Przed radomskim sądem ruszył proces trzech byłych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, oskarżonych o próbę otrucia działaczki opozycji- Anny Walentynowicz. Żaden z nich nie przyznaje się do winy.

Instytut Pamięci Narodowej rozpoczął badanie sprawy 14 lat temu. Do dziś zgromadzono ponad 100 tomów akt. Wszystko po to, by dziś prokurator Mariusz Rębacz mógł oskarżyć mężczyzn o to, że przeszło 30 lat temu podjęli działania zmierzające do podania Annie Walentynowicz środka farmakologicznego. Furosemid, który w małej dawce mógł spowodować niebezpieczne odwodnienie organizmu, a w dużej - zatrucie, a nawet doprowadzić do śmierci. IPN uznał czyn pracowników organów bezpieczeństwa za zbrodnię przeciwko ludzkości.

Syn opozycjonistki, który jest oskarżycielem posiłkowym, oczekuje sprawiedliwego wyroku. Mówił dziś w sądzie, że jego matka dowiedziała się o całej sprawie dopiero w latach 90- tych. Niechętnie o tym rozmawiała, bo zamieszana w nią była jej bliska koleżanka, również działaczka "Solidarności", zarejestrowana w aktach SB jako TW "Karol".

Oskarżeni nie przyznają się do winy. Ich zdaniem, inwigilowano przeciwników politycznych, ale nikt nie zamierzał robić im krzywdy.
Byłym funkcjonariuszom SB grozi do pięciu lat więzienia.