Parlament debatował nad powyborczym wotum zaufania dla trzeciego już gabinetu Roberta Ficy. Program gabinetu przedstawiał wicepremier Peter Pellegrini. Fico od kilku dni przebywa w szpitalu ze względu na problemy z sercem, a do pracy ma wrócić w przyszłym tygodniu.
Rząd tworzy koalicja czterech partii: lewicowego Kierunku (Smer) Ficy, Słowackiej Partii Narodowej (SNS), umiarkowanej partii mniejszości węgierskiej Most-Híd i centrowej Sieci. Koalicja ma minimalną większość 81 posłów w 150-osobowej Radzie Narodowej. Gdy zamykaliśmy to wydanie DGP, wciąż trwała debata parlamentarna przed głosowaniem.
Rząd powstał w trudnym momencie. Parlament jest rozdrobniony, a w społeczeństwie narasta frustracja korupcją, niską jakością służby zdrowia i edukacji. Efektem było poparcie dla ekstremistów. Po raz pierwszy do parlamentu dostały się neofaszystowska Ludowa Partia Nasza Słowacja (L’SNS) i antysystemowe Jesteśmy Rodziną. Początkowo wydawało się, że utworzenie rządu będzie trudne, mówiło się o możliwości nowych wyborów. Przesądziła jednak chęć stworzenia gabinetu przed zaczynającą się w lipcu prezydencją w UE. Zwłaszcza że sondaże pokazywały wzrost poparcia L’SNS i spadek wskazań Mostu i Sieci, które mogłyby już nie wejść do Rady.
– Koalicja składa się z czterech partii, ale wpływ Ficy jest dominujący nie tylko ze względu na obsadzenie kluczowych resortów, ale także dlatego, że w ciągu ostatnich 10 lat obsadził swoimi ludźmi wszystkie instytucje. Tam, gdzie ministrami są koalicjanci, Smer ma wiceministrów – mówi DGP były wicepremier Ivan Mikloš. Jego zdaniem liderzy do niedawna opozycyjnych wobec Smeru partii Most i Sie na własne życzenie sprowadzili się do roli przystawek.
Mimo nowych koalicjantów Fico-3 będzie raczej kontynuacją Fico-2 – zgadzają się słowaccy eksperci, z którymi rozmawialiśmy. – Po nowym rządzie spodziewam się kontynuacji i stabilności, czyli żadnych zasadniczych reform ani wyraźnego kroku do przodu. Koalicjanci szybko porozumieli się z Ficą, a ministerskie fotele, które otrzymali, mówią o tym, że premier ma wszystko pod kontrolą. Jeśli zdrowie mu na to pozwoli, będzie kontynuować dotychczasowy kurs – mówi dyrektor Fundacji Otwartego Społeczeństwa Jan Orlovský.
W nowym rządzie kluczowe ministerstwa otrzymali przedstawiciele Smeru, zaufani ludzie Ficy z poprzedniej kadencji. Przykładem jest krytykowany za naginanie prawa szef MSW Robert Kaliňák. Posadę zachował też minister spraw zagranicznych Miroslav Lajčák. Akurat ta nominacja nie wywołuje kontrowersji – Lajčák jest szanowany również przez opozycję za sukcesy w stabilizacji sytuacji w Bośni i Hercegowinie oraz konstruktywne podejście do kryzysu ukraińskiego. Chociaż Fico jest uznawany za stronnika Moskwy, minister Lajčák w sporze rosyjsko-ukraińskim stał raczej po stronie Kijowa, a podległy mu resort wspierał Ukrainę nawet bardziej aktywnie niż polska dyplomacja.
Spośród koalicjantów największe korzyści uzyskali narodowcy. Lider SNS Andrej Danko został przewodniczącym parlamentu, czyli formalnie drugą osobą w państwie. Prawicowcom przypadły też resorty edukacji, obrony i rolnictwa. Sieć, której przypadł fotel ministra transportu, akcentowała w programie chęć poprawy dostępności komunikacyjnej graniczących z Polską regionów, m.in. Orawy i Spisza. Przyszłość rządu będzie jednak zależeć od stanu zdrowia Ficy. Gdyby problemy premiera się pogłębiały, jego potencjalnymi następcami na stanowisku szefa rządu i partii mogą być wicepremierzy Peter Pellegrini lub Robert Kaliňák. Żaden z nich nie ma jednak tej charyzmy, co Fico, a to oznaczałoby stopniowy zanik poparcia dla Smeru.