Opiniotwórczy niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung" uznał dokument papieża Franciszka "Amoris laetitia" za postęp. Autor opublikowanego w wydaniu weekendowym komentarza wytyka jednak papieżowi, że mówiąc pięknie o miłości, odmawia jej parom homoseksualnym.

"Franciszek pięknie mówi o miłości, lecz równocześnie odmawia jej wielu parom, ograniczając miłość do miłości heteroseksualnej. To gorzkie, nielitościwe i pozbawione miłości. Czy odpowiedzialność jest obecna wyłącznie w takich (heteroseksualnych) związkach?" - pisze na łamach gazety publicysta Heribert Prantl.

Jak przypomina, dotychczas Kościół interpretował słowa z Biblii "Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela" w sposób jednoznaczny, "napominając i grożąc": "Rozwód zabroniony! Kropka i już. Amen. Aż do śmierci!".

W nowym przesłaniu papież próbuje - zdaniem "SZ" - złagodzić bezwzględność i brak miłosierdzia dogmatu o zakazie rozwodu. "Zamiast o dogmacie, papież mówi o miłości i o warunkach, w jakich może ona rozkwitać. To dobrze, ponieważ ewangelia nie jest przesłaniem zawierającym groźbę lecz radość, a najbardziej radosnym słowem, jakie istnieje, jest właśnie to słowo miłość" - pisze Prantl.

Zdanie "Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela" brzmi szorstko i "nie jest przesłaniem miłości", lecz wręcz przeciwnie jest odpowiedzialne za "potępienie, prześladowanie i potępienie" ludzi.

Prantl tłumaczy, że Kościół pozbawił to zdanie kontekstu związanego z czasami biblijnymi, gdy miało zapobiegać socjalnej niedoli opuszczonych kobiet i zapewniać im socjalne bezpieczeństwo, i zmienił je w "ponadczasowy dogmat".

"Czyż nie jest ponadto arogancją twierdzenie, że wszyscy, którym ksiądz czy też urzędnik stanu cywilnego udzielił ślubu zostali połączeni przez Boga?" - pyta autor komentarza.

Zdaniem Prantla odpowiedzialność polega czasami na trwaniu w związku, a czasami na tym, żeby odejść. "Można rozwieść się w sposób nieodpowiedzialny, można jednak także w sposób nieodpowiedzialny pozostawać w małżeństwie. I można obie decyzje podjąć w sposób odpowiedzialny" - czytamy w "SZ".

Papieski dokument jest - zdaniem komentatora - dowodem na to, że Franciszek "bardzo ostrożnie" otwiera się w tym kierunku. Chodzi o to, żeby partnerzy w konflikcie obchodzili się ze sobą w sposób troskliwy - napomina Prantl. "Ta mała miłość musi pozostać, gdy duża miłość znika. To trudne, a troska potrzebuje czasami pomocy osób trzecich. Pomoc przy rozwodzie nie jest dziełem diabelskim, lecz wymogiem miłości bliźniego" - czytamy w "SZ".

Miłość, o której naucza papież, mogłaby przybierać wiele form - także tą, która jest "udziałem par homoseksualnych, które mają dla siebie szacunek i sprawują swoje partnerstwo z godnością" - uważa Prantl.

Jego zdaniem papież odmówił im tego "w raniący sposób". "Papież mówi o miłości, odmawia jej jednak parom gejów i lesbijek, spychając je w grzech" - pisze Prantl.

Franciszek "redukuje miłość do miłości heteroseksualnej" - stwierdza niemiecki dziennikarz. Jak zastrzega, papież uznaje przynajmniej za "ciężki los" sytuację, gdy ktoś w rodzinie jest homoseksualistą. "Nie uznaje jednak zasady solidarności w takich związkach partnerskich. To gorzkie, nielitościwe i pozbawione miłości" - ocenia publicysta.

W ogłoszonej w piątek adhortacji apostolskiej na temat rodziny "Amoris laetitia" (Radość miłości), podsumowującej dwa synody biskupów, papież Franciszek zachęca duszpasterzy do kierowania się "logiką miłosierdzia" wobec rozwodników w nowych związkach i "odpowiedzialnego rozeznania" ich sytuacji oraz cierpienia.

Papież wyraża przekonanie, że należy "przezwyciężać wykluczenie" rozwiedzionych w nowych związkach i dążyć do ich integracji poprzez analizę każdego przypadku z osobna. Franciszek wyraża przekonanie, że rozwodnicy powinni odnaleźć swe miejsce w Kościele oraz uczestniczyć w życiu wspólnoty chrześcijańskiej. Kładzie nacisk zarazem na nierozerwalność sakramentu małżeństwa.