Najbardziej optymistyczne prognozy mówią, że wyjście z Unii oznacza dla gospodarki Wysp dodatkowe 4 proc. PKB, najbardziej pesymistyczne – że będzie ono o 9,5 proc. mniejsze, niż gdyby w niej została.
Dziennik Gazeta Prawna
W jednej sprawie zwolennicy i przeciwnicy Brexitu są zgodni: ewentualne wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej będzie miało poważne konsekwencje. Obie strony przywołują jednak na poparcie swoich racji różne analizy i symulacje, a nawet z tych sporządzanych przez niezaangażowane w kampanię instytucje wyciągają wygodne tezy. Jeśli chodzi o całościową ocenę skutków opuszczenia UE dla gospodarki, przeważają prognozy negatywne.
I tak analitycy ministerstwa finansów w kwietniu przedstawili trzy scenariusze. W każdym z nich gospodarka ucierpi, bo opuszczenie Unii zwiększy bariery handlowe, co uderzy w eksport i zmniejszy inwestycje. Albo Wielka Brytania wynegocjuje status podobny do norweskiego i pozostanie członkiem Europejskiego Obszaru Gospodarczego, albo wynegocjuje dwustronną umowę handlową z UE podobną do tej, którą ma Kanada (rozmowy zajęły obu siedem lat), albo też będzie miała relacje handlowe z UE na ogólnych zasadach WTO, czyli jak np. Brazylia czy Rosja. PKB zmniejszy się do 2030 r. odpowiednio o 3,8 proc., o 6,2 proc. lub o 7,5 proc. w porównaniu z tym, jak by wyglądał, gdyby kraj pozostał w UE. Według średniej wersji najmocniej eksponowanej przez ministra finansów George’a Osborne’a spadek PKB będzie oznaczał dziurę w finansach publicznych w wysokości 36 mld funtów i w przeliczeniu na każde gospodarstwo domowe wyniesie 4300 funtów rocznie.
Te same trzy warianty zbadano w opublikowanej kilka dni później analizie Centrum Działań Ekonomicznych (CEP), które działa w ramach London School of Economics. Jest ona zresztą krytycznym spojrzeniem na wyliczenia ministerstwa finansów, które są w oczach CEP zbyt optymistyczne. W najlepszym, norweskim scenariuszu brytyjski PKB spadnie mniej niż według ministerstwa, bo o 1,3–2,6 proc. w porównaniu z pozostaniem w Unii, co oznaczałoby jego spadek w przeliczeniu na gospodarstwo domowe o 850–1700 funtów rocznie. Ale w przypadku scenariusza kanadyjskiego, na którym skupiają się badacze z CEP, ma być już gorzej. PKB w 2030 r. miałby być mniejszy o 6,3–9,5 proc. W przeliczeniu na gospodarstwo oznacza to spadek o 4200–6400 funtów rocznie.
Dwa scenariusze zakłada opublikowany pod koniec marca raport firmy audytorskiej PwC, który został sporządzony na zlecenie Konfederacji Brytyjskiego Przemysłu (CBI). Porównuje on prognozy dla brytyjskiej gospodarki w wersji, gdyby kraj pozostał w UE, z tymi, gdyby po wyjściu w ciągu pięciu lat wynegocjował umowę o wolnym handlu oraz gdyby relacje handlowe z UE odbywały się na zasadach WTO. Gdyby w referendum wygrali zwolennicy dalszego członkostwa, gospodarka w latach 2016–2020 ma się rozwijać średnio w tempie 2,3 proc. rocznie. W scenariuszu umowy o wolnym handlu byłoby to 1,5 proc. rocznie, a na zasadach WTO – 0,9 proc. To oznacza, że w przypadku tej ostatniej wersji brytyjskie PKB będzie w 2020 r. nawet o 5 proc. niższe, niż gdyby kraj pozostał w UE.
