Z wyścigu o fotel prezydenta USA wycofał się Jeb Bush. Dzisiaj republikańscy kandydaci będą walczyć o głosy w Nevadzie, z kolei w sobotę swojego faworyta wskażą demokraci z Karoliny Południowej.
Niezależnie od najbliższych głosowań sztaby wyborcze koncentrują się już na nadchodzącym superwtorku 1 marca, gdy prawybory odbędą się jednocześnie w 13 stanach. Wtedy stanie się jasne, kto najpewniej otrzyma partyjne nominacje do wyścigu prezydenckiego, chociaż same prawybory będą trwać aż do 14 czerwca, kiedy zagłosują demokraci z Dystryktu Kolumbia.
Sobotnia wygrana Donalda Trumpa w Karolinie Płd. (32,5 proc. głosów) znacząco umacnia pozycję miliardera w wyścigu o nominację republikańską. Na razie Trumpowi udało się zdobyć głosy 61 delegatów z 1237 potrzebnych do nominacji. Zmusza to sztaby pozostałych republikańskich kandydatów do opracowania jak najefektywniejszych strategii na zbliżający się superwtorek. Żaden z kandydatów nie ma raczej szans w bezpośrednim starciu z Trumpem, dlatego będą się starali podebrać mu jak najwięcej głosów, precyzyjnie kierując swoje kampanie do wyborców w tych stanach, w których mają największe szanse.
Strategia Teda Cruza, obecnego numeru dwa po stronie prawicy (na razie ma 11 delegatów), koncentruje się wokół przyciągnięcia jak największej liczby głosów bardzo konserwatywnych ewangelikalnych protestantów. Ta koncepcja opłaciła mu się podczas pierwszych prawyborów w Iowa, które wygrał; miała również mu się opłacić w Karolinie Płd., gdzie ewangelikanie podczas prawyborów w 2012 r. stanowili 65 proc. wyborców. Jak się jednak okazało, konserwatywny wyborca może również zagłosować na miliardera z Nowego Jorku. Cruz przegrał w sobotę o 0,2 pkt proc. nawet z Marco Rubio, który na razie zdobył głosy 10 delegatów. Podstawowym zadaniem dla Cruza jest więc skoncentrowanie wysiłków w konserwatywnych stanach, w tym jego macierzystym Teksasie.
Zaskoczyć w nadchodzących dniach może jeszcze Marco Rubio, jedyny kandydat establishmentowy z pierwszej trójki wyścigu o republikańską nominację. Senator z Florydy będzie największym beneficjentem procesu odpadania z wyścigu innych kandydatów wspieranych przez partyjną wierchuszkę, ponieważ będzie miał wtedy szansę zebrać rozproszone dziś głosy umiarkowanych republikanów. Już w tej chwili Rubio stara się przejąć zwolenników Jeba Busha, który w sobotę ogłosił rezygnację z udziału w wyścigu o republikańską nominację. Pokrzyżować te plany może jednak gubernator z Ohio John Kasich, który nie zamierza zrezygnować z udziału w wyścigu przed superwtorkiem. Na wyniku Rubio może również zaważyć chęć pozostania w grze innego kandydata Bena Carsona (reszta z rekordowej liczby republikańskich kandydatów już zdążyła się wycofać z wyścigu).
Prawdopodobnie jednak ani Cruz, ani Rubio nie będą w stanie zatrzymać wyborczej maszyny, jaką jest Trump. O jego fenomenie niech świadczą wyniki sondażu przeprowadzonego wśród wyborców w Karolinie Płd., przytoczone przez „Washington Post”. Zapytani o to, czy byliby skłonni – w razie przegrania przez miliardera wyścigu o republikańską nominację – zagłosować na innego kandydata, czterech na dziesięciu odpowiedziało, że nie. Dla republikanów oznacza to realną perspektywę utraty tych głosów i zwiększenia ryzyka porażki w wyborach prezydenckich, kiedy na pokładzie potrzebne są wszystkie ręce.
Ciekawie też wygląda wyścig po demokratycznej stronie. Hillary Clinton udało się na razie wygrać prawybory w Iowa i w Nevadzie, zaś Bernie Sanders oczarował wyborców w New Hampshire. Porażka w Granitowym Stanie była pouczająca dla sztabu byłej sekretarz stanu, bo Clinton przegrała z Sandersem nawet wśród kobiet i młodzieży, czyli grupach, których poparcie jest dla niej kluczowe. Dotychczasowe prawybory pokazały, że Sanders jest w stanie zmobilizować znacznie więcej zwolenników, na których działają obietnice zeuropeizowanych USA z wyższą płacą minimalną i darmowym dostępem do wyższej edukacji (a konkretnie do pierwszego jej stopnia, czyli college’u).
Dlatego senator z Vermontu chce się skoncentrować na tych stanach, w których prawybory są organizowane przez same partie (tzw. caucuses, w odróżnieniu od primaries, które są organizowane przez władze stanowe), bo tradycyjnie premiują one tego kandydata, który mocniej mobilizuje zwolenników. Ta strategia może się jednak nie udać – Clinton pamięta doskonale, że właśnie w takich stanach przegrała w 2008 r. z Barackiem Obamą. Dlatego jej sztaby są tam aktywne już od jesieni.
W superwtorek 1 marca prawybory odbędą się jednocześnie w 13 stanach i terytoriach. Głosować będą wyborcy w Alabamie, na Alasce (tutaj tylko republikanie), w Arkansas, Kolorado, Georgii, Massachusetts, Oklahomy, Samoa Amerykańskim, Tennessee, Teksasie, Vermoncie i Wirginii. Wiele wskazuje na to, że wówczas poznamy zwycięzców wyścigu o nominację. Ale jeśli sytuacja się skomplikuje, wynik wyścigu będzie znany dopiero pod koniec marca.
Zaskoczyć może jeszcze senator z Florydy Marco Rubio.