W ramach podkomisji, którą MON powołało do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej, utworzono zespół analiz zapisu rejestratorów oraz zdecydowano, że powinno powstać archiwum dowodów rzeczowych - poinformowało w czwartek MON w komunikacie.

Jak podano w informacji podpisanej przez przewodniczącego podkomisji dr. Wacława Berczyńskiego i opublikowanej na stronie internetowej MON, od poniedziałku do środy podkomisja obradowała na posiedzeniu plenarnym, na którym podsumowano dotychczasowe rezultaty prac oraz kierunki dalszych badań. Było to jej drugie posiedzenie.

"Utworzono kolejny Zespół Analiz Zapisu Rejestratorów. Zdecydowano o konieczności powstania Archiwum Dowodów Rzeczowych" - napisano w części komunikatu dotyczącej ostatniego dnia obrad. Podczas pierwszego posiedzenia, które trwało tydzień na początku marca, wyłoniono cztery inne podzespoły: awioniki i lotnictwa, konstrukcji, medycyny oraz prawa i dokumentacji.

We wtorek szef MON Antoni Macierewicz wręczył nominację na członka podkomisji kpt. Januszowi Więckowskiemu. Jest on emerytowanym pilotem PLL Lot. Latał m.in. na Tu-154M. MON już w lutym podawało, że znajdzie się on w składzie podkomisji.

Jak wynika z komunikatu, podczas trzydniowych obrad koordynatorzy zespołów przedstawili sprawozdania z dotychczasowych prac. Członkowie zapoznali się z prezentacjami ekspertów i zaproszonych gości, które dotyczyły archiwizacji dokumentacji, spraw medycznych i nawigacyjnych (w poniedziałek) oraz analizy rozmieszczenia szczątków samolotu Tu-154M oraz sposobu sprowadzania go na lotnisko Smoleńsk Północny (we wtorek). W środę zostały ustalone i zatwierdzone kierunki dalszych badań.

Po raz pierwszy podkomisja zebrała się na posiedzeniu plenarnym na początku marca, później jej członkowie pracowali w mniejszych zespołach. Pierwsze prace dotyczyły głównie zapoznawania się z dostępnymi dokumentami - m.in. materiałami komisji Millera i prokuratury. Członkowie podkomisji oglądali też w bazie lotniczej w Mińsku Mazowieckim drugi z polskich Tu-154M, bliźniaczy do tego, który rozbił się pod Smoleńskiem.

Katastrofę smoleńską z 10 kwietnia 2010 r. badała do lipca 2011 r. Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP), którą kierował ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. W lutym 2016 r. szef MON Antoni Macierewicz, który wcześniej stał na czele parlamentarnego zespołu smoleńskiego i kwestionował ustalenia komisji Millera, podpisał dokumenty ws. wznowienia badania oraz powołania i składu podkomisji działającej przy KBWLLP.

Od lutego badanie wypadku może wznowić minister obrony, o ile "zostaną ujawnione nowe okoliczności lub dowody mogące mieć istotny wpływ" na przyczyny katastrofy. W takim przypadku szef MON może powołać podkomisję, która będzie się zajmowała tylko jednym wypadkiem.

Jak mówił w marcu Macierewicz, powodem powołania podkomisji było "ujawnienie ukrywanych lub nieznanych informacji mających istotne znaczenie dla badania, które nie były badane z różnych powodów". Zdaniem wiceszefa podkomisji smoleńskiej dr. Kazimierza Nowaczyka nagromadzenie faktów nieuwzględnionych przez komisję Millera świadczy o tym, że od początku rozważała ona jeden scenariusz przebiegu katastrofy smoleńskiej.

Natomiast dr Maciej Lasek, który był członkiem komisji Millera oraz jest szefem komisji badającej wypadki w lotnictwie cywilnym, uważa, że nie pojawiły się żadne nowe fakty, a to, co przytacza MON w uzasadnieniu decyzji o ponownym badaniu katastrofy smoleńskiej, nie stanowi podstawy do wznowienia badania.

Komisja Millera ustaliła, że przyczyną katastrofy smoleńskiej było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M. Członkowie komisji podkreślali, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu. Ponadto w raporcie wskazano m.in. na błędy rosyjskich kontrolerów z lotniska w Smoleńsku.

Z kolei ostatni, opublikowany w kwietniu 2015 r. raport kierowanego przez Macierewicza zespołu parlamentarnego, zawierał tezę, że prawdopodobną przyczyną katastrofy była seria wybuchów m.in. na lewym skrzydle, w kadłubie i prezydenckiej salonce.

10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Polska delegacja udawała się na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. (PAP)