W przyszłym tygodniu mają zostać udostępnione pierwsze materiały dotyczące tajnego współpracownika SB o kryptonimie "Bolek". IPN znalazł w domu Marii Kiszczak między innymi zgodę na współpracę podpisaną nazwiskiem Lecha Wałęsy. Tymczasem były prezydent zamieścił kolejny wpis na swoim mikroblogu.

Tym razem wpis jest skierowany do wdowy po PRL-owskim szefie MSW, generale Czesławie Kiszczaku. Lech Wałęsa ponownie zapewnia w nim, że nigdy nie współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa. "Pani Kiszczakowa tak szczerze,czy naprawdę Generał nie znał prawdy o mnie i o Bolku. Nie wierzę , ale proszę mi uwierzyć jak na spowiedzi. Ja naprawdę nie zgodziłem się nigdy na współpracę agenturalną z SB" - napisał Lech Wałęsa. Powtórzył, że znalezione przez IPN dokumenty to prowokacja i że jest osoba, która może to potwierdzić. "Jest i żyje sprawca tej sprawy. Liczę że wyzna prawdę tej prowokacji" - napisał na swoim blogu był prezydent.

We wcześniejszym wpisie Lecha Wałęsy czytamy, że podczas rewizji, jakie przeprowadzały u niego komunistyczne służby, skonfiskowano jego odręczne notatki, a z zakładów pracy i innych instytucji zabrano odręczne pisma. Podczas jednej z rewizji zarekwirowano relację z Grudnia 1970 roku, którą zdaniem Wałęsy można wykorzystać było jako donosy. "Dlatego jeśli znaleziono jakieś niejasne dokumenty należy to dokładnie fachowo sprawdzić" - napisał były prezydent.

Prezes Instytutu Pamięci Narodowej Łukasz Kamiński powiedział wTVP1, że materiały, znalezione w domu wdowy po Czesławie Kiszczaku, są spisywane i digitalizowane, a cały proces został podzielony na etapy. W przyszłym tygodniu zostaną udostępnione dokumenty z pierwszego z sześciu pakietów. Badacze będą mieli dostęp do nich w archiwum IPN.
Prezes Instytutu dodał, że materiały zostaną najpierw spisane i udostępnione, a potem przekazane do badań ekspertom, w tym grafologom. To dlatego że - jak tłumaczył Łukasz Kamiński - wydanie ekspertyz w tej sprawie może długo potrwać, między innymi ze względu na konieczność zgromadzenia materiału porównawczego.

Szef IPN powiedział, że nie ma dostępu do badanych materiałów. Nie jest więc w stanie na przykład powiedzieć, co jest na zdjęciach, znalezionych w domu wdowy po Kiszczaku.