Uruchomienie procedury "żółtej kartki" przez parlamenty 11 państw członkowskich wobec zaproponowanych przez Komisję Europejską zmian przepisów o pracownikach delegowanych to bardzo wyraźny polityczny sygnał, który Komisja powinna uszanować - mówi PAP wiceszef MSZ Konrad Szymański.

"Żółta kartka" od parlamentów narodowych oznacza, że Komisja Europejska podda swój projekt ponownej analizie i może podjąć decyzję o podtrzymaniu, zmianie lub wycofaniu projektu. Komisja musi uzasadnić swoją decyzję.

Propozycja zmiany dyrektywy o pracownikach delegowanych zakłada, że pracownik wysłany przez pracodawcę do innego kraju UE na pewien czas, powinien mieć prawo do takiego samego wynagrodzenia, jak pracownik lokalny, a nie tylko do płacy minimalnej. Najwięcej pracowników delegowanych pochodzi z Polski, która uchwałą Sejmu wyraziła sprzeciw wobec propozycji KE. Zastrzeżenia zgłosiło także dziesięć innych parlamentów państw członkowskich, co spowoduje uruchomienie procedury tzw. żółtej kartki.

W ocenie wiceszefa MSZ uruchomienie procedury "żółtej kartki" jest niezwykle korzystne dla Polski, a stanowcza opinia parlamentów 11 państw członkowskich tworzy istotny kontekst polityczny. Jak powiedział PAP Szymański, "z prawnego punktu widzenia Komisja Europejska jest zobowiązana jedynie, by przeanalizować i jeszcze raz podjąć decyzję co do dalszych losów swoich propozycji, natomiast z politycznego punktu widzenia jest to bardzo wyraźny sygnał".

Według Szymańskiego Komisja powinna zwrócić uwagę na jedną z decyzji porozumienia określającego warunki dalszego członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej, która zmierza do reformy procedury "żółtej kartki" w ten sposób, by niezgoda parlamentów narodowych oznaczała automatyczną rezygnację z dalszego procedowania nad aktem prawnym; ustanowienie takiego rozwiązania w unijnym prawie może nastąpić po referendum ws. Brexitu 23 czerwca.

"Procedura tzw. czerwonej kartki jeszcze nie działa, ale już się zgodziliśmy, że powinna działać. Zgodziliśmy się - KE również - że taki poziom oporu parlamentów narodowych powinien skutkować odstąpieniem od dalszego procedowania. Jeżeli jest wola, by w większym stopniu szanować wolę parlamentów narodowych, Komisja Europejska powinna podchodzić do tego bardzo ostrożnie i bardzo dobrze uzasadnić swoje stanowisko" - powiedział Szymański.

"To już jest odpowiedzialność Komisji Europejskiej, co z tym sygnałem z 11 stolic państw członkowskich zrobi, ale byłoby bardzo dobrze, aby Komisja Europejska przywiązywała do tego trochę większą wagę" - dodał wiceminister spraw zagranicznych.

To także bardzo silny argument polityczny dla komisarzy europejskich, którzy byli sceptyczni wobec nowych propozycji - uważa Szymański. "Mam nadzieję, że ci komisarze wykorzystają tę okazję do tego, by przy powtórnej analizie tego tekstu wyrazić swoją opozycję silniej niż to było do tej pory" - podkreślił. Pytany, czy Polska może liczyć na wsparcie polskiej komisarz Elżbiety Bieńkowskiej, wyraził nadzieję, że komisarz Bieńkowska, odpowiedzialna w KE za wspólny rynek - dziedzinę bezpośrednio związaną z tą dyrektywą, "wykorzysta ten argument silnie i podniesie jeszcze raz stanowczo swoją opozycję".

Jak zaznaczył, propozycje byłyby szkodliwe nie tylko dla Polski, ale również dla kształtu wspólnego rynku. "To jest dyrektywa, która ogranicza konkurencyjność, podnosi ceny usług dla wszystkich obywateli państw członkowskich Unii Europejskiej i idzie w poprzek zasadom wspólnego rynku" - wymieniał Szymański. "Istotą konkurencji jest możliwość proponowania usług swobodnie kształtowanych co do jakości i ceny. Jeśli ktoś zawęża możliwości konkurowania, działa na niekorzyść klientów i konkurencji" - podkreślił.

Dodał, że rynek obecnie nie pozostawia bez jakiejkolwiek ochrony prawnej pracowników delegowanych. "Mamy dyrektywę wdrożeniową, która dba o to, by nie dochodziło do naruszania praw pracowniczych osób, które świadczą usługi na rynku wspólnotowym" - dodał wiceszef MSZ.

Według danych udostępnionych we wtorek przez źródła dyplomatyczne zastrzeżenia zgłosiły już parlamenty Polski, Bułgarii, Czech, Danii, Estonii, Chorwacji, Węgier, Łotwy, Litwy i Rumunii. Szymański poinformował PAP, że do grona tych państw dołączyła Słowacja.

"Jest to bardzo wyraźny sygnał, że jedność Europy Środkowej, bardzo szeroko pojętej, od Estonii po Chorwację, jest możliwa i może przynosić bardzo konkretne efekty polityczne dla prac legislacyjnych w Unii" - zaznaczył.

Termin na zgłoszenie przez parlamenty narodowe opinii do propozycji zmian w dyrektywie o pracownikach delegowanych mija we wtorek o północy. Rzecznik KE ds. Christian Wigand powiedział, że dopiero po upływie terminu Komisja potwierdzi, czy faktycznie dostała "żółtą kartkę" do swego projektu i odniesie się do tych zastrzeżeń.(PAP)