W Brukseli trwa przeciąganie linii między UE a Turcją ws. planu, który ma pomóc rozwiązać kryzys migracyjny. Seria spotkań nie przyniosła jak dotąd przełomu w spornych kwestiach - wynika z informacji ze źródła unijnego.

Od godziny 9 rano już dwa razy przerywano rozmowy między premierem Turcji Ahmetem Davutoglu a szefem Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem, przewodniczącym KE Jean-Claude'em Junckerem oraz premierem sprawującej prezydencję Holandii Markiem Rutte.

Według źródła w optymistycznym scenariuszu, jeśli uda się rozwiązać problemy, cała UE może potwierdzić porozumienie wynegocjowane z premierem Turcji w piątek po południu. Najbardziej pesymistyczny scenariusz to brak porozumienia - ocenił chcący zachować anonimowość urzędnik unijny.

Jak relacjonował, problematyczne są cztery kwestie. Po pierwsze, chodzi o podstawy prawne porozumienia, które przewiduje, że wszyscy uchodźcy przybywający nielegalnie na greckie wyspy z Turcji będą odsyłani z powrotem. Negocjatorzy chcą zapewnić, że mechanizm będzie tak skonstruowany, by był zgodny z prawem międzynarodowym i unijnym.

Unia chce od Ankary gwarancji, że odsyłani z Grecji uchodźcy będą mieli w Turcji prawa i ochronę równorzędną do tych, jaką gwarantuje konwencja genewska.

Drugim problemem jest propozycja dotycząca otwarcia pięciu nowych rozdziałów w negocjacjach w sprawie przystąpienia Turcji do UE. Sprzeciw w tej sprawie zgłasza Cypr, który od lat blokuje negocjacje akcesyjne z Turcją. Władze w Nikozji od 40 lat uwikłane są w konflikt z Turcją wokół Tureckiej Republiki Cypru Północnego.

Kolejną kwestią jest ustalenie, od kiedy cała unijno-turecka umowa miałaby być wdrażana. Dyplomaci mówili, że nie uda się jej uruchomić w ciągu jednego dnia. W praktyce chodzi o to, kiedy uchodźcy mieliby być odsyłani do Turcji. Ale jest też druga strona medalu, bo UE musi się zgodzić na szybkie przyjmowanie Syryjczyków, którzy mieliby być przesiedlani do Europy z obozów w Turcji, a na to nie mają ochoty niektóre kraje.

Projekt planu unijno-tureckiego zakłada, że za każdego odesłanego do Turcji Syryjczyka kraje unijne przejmą jednego syryjskiego uchodźcę z tureckich obozów. Polsce zależało na tym, aby to rozwiązanie nie tworzyło nowych zobowiązań do przyjmowania uchodźców, niż uzgodnione w ubiegłym roku programy przesiedleń i relokacji uchodźców.

Wykorzystanie wcześniej uzgodnionych programów unijnych pozwoliłoby na przejęcie bezpośrednio z Turcji 72 tysięcy Syryjczyków. Na Polskę przypadałoby około 5000 osób. Jak na razie polski rząd przygotował 100 miejsc w ramach programu relokacji uchodźców i - jak wynika z informacji ze źródeł zbliżonych do rządu - Polska jest gotowa przyjmować 100 uchodźców na kwartał.

Ostatnią sporną kwestią są pieniądze. Turcja chce podwojenia unijnego wsparcia dla uchodźców przebywających w tym kraju. Jeszcze pod koniec zeszłego roku "28" zgodziła się przekazać na ten cel 3 mld euro. Według źródła trwają rozmowy o tym, jak środki te miałby być wykorzystane.