Wenezuelskie media poinformowały w poniedziałek o planach zamachu na życie prezydenta Nicolasa Maduro. Mówił on na wiecu w dniu 1 maja o aresztowaniu "kilku dziesiątków osób" w związku z planami zabicia go.

Maduro wezwał do "bezterminowego strajku i powstania", gdyby spisek się powiódł.

"Nie chcę państwa niepokoić, ale mamy kilka dzisątkow aresztowanych, a wczoraj zatrzymaliśmy ludzi, którzy zajmowali pozycje na najwyższych kondygncjach kilku budynków" w pobliżu miejsca, gdzie miał się zakończyć dzisiejdszy pochód" - oświadczył Maduro w przemówieniu transmitowanym przez publiczne radio i telewizję.

W związku z tym podejrzeniem sugerującym, że istniały plany zabicia prezydenta przez snajperów, zmieniono trasę pochodu pierwszomajowego i skończył się on pod Pałacem Prezydenckim w Caracas.

"Oligarchia oraz imperializm są zdesperowane"" i jeśli "któregoś dnia zdołają coś uczynić przeciwko mnie i opanować w taki czy inny sposób ten pałac, nakazuję wam, mężczyznom i kobietom z klasy robotniczej, ogłosić bunt i zadekretować bezterminowy strajk generalny" - wzywał Maduro swych zwolenników.

Prezydent Maduro zapowiedział również ujawnienie "w najbliższych godzinach" dowodów, że siły paramilitarne wykryte w obozach paramilitarnych w wenezuelskim stanie Miranda przygotowują zamach na szefa państwa.

Nic takiego jednak nie uczynił.

Jak podała w poniedziałek z Caracas agencja EFE, działacz opozycyjny Henry Ramos Allup ogłosił tego dnia, że generałowie i admirałowie z wenezuelskiego najwyższego dowództwa mieli uprzedzić prezydenta Maduro, że w przypadku "wybuchu buntów i rozruchów, nie wezmą na siebie ciężaru represji wobec ludu".(PAP)