Wyjście odbije się też na zatrudnieniu, które w przypadku pozostania wzrośnie do 32,2 mln, ale w razie wyjścia spadnie o 550 tys. – 950 tys. Jednak po roku 2020 sytuacja się zmieni. W okresach 2021–2025 oraz 2026–2030 w przypadku pozostania w UE brytyjska gospodarka nadal będzie się rozwijać w tempie 2,3 proc. rocznie, zaś w razie umowy o wolnym handlu odpowiednio 2,7 oraz 2,3 proc., a na zasadach WTO – 2,6 oraz 2,4 proc. Co więcej, poziom zatrudnienia osiągnie w 2030 r. 34,5 mln, jeśli Wielka Brytania zostanie, ale według wyliczeń kampanii Vote Leave, opierających się na tej samej analizie PwC, w dwóch pozostałych przypadkach też później będzie rosło, dochodząc do 34,1 mln lub 33,9 mln.
Z kolei OECD w opublikowanej pod koniec kwietnia analizie wyliczyła, że w krótkim okresie, czyli do 2020 r., brytyjska gospodarka poza Unią będzie o 3 proc. mniejsza, niż gdyby w niej została, co przekłada się na 2200 funtów rocznie w przeliczeniu na gospodarstwo. W perspektywie do 2030 r. różnica wyniesie w najlepszym scenariuszu 2,3 proc., w średnim 5,1 proc., w najgorszym 7,7 proc. mniej, niż gdyby kraj dalej był w UE. Sekretarz generalny OECD Ángel Gurría przyrównał Brexit do dodatkowego podatku, który w każdym roku zabierze gospodarce miesiąc wypracowanego dochodu.
Bardziej zrównoważona jest zeszłoroczna analiza think tanku Open Europe. Jej autorzy badają cztery wersje przyszłych relacji Wielkiej Brytanii z UE, zakładając, że nie będą one automatycznym przeniesieniem modelu norweskiego czy kanadyjskiego. Najgorszy scenariusz przewiduje, że Londynowi w ogóle nie uda się wynegocjować z Brukselą umowy o wolnym handlu ani przeprowadzić deregulacji gospodarki, brytyjski PKB będzie w 2030 r. o 2,2 proc. niższy, niż gdyby kraj pozostał w Unii. W najlepszym scenariuszu – nie tylko taką umowę uda się zawrzeć, ale też Londyn nie będzie musiał się dokładać do unijnego budżetu, zawrze umowy o wolnym handlu z wieloma państwami i przeprowadzi deregulację. Brexit dodatkowo zwiększyłby wówczas PKB o 1,6 proc.
Wyjście z UE nie jest jednak równoznaczne z likwidacją wpłat do unijnej kasy. Norwegia i Szwajcaria płacą Brukseli w zamian za możliwość uczestniczenia w wolnym rynku. W przeliczeniu na mieszkańca uiszczają mniej niż Wielka Brytania obecnie, ale o ile w przypadku Szwajcarii jest to o połowę mniej, to różnica w porównaniu z Norwegią nie jest duża. To, czy i ile Londyn musiałby płacić w razie Brexitu, okaże się dopiero w wyniku negocjacji, zatem podawanie konkretnych kwot, które mogą być zaoszczędzone, jest przedwczesne.
W 2014 r. brytyjska składka wyniosła 18,8 mld funtów. Te liczby przywołują zwolennicy wyjścia z UE, ale pokazują one tylko część prawdy. Są to bowiem kwoty brutto. Po uwzględnieniu rabatu wynegocjowanego w 1984 r. przez Margaret Thatcher składka w 2014 r. wyniosła 14,4 mld funtów. Od tej kwoty trzeba odjąć 4,6 mld, które Bruksela przekazała w ramach wspólnej polityki rolnej czy rozwoju regionalnego, a także 1,4 mld na pomoc dla sektora prywatnego. Kwota netto wyniosła więc w 2014 r. 8,4 mld funtów.
Autorzy z Open Europe sami zaznaczają więc, że najbardziej realne są środkowe scenariusze. W pierwszym z nich uda się zawrzeć umowę o wolnym handlu, a płatności na rzecz UE zostaną częściowo zredukowane, ale Londyn nie zawrze takich umów z innymi państwami i nie dokona znaczącej deregulacji, zaś w drugim – oba te punkty zostaną zrealizowane. W zależności od tego Brexit albo zmniejszy do 2030 r. brytyjskie PKB o 0,8 proc., albo je zwiększy o 0,6 proc. Czyli w realistycznych scenariuszach zmiana jest bardzo niewielka.
