Brytyjskie samoloty z bazy Akrotiri na Cyprze przeprowadziły drugi nalot na syryjskie pola naftowe, będące w rękach Państwa Islamskiego. Odwiedzając pilotów, brytyjski minister obrony Michael Fallon powiedział, że ich misja uprzedza niebezpieczeństwo, które grozi Wielkiej Brytanii "nie dlatego, co robimy - zaznaczył - tylko dlatego, kim jesteśmy".

Minister Fallon tłumaczył pilotom, że ich misją jest uderzyć w ośrodki dowodzenia i kontroli, zaopatrzenie i źródła finansowania Państwa islamskiego. Po raz pierwszy od zatwierdzenia bombardowań w środę przez Izbę Gmin, udział w akcji wzięły sprowadzone na Cypr samoloty Typhoon. Zostały one przezbrojone do tej operacji, bo ich rola ograniczała się dotąd do walki w powietrzu. W sumie stacjonujący w Akrotiri dywizjon wzmocniono o 4 Typhoony i 4 myśliwce bombardujące Tornado. Eksperci podkreślali poprzednio przemęczenie załóg i coraz gorszy stan samolotów używanych dotąd tylko nad Irakiem.

Tymczasem w mediach pojawiły się informacje o brytyjskich kontaktach zamachowców z Paryża. Policja w Manchesterze bada możliwość, że ich lider, zabity 5 dni po zamachach Abdelhamid Abaaoud korespondował na forach społecznościowych z brytyjskimi dżihadystami. Niezależnie od tego londyński "Guardian" donosi, że jeden z paryskich zamachowców był w tym roku w Wielkiej Brytanii, spotykając się z podejrzanymi islamistami w Londynie i Birmingham.