Wygrana w wyborach prezydenckich Marcela Rebelo de Sousy oznacza kohabitację – ryzykowny model dla kraju, który wciąż liże rany po kryzysie.
De Sousa pokonał dziewięciu kontrkandydatów już w pierwszej turze, zdobywając ponad połowę głosów. Urząd obejmie 9 marca. Obowiązki głowy państwa przejmie od Aníbala Cavaco Silvy, który pełnił je przez dwie kadencje, a wcześniej był premierem kraju – kojarzonym głównie z wprowadzeniem Portugalii do Unii Europejskiej.
67-letni de Sousa także jest weteranem portugalskiej sceny politycznej. W latach 1996–1999 był przewodniczącym Partii Socjaldemokratycznej (jego następcą został Jose Manuel Barroso, późniejszy przewodniczący Komisji Europejskiej). Od kilku lat prowadzi własny program publicystyczny w telewizji publicznej. Sposób prowadzenia audycji, jak też akademickie korzenie sprawiły, że zyskał przydomek „Profesor”.
Jeszcze w trakcie kampanii de Sousa deklarował, że chciałby przywrócić stabilność portugalskiej scenie politycznej, oraz zadeklarował chęć współpracy z wywodzącym się z Partii Socjalistycznej premierem Antonio Costą. W listopadzie ub.r. Costa odebrał władzę mniejszościowemu rządowi utworzonemu przez konserwatystów z Partii Socjaldemokratycznej i utworzył koalicję ze skrajną lewicą: Blokiem Lewicowym, komunistami i zielonymi. Zapowiedział koniec polityki oszczędności, którą konserwatywny gabinet prowadził od czasu udzielenia krajowi bailoutu w 2011 r.
Premier Costa nie rzuca słów na wiatr; jego gabinet już zdążył dokonać kilku zmian, które stały się symbolami lizbońskiej austerity. Przede wszystkim przywrócono cztery dni ustawowo wolne od pracy: Boże Ciało, Wszystkich Świętych, a także święto 5 października (na pamiątkę ustanowienia w 1910 r. republiki) i 1 grudnia (na pamiątkę odzyskania w 1640 niepodległości po 60 latach hiszpańskich rządów). Zgodnie z zapowiedziami rząd podwyższył płacę minimalną, która w 2016 r. wyniesie 530 euro, 25 więcej niż w ub.r. (na mocy umowy bailoutowej pensja minimalna była zamrożona na poziomie 485 euro do końca 2014 r.). Pierwsze od kilku lat podwyżki zobaczyli też urzędnicy; odwrócono w ten sposób efekt wcześniejszych cięć w wysokości od 3,5 do 10 proc. dla zarabiających więcej niż 1,5 tys. euro.
Obawy są takie, że polityka socjalistów doprowadzi do powrotu kryzysu w państwie, gdzie ożywienie gospodarcze jest bardzo słabe. – Twierdzenie, że Portugalia może stać się bardziej konkurencyjna, stosując metody właściwe dla krajów Trzeciego Świata, jest fatalnym nieporozumieniem – powiedział kilka dni temu premier Costa w wywiadzie dla „Financial Times”. Stosunek do polityki oszczędności, a raczej do chęci jej ograniczenia z pewnością będzie pierwszym źródłem konfliktu między premierem a prezydentem. Prezydent w Portugalii pełni funkcje głównie reprezentacyjne, ale może moderować poczynania rządu, grożąc użyciem prawa weta, a w skrajnych przypadkach – możliwością rozwiązania parlamentu.
Socjaliści zarzekają się jednak, że odchodząc od oszczędności, chcą jednocześnie prowadzić politykę fiskalnej odpowiedzialności. Deficyt w tegorocznym budżecie ma wynieść 2,6 proc. PKB, czyli o 0,4 pkt proc. mniej niż w ub.r. Rządowi sprzyja ożywienie w branży turystycznej, która ocenia 2015 r. jako rekordowy, szacując jednocześnie, że bieżący będzie jeszcze lepszy. Eksport towarów i usług jest o 30 proc. większy niż przed kryzysem; pomimo tego bezrobocie wciąż jest wyższe niż 10 proc., a wśród ludzi młodych wynosi ok. 30 proc. Zmniejszenie tych wskaźników będzie wymagało wyższego wzrostu niż ubiegłoroczne 1,7 proc. Pierwszym testem dla polityki nowego rządu (i chęci dialogu nowego prezydenta) będzie opóźniony projekt nowego budżetu, który w tej chwili jest konsultowany z Brukselą. Na mocy umowy bailoutowej Portugalia będzie objęta monitoringiem do momentu spłaty 75 proc. z 78 mld euro, jakie kraj otrzymał w ramach pakietu pomocowego między 2011 a 2014 r.