesłanek merytorycznych i nie zasięgnął opinii biegłego lekarza psychiatry, co nakazują przepisy tej ustawy. Szpital uważa też, że powinien zostać wezwany jako uczestnik postępowania w tej sprawie.

Jak podkreśliło w zażaleniu kierownictwo placówki, „szpital psychiatryczny, przyjmując osobę bez jej zgody, działa nie tylko dla jej dobra, ale także w interesie ogólnym – zapewnienia bezpieczeństwa innym osobom”.

W odpowiedzi na pismo szpitala mec. Wojtaszak domaga się, by sąd w ogóle nie rozpatrywał zażalenia pod względem merytorycznym i oddalił je - jako wniesione przez podmiot nieuprawniony. Powtórzył też, że procedurze przyjęcia Meszki do szpitala towarzyszyły nieprawidłowości.

W opinii Wojtaszaka, Meszka spędził na przymusowym leczeniu aż 11 lat, bo lekarze wydawali ciągle te same opinie na temat stanu jego zdrowia – według nich nie poprawiał się i w związku z tym powinien nadal być leczony. Zdaniem adwokata kolejne opinie były „kopiowane”, ale kierowanych do sądu zażaleń sąd nie uwzględniał.

W lutym, odnosząc się do doniesień medialnych władze szpitala oświadczyły, że działa on zgodnie z przepisami i standardami, przestrzeganie praw pacjentów jest regularnie kontrolowane, a wyniki tych kontroli pozytywne.

Sądowemu postępowaniu dotyczącemu Meszki przyglądał się Rzecznik Praw Obywatelskich, który w tej sprawie wniósł kasację do SN. 10 listopada 2015 r. SN uwzględnił w całości kasację RPO, uchylił zaskarżone postanowienia i umorzył postępowanie wobec podejrzanego. SN potwierdził, że doszło do rażącego naruszenia prawa przez "niezwykle powierzchowne odniesienie się" przez sąd okręgowy do zarzutów zażalenia Meszki na decyzję o umieszczeniu go w zakładzie psychiatrycznym.

SN, który uwzględnił w całości kasację RPO, uchylił zaskarżone postanowienia sądu i umorzył postępowanie wobec Meszki potwierdził, że doszło do rażącego naruszenia prawa przez "niezwykle powierzchowne odniesienie się" przez sąd okręgowy do zarzutów zażalenia Meszki na decyzję o umieszczeniu go w zakładzie psychiatrycznym.

Według SN sąd II instancji nie zauważył, że sąd rejonowy nie przeprowadził, poza obowiązkowym przesłuchaniem biegłych lekarzy psychiatrów oraz psychologa, jakiegokolwiek postępowania dowodowego, mającego potwierdzić sprawstwo podejrzanego. Sam podejrzany nie został nawet przesłuchany w postępowaniu przygotowawczym.

Nie sposób uznać, aby wypowiadane przez podejrzanego groźby, które nigdy nie weszły w jakąkolwiek fazę realizacji, stanowiły czyn o znacznym stopniu społecznej szkodliwości, uzasadniający bezterminową de facto detencję 78-letniego obecnie człowieka - uznał SN.

Do czasu nadania tej depeszy przedstawiciele rybnickiego szpitala nie odpowiedzieli na przesłane przez PAP pytania, dotyczące zażalenia, co rzeczniczka placówki tłumaczyła nieobecnością dyrektora. Według niej odpowiedź zostanie przesłana "w najbliższych dniach".(PAP)