Opóźnienie we wprowadzeniu dyrektywy MiFID, która mogła uchronić wiele polskich firm przed zawieraniem ryzykownych opcji walutowych, to nie wina poprzedniego rządu, ale PiS - przekonywali podczas briefingu w Sejmie posłowie Platformy.

W środę w Sejmie trwa prezentacja raportu podsumowującego 8 lat rządów PO-PSL. Podczas swojego wystąpienia szef MF Paweł Szałamacha opisywał prace nad wdrożeniem do polskiego prawa dyrektywy w sprawie rynków i instrumentów finansowych z 2004 r. (ang. Markets in Financial Instruments Directive, MiFID). Wskazywał, że to w wyniku zaniechań poprzedniego rządu, przez Polskę "przetoczyło się tzw. opcyjne tsunami".

"Ministerstwo Finansów (z czasów rządów koalicji PO-PSL - PAP) nie tylko wstrzymywało prace nad wdrożeniem tej dyrektywy, ale także nie traktowało kosztów w przedsiębiorstwach poniesionych na obsługę opcji walutowych jako kosztów prowadzenia działalności gospodarczej" - mówił Szałamacha. W rezultacie - jak dodał - wiele firm zbankrutowało.

Podczas późniejszego briefingu w Sejmie do sprawy odnieśli się posłowie PO. "Minister Szałamacha zapomniał dodać, że dyrektywa MiFID to jest 2004 r., a więc PiS miało czas w roku 2006 i 2007, aby tę dyrektywę wprowadzić. Niestety przeleżała ona sześć miesięcy w szufladzie marszałka Sejmu Prawa i Sprawiedliwości" - mówiła b. wiceminister finansów Izabela Leszczyna (PO).

Dodała, że była szansa na "w miarę szybkie" przyjęcie tej dyrektywy za rządów PO-PSL, ale ówczesny prezydent Lech Kaczyński skierował całą ustawę dotyczącą wdrożenia tej dyrektywy do Trybunału Konstytucyjnego. "Tymczasem zastrzeżenia dotyczyły jednego punktu (tej ustawy - PAP) dotyczącego NBP. Gdyby nie ten fakt ustawa weszłaby w życie szybciej niż w 2010 r." - zwróciła uwagę.

"PiS odpowiada za to, że dyrektywa MiFID weszła w życie później niż mogła wejść" - podkreśliła Leszczyna.

Z kolei poseł PO Andrzej Halicki ocenił, że rządy PiS niosą ze sobą "wielkie ryzyko gospodarcze". "Trzeba przypomnieć, że prawdziwym efektem rządów PO jest największy w UE wzrost gospodarczy - ponad 20-proc., kiedy średnia europejska waha się w granicy zera. Ten status lidera utrzymywaliśmy właściwie do teraz" - stwierdził.

"Ostatnie sześć miesięcy to załamanie złotego, to bardzo duży ponad 100-mld odpływ kapitału z giełdy" - wskazywał.

Halicki dodał, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy kurs złotego obniżył się o ponad 20 gr, co oznacza wzrost o 50 mln zł kosztu obsługi polskiego długu.

"Za nieudolną, za złą politykę ministra Szałamachy płacimy my Polacy z naszych kieszeni" - podkreślił.

"Mamy nadzieję, że to wystąpienie było jego ostatnim, jako ministra finansów" - dodał.

Podczas kryzysu finansowego, który rozpoczął się w 2008 roku wiele polskich przedsiębiorstw popadło w trudności finansowe w efekcie nieudanej inwestycji w opcje walutowe (umowy z bankami opiewające na zakup lub sprzedaż waluty po ustalonym kursie). Silne osłabienie złotego spowodowało, że wielu inwestorów poniosło straty na opcjach, a dla niektórych skończyło się to upadłością.

Sprawa oparła się o rząd. Ówczesny wicepremier Waldemar Pawlak proponował, aby unieważnić niekorzystne dla firm umowy z bankami. Niektóre firmy zerwały umowy opcyjne, decydując się na zapłatę kar umownych, które wliczyły w koszty podatkowe, inne zawarły ugody z bankami. (PAP)