W ocenie profesora Antoniego Dudka, listy z podziękowaniami dla Czesława Kiszczaka to dowód na jego wyrachowanie. W materiałach udostępnionych dziś przez IPN można znaleźć szereg listów do nieżyjącego już peerelowskiego ministra spraw wewnętrznych.

Pisali je politycy, dziennikarze, ludzie kultury a także duchowni dziękując za na przykład pomoc w przedłużeniu paszportu, ochronę domu przed złodziejami, czy ochronę świątyń i ściganie przestępców kradnących lub niszczących przedmioty sakralne.

Profesor Dudek w rozmowie z IAR mówi, że te listy potwierdzają, iż generał Kiszczak miał dwa oblicza: z jednej strony - szefa tajnej policji nakazującej brutalne działania wobec opozycji, a z drugiej - "dobrego wuja", do którego wszyscy się zwracają o pomoc. "Nie tylko starał się być tym człowiekiem, który używa przysłowiowego kija, ale od czasu do czasu - jak widać z tych podziękowań - miał też zapas marchewki" - komentuje profesor Dudek.

Chodziło o zbudowanie dobrych relacji ze środowiskiem opiniotwórczym - dodaje ekspert. Tego typu działania doprowadziły do tego, że Kiszczak w latach 80. ubiegłego wieku nie był postrzegany jako tylko postać złowroga, tylko jako człowiek z którym daje się pewne rzeczy załatwić. Dlatego - zdaniem profesora - Wojciech Jaruzelski trafnie oddelegował go do przewodzenia delegacji władzy przy Okrągłym Stole, jako człowieka skłonnego do porozumienia z opozycją.

Profesor Dudek zwraca zarazem uwagę, że nie należy potępiać osób, które pisały do Kiszczaka listy z podziękowaniami, ponieważ rzeczywistość PRL-u była tak ponura, że pomoc przy nawet banalnych sprawach wywoływała absurdalne z dzisiejszego punktu widzenia reakcje.