W zamachu w Brukseli chodziło o wywołanie jak największego chaosu, jak największego efektu psychologicznego - powiedział dyrektor Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas Krzysztof Liedel. Jak dodał, pewną nowością w działaniu terrorystów jest zamach na lotnisku.

"To jest klasyczny atak symultaniczny, to znaczy skoordynowane w czasie, w różnych miejscach, ataki terrorystyczne. One są obliczone na to, żeby wywołać jak największy chaos, jak największy efekt psychologiczny. Chodzi tutaj tak naprawdę o to, by zabić jak najwięcej ludzi. Cele są miękkie - czyli te miejsca, gdzie gromadzi się duża liczba osób" - zaznaczył Liedel.

Jak dodał, nowym elementem jest to, że od dłuższego czasu nie dokonywano zamachów na lotniskach. "One są dość rzadkie, ale ostrzegano, że hale odlotów, miejsca kontroli bagaży, czy samych ludzi to są miejsca, które są dodatkową strefą zagrożenia. Tam jest duża liczba osób, łatwo jest się dostać. Dużo osób odprowadza bliskich, dużo firm funkcjonuje. To takie miękkie podbrzusze lotniska" - zaznaczył ekspert.

Wskazał, że na tego typu zagrożenie, zamach na lotnisku, eksperci zwracali uwagę od pewnego czasu. "To się ziściło. Trzeba się zastanowić, co zrobić, żeby tam było bezpieczniej. Ta strefa kontroli gdzieś musi być. Można ją wyciągnąć na zewnątrz, ale tam też będą gromadzić się ludzie" - dodał.

Ocenił, że kolejnego zamachu w Europie należało się spodziewać. "Służby o tym mówiły, Turcy informowali, że do Europy przyleciało gotowe do dokonywania zamachów komando, składające się z kilkunastu osób. Sami terroryści zapowiadali zamachy. Dzisiaj walka z terroryzmem ma taki charakter wyprzedzający, głównie chodzi o to, żeby zdobywać informacje wyprzedzające: co planują i co przygotowują terroryści, bo tylko w tej fazie - planowania i przygotowywania - jesteśmy w stanie zapobiegać zamachom" - powiedział. "My mówimy o atakach, które się udały. Trzeba jednak pamiętać, że ostatnie tygodnie to są setki osób, jeżeli nie tysiące, które zostały zatrzymane, aresztowane, przesłuchane. Mówi się o co najmniej kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu, spiskach udaremnionych. Ta walka cały czas trwa" - dodał.

Dopytywany czy zamach może mieć związek z niedawnymi zatrzymaniami w Brukseli, powiedział, że mogło chodzić raczej o całą akcję policji. "Zatrzymania, kontrole, przeszukania mogły spowodować, że terroryści przygotowali ad hoc jakiś zamach licząc się z tym, że w każdej chwili mogą zostać zatrzymani. Mogło być też tak, że atak był już przygotowany i został przyspieszony" - powiedział.

Liedel pytany, czy zamach w Brukseli jest także sygnałem dla Polski przed zbliżającymi się ŚDM i szczytem NATO, powiedział, że obie imprezy mogą być celem samym w sobie. "My oczywiście cały czas się pocieszamy i mówimy, że jesteśmy krajem, który jest mało atrakcyjny dla terrorystów. Trzeba jednak pamiętać, że te dwie imprezy, które nas czekają, mogą być takim samoistnym celem, niekoniecznie związanym z Polską. Kryzys wywołany przez taki zamach bardzo szybko stałby się międzynarodowy. Musimy zdawać sobie sprawę, że ten terroryzm jest, istnieje, i się do niego przygotowywać" - powiedział.

We wtorek rano doszło do zamachów terrorystycznych w Brukseli. Trzynaście osób zginęło w podwójnej eksplozji, do której doszło w hali odlotów na lotnisku Zaventem. Do wybuchów doszło także na stacjach metra w pobliżu instytucji UE, gdzie - według mediów - zginęło 10 osób.