Ateny twierdzą, że nie otrzymały oficjalnego ostrzeżenia o wykluczeniu ze strefy Schengen. Przyznają natomiast, że są liczne naciski ze strony Unii Europejskiej w sprawie ochrony greckich granic. O groźbie wypowiedzenia układu o swobodnym ruchu granicznym pisały wczoraj greckie media, po rozmowie z przedstawicielami Brukseli.

Grecki minister do spraw migracji Janis Muzalas twierdzi, że pojawiło się wiele kłamstw na temat sposobu, w jaki jego kraj zabezpiecza swoje granice. Zaprzeczył informacjom, że rząd w Atenach nie chciał przyjąć dodatkowych urządzeń do pobierania odcisków palców. Podkreślił, że pierwszym krokiem do zatrzymania fali imigrantów jest zwalczanie gangów przemytników ludzi w Turcji. To oni wysyłają pontony pełne uchodźców na greckie wyspy.

Janis Muzalas dodał, że Unia Europejska nie zajmuje stanowiska w sprawie nielegalnych łodzi z imigrantami. Jeśli jednak Grecja pozostawi je na środku morza bez pomocy - ludzie ci zginą. Przedstawiciel rządu twierdzi, że Ateny przeznaczyły w tym roku ponad miliard euro na kryzys migracyjny. Tymczasem z Unii Europejskiej otrzymały na ten cel zaledwie 30 milionów. Odnosząc się do proponowanych przez Brukselę akcji oddziałów Frontexu w Grecji minister podkreślił, że tylko greckie siły bezpieczeństwa mogą strzec granic swojego państwa.