Brukselską dyskusję nad zniesieniem sankcji wykorzystali drobni handlarze, by wyjść na ulicę
Prezydent Białorusi Alaksandar Łukaszenka / Dziennik Gazeta Prawna
Unia Europejska zniosła wczoraj większość sankcji wobec Białorusi. To reakcja na zwolnienie więźniów politycznych przed ubiegłorocznymi wyborami prezydenckimi, ale przede wszystkim nagroda za postawę Mińska w czasie wojny w Zagłębiu Donieckim. Prezydent Alaksandr Łukaszenka był przed rokiem gospodarzem szczytu, podczas którego wynegocjowano warunki zawieszenia broni.
– Umówiliśmy się, że będziemy prowadzić wobec Białorusi nową politykę. Doszło tam do zmian – tłumaczył szef niemieckiego MSZ Frank-Walter Steinmeier. Zniesienie sankcji poparła m.in. Polska, która przed 15 laty należała do największych zwolenników restrykcyjnej polityki wobec Łukaszenki. Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski zamierza w najbliższym czasie odwiedzić Mińsk. Nieoficjalnie mówi się o początku maja.
Zakaz wjazdu dla 170 Białorusinów związanych z władzami – w tym dla prezydenta Łukaszenki, jego dwóch synów i szefa KGB Waleryja Wakulczyka – i ograniczenie kontaktów z trzema przedsiębiorstwami zostały zawieszone na czteromiesięczną próbę po październikowych wyborach. Wczoraj ogłoszono decyzję o ich ostatecznym zniesieniu. Ważne pozostały tylko embargo na dostawy broni oraz sankcje wjazdowe dla czterech osób oskarżanych o współudział w porwaniu i prawdopodobnym zamordowaniu dwóch opozycjonistów, biznesmena i dziennikarza w 1999 i 2000 r. Rewizja tych ograniczeń będzie możliwa za rok.
– Cieszymy się z tej decyzji. To ważny etap na drodze do pełnej normalizacji relacji, odkrywający nowe możliwości dla poszerzenia równoprawnej współpracy między Białorusią a UE – komentował rzecznik białoruskiego MSZ Dzmitryj Mironczyk. W Mińsku wczorajsza decyzja Rady UE zostanie najpewniej potraktowana jako osobisty sukces szefa tamtejszej dyplomacji Uładzimira Makieja. Makiej jeszcze jako szef administracji Łukaszenki był odpowiedzialny za poprzednią rundę liberalizacji relacji z Zachodem, która miała miejsce w latach 2008–2010. Wówczas odwilż zakończyła się masowymi represjami po wyborach w grudniu 2010 r.
Makiej, co rzadkie w warunkach białoruskich, dostał jednak drugą szansę. Po rosyjskiej agresji wobec Ukrainy Mińsk przestał być kojarzony jako „ostatnia dyktatura Europy”. – Negocjacje w sprawie Ukrainy pomogły naszym partnerom inaczej spojrzeć na Białoruś – mówił białoruski minister. Bruksela uznała, że władze w Mińsku próbują wykazywać niezależność od Kremla, odmawiając uznania aneksji Krymu, utrzymując dobre relacje z władzami Ukrainy i sprzeciwiając się rosyjskim planom ulokowania nad Świsłoczą stałej bazy wojskowej.
Przełamanie międzynarodowej izolacji, którego symbolem była obecność na ubiegłorocznych rokowaniach w Mińsku kanclerz Niemiec Angeli Merkel i prezydenta Francji François Hollande’a, sprawiło, że unijni ministrowie spraw zagranicznych przymknęli oko na kolejne przypadki łamania swobód obywatelskich w okresie próby. Najgłośniejszym, ale niejedynym było pobicie przez milicjantów dziennikarza portalu Tut.by Pawła Dabrawolskiego, który relacjonował proces grafficiarzy malujących na murach patriotyczne hasła.
Jednak najpoważniejszym „sprawdzam” pod adresem władz był wczorajszy protest stowarzyszenia drobnych przedsiębiorców Perspektywa. Ipesznicy, jak na Białorusi nazywa się ludzi z tej grupy zawodowej, zdołali zgromadzić na centralnym placu w Mińsku ok. 800 osób (to dość duża liczba osób jak na ten kraj), które protestowały przeciwko prezydenckiemu dekretowi nr 222. Zgodnie z nim od 1 stycznia sprzedawcy towarów przemysłu lekkiego pochodzących z państw Unii Celnej (głównie Rosji) muszą legitymować się listami przewozowymi.
Problem w tym, że dostawcy często odmawiają wystawiania takich dokumentów albo przedstawiają fałszywe papiery. Ofiarą padają sprzedawcy, którzy muszą się liczyć z konfiskatą towaru i wysokimi karami. Perspektywa i jej lider Anatol Szumczanka domagali się odwołania dekretu i spotkania z Łukaszenką. Na razie udało im się wymóc na ministerstwie gospodarki utworzenie grupy roboczej, która ma się zastanowić nad działalnością ipeszników. Urzędnicy kategorycznie odrzucili możliwość skasowania ukazu, zamiast tego oferują jedynie refleksję nad ewentualnym obniżeniem kar za jego nieprzestrzeganie.
W ipeszników uderzył za to sam Łukaszenka, który w ubiegłym tygodniu przyjął ministra handlu Uładzimira Kałtowicza. – Proszę nie zwracać uwagi na strajki jakichś ipeszników. Nie będą nas wodzić za nos, zwłaszcza mnie. Ci, którzy przywożą tu badziewie z Turcji, Chin, Rosji, czasem nawet niezłej jakości, zabili nasz przemysł lekki. W ten sposób legalizujemy bandytów! Certyfikacja towarów to tylko pierwszy krok. Nie będzie certyfikatów, nie będziecie handlować – perorował Łukaszenka. Według Perspektywy z drobnego handlu na Białorusi żyje 211 tys. ludzi.
Wczorajsza demonstracja nie została rozpędzona przez milicję, pomimo że przekształciła się w opozycyjny wiec. Jeśli władze nie pójdą na ugodę z Perspektywą, 22 lutego ma się odbyć kolejny protest. Na wczorajszym wiecu zabrakło Szumczanki, który nie chce być kojarzony z polityką, pojawili się za to antyłukaszenkowscy kandydaci na prezydenta z 2010 r. Uładzimir Niaklajeu i Mikoła Statkiewicz. Paradoksalnie to właśnie uwolnienie Statkiewicza z więzienia w sierpniu 2015 r. stworzyło warunki do zawieszenia sankcji tuż po ostatnich wyborach. ©?