Ale istnieją też prognozy zupełnie optymistyczne. Economists for Brexit, czyli grupa ośmiu wpływowych ekonomistów – m.in. Gerard Lyons, były główny ekonomista banku Standard Chartered, Patrick Minford, były doradca premier Thatcher, oraz Roger Bootle, założyciel i szef firmy analityczno-konsultingowej Capital Economics – uważają, że na opuszczeniu Unii gospodarka zyska w ciągu 10 lat dodatkowe 4 proc. PKB. Przekonują też, że Wielka Brytania nie musi negocjować porozumienia o wolnym handlu z UE, bo skoro 70 proc. jej eksportu trafia na inne rynki, to nawet jeśli pozostałe 30 proc. zostanie objęte normalnymi stawkami celnymi – wynoszącymi średnio ok. 4 proc. – to i tak korzyści przeważą nad stratami.
A te korzyści to przede wszystkim uwolnienie się od barier handlowych w wymianie z państwami trzecimi, którymi to barierami Wielka Brytania jako członek UE jest obecnie związana, oraz uwolnienie się od unijnych regulacji sektora finansowego. Oprócz wzrostu PKB wyjście z Unii oznaczać będzie spadek bezrobocia o dodatkowe 75 tys. osób oraz spadek cen o 8 proc. – wyliczają Economists for Brexit.
Pierwszy problem z tymi prognozami jest taki, że każda ze stron debaty wyciąga z nich wygodne dla siebie – i nie do końca prawdziwe – liczby. Przykładem jest chociażby kwota 4300 funtów, o którą według Osborne’a spadnie dochód każdej rodziny. Ale według wyliczeń ministerstwa finansów o tyle zmniejszy się PKB w przeliczeniu na gospodarstwo domowe, a ta liczba nie jest tożsama ze średnim dochodem gospodarstwa domowego. Pierwszy wynosi w przybliżeniu 67 tys. funtów rocznie, drugi – 44 tys. Zatem liczbę 4300 funtów należy odjąć od 67 tys., a nie od 44 tys. Jeśli dochód brytyjskiej rodziny spadnie, to nie o 4300 funtów, tylko raczej o ok. 2800.
Drugim, jeszcze poważniejszym problemem jest to, czy jakiekolwiek prognozy gospodarcze wybiegające na 15 lat do przodu można traktować wiarygodnie. W marcu Osborne, prezentując budżet na nowy rok finansowy, musiał wprowadzić do niego dodatkowe oszczędności, bo pogorszyły się prognozy w stosunku do tego, co zakładał w listopadzie (wzrost w tym roku ma wynieść 2 proc. zamiast 2,4 proc.). Skoro przez cztery miesiące, podczas których nie było żadnych istotnych wydarzeń, prognoza zmieniła się tak zauważalnie, to wyliczanie, o ile zmieni się PKB Wielkiej Brytanii w 2030 r. w stosunku do tego, ile by wzrosło, gdyby pozostała ona w Unii, jest wróżeniem z fusów.
Szczególnie że wszystkie te modele opierają się na założeniu przewidywalności gospodarki – że oprócz ewentualnego Brexitu nie wydarzy się nic niespodziewanego i będzie się ona rozwijać w miarę stałym tempie. Nawet gdyby tak było, modele ekonomiczne nie uwzględniają czynników niewymiernych, np. w jaki sposób zmienią się nastroje społeczne. A ostatnie lata dobitnie pokazały, że gospodarka światowa rzadko rozwija się w sposób przewidywalny, a zatem zakładanie, że tym razem będzie inaczej, jest niezbyt racjonalne. Wreszcie trzeba pamiętać, że gospodarcze skutki Brexitu to tylko jeden z elementów wpływających na decyzję, która zostanie podjęta 23 czerwca. Dla części wyborców wcale nie najważniejszy.