Osądzenie Joaquína „El Chapo” Guzmána byłoby dużym sukcesem krucjaty prowadzonej przez USA od 45 lat
Zanim jednak schwytany w piątek po ubiegłorocznej ucieczce z więzienia Guzmán trafi do amerykańskiego więzienia, ma prawo odwołać się od wniosku ekstradycyjnego. Meksykańskie władze podejrzewają, że przejście przez całą procedurę może zająć nawet ponad rok. Obrońcy bossa nie zamierzają bowiem odpuszczać; jeden z prawników Juan Pablo Badillo już zapowiedział, że zamierza ze sprawą swojego klienta zajść, jeśli będzie trzeba, aż do sądu najwyższego.
Jeśli „El Chapo” stanie przed amerykańskim sądem, będzie to jedno z nielicznych – a na pewno jedno z najbardziej widowiskowych – zwycięstw w ogłoszonej jeszcze przez prezydenta Richarda Nixona wojnie z narkotykami; porównywalne prawdopodobnie z zakończonym sukcesem polowaniem na bossa kolumbijskiego kartelu narkotykowego Medellín Pablo Escobara. Dotychczasowy bilans wojny z narkotykami jest jednak niejednoznaczny.
Zarówno w amerykańskiej debacie publicznej, jak i na Kapitolu coraz częściej słychać głosy, że prowadzona kosztem ponad 50 mld dol. rocznie kampania musi być poddana gruntownej rewizji. USA zaangażowały w wojnę z narkotykami olbrzymie siły i środki. Do koordynacji antynarkotykowych działań na szczeblu federalnym powołano m.in. Drug Enforcement Administration, która na koniec 2014 r. zatrudniała ponad 11 tys. osób. Od momentu stworzenia DEA w 1972 r. zatrudnienie w instytucji wzrosło ponad czterokrotnie. Budżet wynosi 2,8 mld dol.
Wojna z narkotykami rozpoczęła krytykowany obecnie dostęp sił policyjnych do wojskowego sprzętu. To właśnie w jej ramach stworzono w 1990 r. specjalny program zwany „programem 1208” (nazwa pochodzi od numeru paragrafu w ustawie zatwierdzającej wydatki obronne), na mocy którego stanowe i federalne agencje odpowiedzialne za bezpieczeństwo mogły przejmować wojskowy sprzęt od departamentu obrony. W 1997 r. program rozszerzono o wszystkie jednostki policji (teraz jest znany pod numerem 1033), a po 11 września 2001 r. dodatkowym uzasadnieniem stało się zagrożenie ze strony terroryzmu.
Pod wpływem wojny z narkotykami służby wyposażono również w uprawnienia, takie jak możliwość konfiskaty posiadanej przez kogoś gotówki, jeśli istnieją podejrzenia, że pochodziła ona z nielegalnych źródeł. Rozwiązanie pomyślane oryginalnie jako metoda szybkiego rekwirowania pieniędzy pochodzących z handlu narkotykami rychło stało się powodem nadużyć wymiaru sprawiedliwości i dzisiaj jest coraz ostrzej krytykowane.
W walkę z narkobiznesem zaangażowano nie tylko policję i agencje federalne, ale również wojsko. W 1992 r. USA wysłały do Kolumbii operatorów sił specjalnych, aby pomogli w szkoleniu członków formacji powołanej do schwytania szefa kartelu z Medellín. Jednostka znana jako Search Bloc ostatecznie wytropiła Escobara na początku grudnia 1993 r. z pomocą technologii lokalizacji sygnału radiowego.
Wojsko zostało również zaangażowane do odgrywania roli pomocniczej dla wszystkich innych agencji i służb zajmujących się walką z narkotykami. W tym celu w Teksasie powołano do życia istniejącą do dzisiaj jednostkę Joint Task Force Six, która zapewniała m.in. wsparcie z powietrza w zdobywaniu informacji wywiadowczych. Żołnierze tej jednostki byli jednymi z pierwszych, którzy mogli usiąść w połowie lat 90. za sterami nowej zabawki, jaka wkrótce miała się upowszechnić w armii USA – samolotu bezzałogowego.
Ameryka zapewniała i zapewnia też fundusze na zakup sprzętu i szkolenia jednostek przeznaczonych do walki z biznesem narkotykowym w krajach Ameryki Łacińskiej. Jeden z takich programów pomocowych, skierowanych do władz Kolumbii, był tak skuteczny, że organizacje przestępcze musiały przenieść część swoich operacji do krajów sąsiadujących, w tym Ekwadoru i Wenezueli. Obecnie wsparcie finansowe na prowadzenie walki z kartelami otrzymuje Meksyk.
Jednak zdaniem krytyków wojna z narkotykami doprowadziła do kryzysu w więziennictwie w USA, bo stała się jednym z elementów kursu przewidującego twardą postawę wobec przestępczości, co w ciągu ostatnich 20 lat spowodowało wzrost liczebności populacji więźniów w USA do 1,5 mln osób, a także wielu wynaturzeń w systemie prawnym. W tym tzw. kar minimalnych (przewidujących np. obligatoryjną karę co najmniej pięciu lat więzienia za znalezienie grama LSD), których ofiarami padały często osoby zatrzymane za posiadanie niewielkich ilości narkotyków. Dodatkowo zmienia się polityka narkotykowa w samych USA; w Kolorado i Waszyngtonie nastąpiła pełna legalizacja – od produkcji po sprzedaż – a w kraju zaczyna dominować pogląd, zgodnie z którym większość wydatków powinna być przeznaczana na rehabilitację uzależnionych, a nie walkę z przestępcami.