Jesteśmy w kontakcie z instytucjami międzynarodowymi ws. TK, ale to nie oznacza, że każda opinia płynąca z Komisji Weneckiej czy z KE jest przez nas przyjmowana jako dogmat - mówił w środę wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański.

Szymański był pytany w środę w TVN24, czy Polsce grożą sankcje, w tym finansowe, ze strony Unii Europejskiej, jeśli nie ustąpi w sprawie Trybunału Konstytucyjnego.

"Opozycja ma bardzo niewiele do powiedzenia w sprawach, które toczą się w polityce krajowej. Bardzo trudno jej polemizować z programem 500 plus, trudno polemizować z programem Morawieckiego. W związku z czym trzyma się tej jednej kwestii (...) - budowania atmosfery, że w Polsce mamy do czynienia z jakimś załamaniem systemu demokratycznego, budowaniem coraz mocniejszego dramatyzmu i sięganiem po takie scenariusze, które są +za siedmioma górami+" - zaznaczył Szymański.

"Jesteśmy dalecy od takiej perspektywy, w szczególności że nikt nie ma ochoty eskalować konfliktu z jakimikolwiek instytucjami międzynarodowymi. My jesteśmy w kontakcie z tymi instytucjami, tłumaczymy swoje racje. To nie oznacza, że każda opinia płynąca czy to z Komisji Weneckiej, czy to z Komisji Europejskiej jest przez nas przyjmowana jako dogmat. Czasami mamy zdania odrębne. Natomiast to nie jest sytuacja wojny ani konfrontacji" - podkreślił wiceminister spraw zagranicznych.

Szymański ocenił, że od czerwca 2014 roku "mieliśmy wyraźną próbę zdominowania Trybunału Konstytucyjnego przez jedną opcję polityczną". Jak mówił, wówczas "Komisja Europejska, a także Komisja Wenecka milczała".

"Piątkowa opinia (Komisji Weneckiej w sprawie Trybunału Konstytucyjnego - PAP) ma zupełnie inny statut. Ona będzie miała dla nas znaczenie. Na pewno z uwagą rząd przeczyta tę opinię. (...) Nie możemy in blanco powiedzieć, że wykonamy każde słowo, ponieważ w niektórych sprawach między nami a Komisją Wenecką - chociażby w sprawach nominacji - jest bardzo istotna różnica zdań" - powiedział.

Według niego opozycja nie jest skłonna do żadnego kompromisu w sprawie Trybunału Konstytucyjnego.

We wtorek Trybunał Konstytucyjny w 12-osobowym składzie badał skargi grup posłów, I prezes SN, RPO i KRS na nowelizację ustawy o TK autorstwa PiS. Wyrok ma zostać ogłoszony w środę o godz. 13.

PO, Nowoczesna, PSL, I prezes SN, RPO i KRS chcą uznania noweli za niekonstytucyjną.

W TK nie stawili się przedstawiciele Sejmu, Rady Ministrów ani prokuratora generalnego. Według nich sprawa powinna być rozpoznana - tak jak przewiduje nowela - w składzie 13-osobowym oraz według kolejności wpływu. TK oddalił wniosek prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry o odroczenie rozprawy.

Premier Beata Szydło mówiła we wtorek, że jej obowiązkiem jest publikowanie tych orzeczeń, które zostały podjęte na mocy obowiązującego prawa. "Komunikat, który przedstawią wybrani sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, nie będzie orzeczeniem w myśl obowiązującego prawa. W związku z czym nie mogę łamać konstytucji, nie mogę takiego dokumentu publikować" - powiedziała. Zaznaczyła, że posiedzenie "nie odbywa się zgodnie z obowiązującą w tej chwili ustawą".

Zaskarżona nowelizacja stanowi m.in., że TK co do zasady orzeka o konstytucyjności aktów normatywnych w pełnym składzie co najmniej 13 spośród 15 sędziów TK (wcześniej pełny skład to co najmniej dziewięciu sędziów). Orzeczenia pełnego składu mają zapadać większością 2/3 głosów, a nie - jak wcześniej - zwykłą. Terminy rozpatrywania wniosków mają być wyznaczane w TK według kolejności wpływu.