Prof. Adam Glapiński ma nie tylko głęboką wiedzę ekonomiczną i doświadczenie w polityce pieniężnej, ale poznał też sektor bankowy od strony realnej gospodarki - powiedziała PAP prof. Elżbieta Mączyńska, która ocenia, że jest on dobrym kandydatem na szefa NBP.

Mączyńska, która jest prezesem Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego i wykładowcą w Szkole Głównej Handlowej, wskazała, że Adam Glapiński to absolwent i wieloletni wykładowca SGH oraz członek Rady Polityki Pieniężnej, a w tej chwili zasiada w zarządzie NBP.

"Jest nie tylko profesorem ekonomii, ale ma też doświadczenie praktyczne, więc zna problematykę bankowości od wielu stron. Ponadto, przez to, że jest członkiem zarządu NBP zapewni ciągłość zarządzania tą instytucją. To ważne, bo jednym z problemów w funkcjonowaniu wielu instytucji publicznych jest dziś brak takiej ciągłości, co odbija się na ich funkcjonowaniu i efektach ich działań" - mówiła Mączyńska.

Zwróciła także uwagę, iż Glapiński jako były minister budownictwa i gospodarki przestrzennej miał też okazję przyjrzeć się funkcjonowaniu sektora bankowego od strony realnej gospodarki oraz m.in. to jak kształtowanie stóp procentowych przekłada się na przedsiębiorstwa i ich decyzje kredytowe.

Według Mączyńskiej Glapiński ma wszelkie dane ku temu, by zachować niezależność NBP.

"Przeważnie jest tak, że ktoś kto ma głęboką wiedzę, i dobrą alternatywę dla sprawowanego urzędu, jest mniej skłonny ulegać wpływom pozamerytorycznym" - oceniła ekspertka.

Jeśli chodzi o kształtowanie stóp procentowych to - zdaniem Mączyńskiej - po Glapińskim należy spodziewać się postawy umiarkowanej.

"Na początku działalności w RPP był zaliczany do gołębi, ale z jego dotychczasowych wypowiedzi odczytuję, że jako prezes NBP będzie reprezentował strategię +złotego środka+. Myślę, że wówczas był +gołębiowaty+, bo w Radzie dominowały jastrzębie" - oceniła ekonomistka.

"Glapiński uważa, że działalność banku centralnego powinna być skorelowana z sytuacją społeczno-gospodarczą i potrzebami gospodarki, co zresztą jest zgodne z samą ustawą o NBP, która mówi, że podstawowym celem działalności NBP jest utrzymanie stabilnego poziomu cen, a drugim wspieranie polityki gospodarczej rządu. Tak więc obok utrzymywania podstawowego celu inflacyjnego, czyli utrzymania inflacji na poziomie 2,5 proc., powinien dbać o to, by krwiobieg gospodarki, czyli obrót pieniądza, był dobrze ukształtowany. W przeciwnym razie gospodarce, tak jak człowiekowi, może grozić zawał" - dodała.

Jak mówiła ekonomistka, bank centralny nie może i nie powinien ingerować bezpośrednio w finansowanie inwestycji, przedsiębiorstw, etc. bo to nie jest jego rolą, ale powinien poprzez odpowiednie kształtowanie polityki pieniężnej dbać o to, żeby trendy w gospodarce się nie pogarszały i kształtować przyjazne środowisko dla wzrostu gospodarczego.

W tym kontekście największym wyzwaniem dla przyszłego prezesa NBP będzie - według ekspertki - próba przeciwdziałania zarysowującym się na świecie trendom tzw. sekularnej stagnacji, czyli trwałemu zahamowaniu wzrostu gospodarczego w krajach zachodnich.

"Z jednej strony przyszły prezes NBP ma dość komfortową sytuację, bo w Polsce w przeciwieństwie do wielu innych krajów nie ma ujemnej stopy procentowej, ale z drugiej strony niektórzy ekonomiści np. Paul Krugman, przewidują, że gospodarka globalna jeszcze przez lata będzie funkcjonowała w warunkach niskich lub ujemnych stóp procentowych. Spowodować, by w takich warunkach pieniądz należycie pełnił swoją rolę, to wyjątkowo trudne zadanie, bo deflacja wynikająca z luki popytowej jest środkiem nasennym gospodarki. Do tej pory nastawialiśmy się na przeciwdziałanie inflacji, ale rzeczywistość społeczno-gospodarcza robi nam psikusa i okazuje się, że znacznie trudniejszym do przełamania problemem jest deflacja, a trendy deflacyjne już się w Polsce zaznaczają" - oceniła. (PAP)